Rozdział 19

4.1K 268 40
                                    

Dzięki wskazówkom Alex'a dotarłyśmy w właściwe miejsce na odpowiednią porę.

Chociaż  uroczystość była bardzo skromna to jednak w tym wszystkim było coś cudownego.

Kiedy tylko Matt zauważył Julie jego oczy od razu otworzyły się szerzej z zachwytu, a na ustach wystąpił uśmiech.

Byliśmy tylko my  i duchowny. 

Pierwszy raz byłam na ślubie i mogę z całą pewnością przysiąc, że jest to naprawdę piękna uroczystość. 

Przez chwilę parę młodą ogarnęła panika, gdy przeszło do nałożenia obrączek. 

Jednak Alex miał rację, że Matt o nich zapomni. 

Domyśliłam się, że książę specjalnie podtrzymywał ich w napięciu, dlatego dopiero po chwili wyciągnął prezent dla nich.

Po skończonej uroczystości, nowożeńcy nie chcieli zabaw ani tańców.

Postanowili, że wesele odbędzie się jak Matt wróci ostatecznie do domu.

Wtedy będą wszyscy.

A przynajmniej mieli taką nadzieję.

Później razem z Alex'em postanowiliśmy dać im trochę czasu dla siebie i wyszliśmy na korytarz.

- Może się przejdziemy? - Zaproponował podając mi ramię, które chwyciłam.

- A nie boisz się, że ktoś, a mianowicie twój ojciec, może nas zobaczyć?

- To mało prawdopodobne, jak nie niemożliwe. Mój ojciec praktycznie nigdy tu nie przychodzi. A jak już to po bardzo długich namowach mojej mamy.

- Dlaczego?

- Ta część pałacu jest, a raczej była przeznaczona dla duchownych. W tych korytarzach znajduje się tylko ta kaplica i kilka pokoi, które kiedyś zajmowali księża. 

- A teraz nikt i tak z tego nie korzysta, bo nasz kraj jest ateistyczny.

- A tu się moja droga mylisz. - Na jego słowa zmarszczyłam brwi. 

- Mój ojciec jest niewierzący to fakt, ale wiele osób mieszkających tutaj, jest. Na przykład moja mama. Często tutaj przychodzi, a od kiedy rozpoczęła się wojna to jeszcze częściej. Wierzy, że Bóg pomoże.

- A ty? Wierzysz? 

- Coś pomiędzy. Oficjalnie tak, ale czasami wątpię czy On naprawdę jest. 

- Mama mi kiedyś mówiła, że z Bogiem jest jak ze zgubioną rzeczą. Nigdzie jej nie widzisz, ale doskonale wiesz, że gdzieś jest. 

- Twoja mama rozumiem jest głęboko wierząca. 

Pokiwałam głową. 

- Tak właściwie to częściowo dzięki modlitwie, dawała sobie radę przez większość życia, a przynajmniej tak mówiła. 

- A co z tobą? 

Wzruszyłam ramionami. 

- Ciężko stwierdzić. Jak byłam mała to byłam mocno wierząca, ale to się skończyło jak zaczynałam dorastać. Przez jakiś czas nawet obwiniałam Boga o to, że przez niego nie mam ojca, że odebrał mi dziadków i że nie mam łatwego życia przez Niego.  

- A jak jest teraz? 

Zastanowiłam się chwilę. 

- Byłam wściekła za to, że musiałam tu przyjechać, że muszę pozwalać innym ginąć tylko po to żebym sama mogła żyć. 

UlubienicaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora