fianáin

1.3K 21 1
                                    

Lucifer

one - shot | lucifer morningstar x chloe decker

ship na prośbę QueenOfYesterday

Mężczyzna wygiął usta w ten charakterystyczny, ujmujący sposób, spoglądając na drobną dziewczynkę plączącą się gdzieś przy jego nogach. Skrzywił się, gdy jej brudna od lukru dłoń otarła się o jego spodnie, jednak nie odezwał się ani słowem. Nieco wyżej podwinął rękawy nowej koszuli, odsuwając się od kuchennej wysepki.

W progu pokoju stanęła Chloe, trzymając w jednej z dłoni pokaźnych rozmiarów reklamówkę. Uśmiechnęła się przyjemnie do córki, po chwili kładąc pakunek na blacie. Odetchnęła głęboko spoglądając ponad ich głowami na przepaloną żarówkę. Jakoś nie miała ostatnio czasu, żeby ją zauważyć.

- Mogłaś wymyślić coś, co nie będzie wymagało wizyty w pralni chemicznej - zaczął sceptycznie Lucyfer, na co kobieta tylko przewróciła oczami. Na jej usta wkradł się skromny uśmiech, co nie umknęło uważnemu wzrokowi mężczyzny.

Ten wieczór był wyjątkowy. Daniel wyjechał gdzieś za miasto, Maze zajęta była dobrą zabawą w towarzystwie Lindy, a Ella spotykała się z jednym ze starych przyjaciół. Nie było nawet mowy, aby ktokolwiek przerwał im w przyjemnym wieczorze.

Co kryło się pod pojęciem ,,zabawa"? Dla Lucyfera były to oczywiście szalone wieczory spędzone w Lux, przesiąknięte zapachem drogiego alkoholu i perfum oraz jeszcze bardziej zwariowane noce, w towarzystwie niemal nieznanych, pięknych kobiet. Decker natomiast widziała w tym słowie spokojne popołudnie spędzone na kanapie z córką, zero zmartwień kołaczących się z tyłu głowy, ciepło koca spoczywającego na jej kolanach.

Tamten wieczór należał do niej.

- Ile trzeba by cię zadowolić - mruknęła, nawet na niego nie spoglądając. Lucyfer był zadowolony. Oczywiście, że nie przyznał tego przed nią, gdyż nawet sam jeszcze tego do siebie nie dopuścił, ale lubił te chwile, gdy spędzali czas we trójkę: przystojny, bogaty uwodziciel, gburowata pani detektyw i mały, ziemski insekt. Na pierwszy rzut oka ta relacja nie miała najmniejszego prawa bytu. Jak tak odpowiedzialna kobieta jak Chloe mogłaby wytrzymać chociaż dobę przy takim lekkoduchu jak Morningstar? To był prawdziwy cud.

Decker wyciągała na podłużny blat kilka składników potrzebnych do upieczenia najprostszych ciastek. Trixie przyglądała się jej z zachwytem, a Lucyfer z wręcz dziwnym dla niego sceptycyzmem. Spojrzał w stronę salonu spowitego mrokiem, by dostrzec tam kilka planszówek, niemal ukrytych w czerni wieczoru.

- Czyli Monopoly i wino? - Spojrzał na zawsze uśmiechniętą Trixie i zaskoczoną Decker. - Wybornie. - Klasnął w dłonie nie dając nikomu dojść do słowa. Ruszył w stronę pokoju, przełączając włącznik. Pomieszczenie rozbłysło żółtym światłem.

Chloe przewróciła oczami, idąc w ślad za swoim partnerem. Przyjacielem.

Taki krótki, ale chyba zrobię jakiś maraton dzisiaj ( no przynajmniej jeszcze jeden rozdział opublikuję ).



Multifandomowe imaginy | one-shoty | x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz