leabhar

1.3K 34 4
                                    

Supernatural

imagin | castiel

postać na prośbę venenadaemonium

Dziewczyna przysunęła się nieco bliżej anioła, rozkładając na swoich kolanach niedużą książkę. Uśmiechnęła się do mężczyzny wesoło, co ten niepewnie odwzajemnił. Wzięła do ręki kubek wciąż parującej herbaty, po czym ostrożnie się z niego napiła. Gorąca ciecz przyjemnie spłynęła w dół jej gardła, niemal momentalnie rozgrzewając całe ciało. Na policzki wpłynął nieśmiały róż, a agresywne, żółte światło i brak okien nie wydawały się już tak strasznie przytłaczające.

— Jesteśmy prawie w połowie — powiedziała cicho, odkładając szare naczynie na nieduży stół. Castiel tylko skinął głową, wpatrując się w zniszczoną okładkę książki, na której ozdobną czcionką zostało wypisane Romeo i Julia.

— Nie lubię tej książki — stwierdził, a kobieta spojrzała na niego spod długich rzęs. Skinęła głową z uśmiechem, niemal chichocząc pod nosem. Przymknęła na chwilę oczy, napawając się ciepłem otulającym jej ciało oraz obecnością Castiela przy jej ramieniu. Zdecydowanie uwielbiała czwartkowe wieczory, gdy razem zasiadali na łóżku w jej pokoju, a ona czytywała mu największe klasyki literatury, aby nieco zapoznać anioła z ludzkością i jej dorobkiem kulturowym. — Poprzednia była o wiele lepsza.

— Domyślałam się, że Hobbit będzie ci się podobał o wiele bardziej — przyznała, odwracając twarz na powrót w stronę książki. Po chwili podniosła wzrok, zatrzymując go na ogromnym, drewnianym regale, znajdującym się na przeciwnej ścianie. Jego stare półki niemal uginały się od nadmiaru literatury z niemalże każdego gatunku. Z lekka zniszczone okładki przypominały o miłych chwilach spędzonych z pasjonującą książką, dając również oznakę częstego używania. Zdaniem [T.I.] właśnie tak powinny wyglądać dzieła literackie. Nie nowe, niemal nietknięte, czyste niczym łza. Powinny przechowywać wspomnienia. A każde zagięcie na stronach takie wspomnienia trzymało ze wszystkich, możliwych sił. Oczywiście dopóki ktoś nie wziął się za naprawianie takich mankamentów. — Właściwie, to dlaczego nie lubisz tych romantycznych historii? Myślałam, że skoro jesteś aniołem, twoja wrażliwość również jest na nieco innym poziomie, niż normalnych mężczyzn.

— Mhm, na o wiele niższym — przyznał bez skrępowania, wzruszając przy tym ramionami.

[T.I.] nie lubiła w nim tego chłodu i braku wyczucia. Jego bezwstydność momentami ją przerażała do tego stopnia, że miała ochotę się od anioła odciąć. Wewnętrzne przywiązanie jednak nie pozwalało zrezygnować z niego tak łatwo.

— Dlaczego zostaliście tak stworzeni? Czy aby chronić ludzkość nie powinniście czuć do nich jakiejś nuty współczucia, może przywiązania? Potem powstają takie kreatury jak Lucyfer — zauważyła.

— Jakby na to nie patrzeć i czego sobie nie wmawiać, naszym głównym zadaniem nie jest pomoc ludzkości, a bezdyskusyjne wykonywanie poleceń. Dylematy moralne czy głębsze uczucia do kogokolwiek mogłyby skutecznie to utrudnić — odpowiedział spokojnie. Skoro kobieta mogła poświęcać tony swojego czasu na wyjaśnianie mu wszystkich zagadek ziemskiego świata, to on również mógł uszczknąć jej rąbka tajemnicy dotyczącej Nieba. Ponad to, robił to z wielką przyjemnością. Bardzo lubił spędzać z nią czas, co również należało do spraw niewyjaśnionych. Aby zacząć traktować Winchesterów jako przyjaciół a nie przykry obowiązek podyktowany z góry, musiało minąć dużo czasu. Do [T.I.] natomiast przekonał się niemal momentalnie. Mogło to być oczywiście spowodowane długoletnim zmienianiem poglądu na temat ludzi, tym że dziewczyna była Winchesterom bliska od dawna, albo po prostu jej zawsze pozytywnym nastawieniem i żywym zainteresowaniem jego osobą. Czuł, że rozwinęła się między nimi mocna więź, co napawało go osobliwym optymizmem.

— Ty jesteś inny. Widzę ile jest w tobie uczuć i nie są one przecież powierzchowne, a głęboko w tobie zakorzenione — zauważyła, głęboko spoglądając w jego oczy. Nie one były w Castielu najpiękniejsze. Dziewczyna uwielbiała jego uśmiech. Taki nieśmiały, ale dobry. Dający nadzieję i pokrzepiający ją na duchu. Widziała ten uśmiech tak rzadko, co sprawiało, że podobał się jej jeszcze bardziej.

— Wiesz ile czasu spędziłem na Ziemi. A i tak dopiero po kilku latach byłem w stanie zapałać do człowieka jakimkolwiek uczuciem. Anioły powinny być bezwględne, a mnie jest źle z tym, że nie podołałem temu brzemieniu.

— Wolałbyś być bezuczuciowym żołnierzem niż zyskać rodzinę? Gdyby nie twoja zmiana, nigdy nie spotkałbyś Deana, Sama... nie spotkałbyś mnie.

— To jest coś co przypomina mi, że ta decyzja nie należała do błędnych.

Multifandomowe imaginy | one-shoty | x readerWhere stories live. Discover now