chameleon

1.1K 52 2
                                    

Sherlock

imagin | sherlock holmes

postać na prośbę @LittleVann

Kobieta wypuściła spomiędzy rozchylonych warg kłąb dymu, który powoli rysował się szarą chmurą na nocnym, rozgwieżdżonym niebie. Po chwili wcisnęła peta w zbyt brudny parapet, czując jak przesiąka tytoniową wonią. Naciągnęła rękawy fioletowej koszuli na dłonie, kasłając przy tym sucho. Wieczorny chłód wpadający przez otwarte na oścież okno, boleśnie dawał o sobie znać.

- Wracasz?

- Za chwilę.

Sherlock Holmes był dziwną postacią. Można by rzec, że niemal karykaturalną. Zachowaniem nie przypominał żadnego ze znanych jej dotychczas ludzi, chociaż musiała przyznać, że na początku ich znajomości, dopatrywała się w nim cech jego brata, co nierzadko się jej udawało.

O ile człowieka można nazwać niezwykle złożonym mechanizmem emocji, przemian i postępowań, tak Sherlock był nie do rozszyfrowania. Dziwny, a zarazem dostojny na swój sposób. Tak nieprzewidywalny, że wręcz irytujący.

Wielokrotnie budził w niej masę paradoksów. Niekiedy pałała do niego najczystszą formą obrzydzenia, gdy, dajmy na to, czerpał falę przyjemności z odkrywania drobnych sekretów ludzi, którzy nawet nie powinni chociaż na chwilę pojawić się w jego umyśle. Częściej jednak czuła wobec niego niezrozumiałą, zbyt wielką dozę podziwu. Nie mogła jasno określić czy był dobry, czy zły. Był po prostu Sherlockiem.

Pierwszy raz zobaczyła go na miejscu zbrodni. Nie wyglądał jak człowiek. Jego ostre rysy twarzy były jeszcze groźniejsze, blada cera niemalże świeciła, skontrastowana z czernią płaszcza i kręconych włosów. Oczy błyszczały zainteresowaniem nową sprawą, czego nie zauważył chyba nikt oprócz niej. Wtedy też po raz pierwszy poczuła do niego wstręt.

Grała. Grała jak zagrał jej Jim Moriarty i jego fortuna. Miała jedno, skomplikowane jak jeszcze nigdy, zadanie. Miała uwieść Sherlocka Holmesa.

Była kameleonem. Potrafiła zmienić każdą cechę swojego charakteru tak, jak kazał jej zleceniodawca. Jej chatarakter nie był niczym stałym, przez co ona sama nie do końca wiedziała, jaka jest naprawdę. Bez przerwy musiała kogoś grać, zatracając swoją duszę w pieniądzach i wysokiej społecznej pozycji. Była już niemal każdym. Zaczynając od prawniczki, kończąc na prostytutce. Wyrzuty sumienia przestały dręczyć ją lata temu, a na ich miejsce wstąpił wykwintny alkohol i woń drogich perfum. Nic nie miało znaczenia, dopóki miała pieniądze. Aż do tamtej nocy.

Była jego ideałem, chociaż tak naprawdę nie wiedział nic o jej naturze. Widział w niej wiele cech, ale nie mógł przebić się przez niewidzialną barierę, jaką dziewczyna mu wyznaczyła. Potrafił odczytać, że jest inteligentna, małomówna, nieco skryta, ale przy tym tryskająca pewnością siebie. Potrafił przyswoić sobie jej powierzchowność, ale nic poza tym.

Wydawała mu się jedynie wspomnieniem. Snuła się po jego mieszkaniu cicho jak duch, nie mówiła zbyt wiele, ale mimo to potrafiła go oczarować jak nikt inny. Lubił jej postać owianą tajemnicą. Wydawała mu się czymś mitycznym, nienamacalnym. Odczuwał więc nieopisaną przyjemność gdy dotykał jej mlecznej skóry, a ona nie rozpływała się jak nocna mara. Zapierało mu wtedy ze strachu dech, co napawało go niezrozumieniem. Rzadko tego doświadczał.

Spędzili razem noc. Zalała ją fala obrzydzenia. Nie wzdrygała się przed jego dłońmi na jej policzku, czy palcach we włosach. Chciało jej się wymiotować na myśl, że stała się niczym innym, jak dziewczyną do towarzystwa.

A potem to wszystko umknęło, gdy uświadomiła sobie, że robiła to już wcześniej i nie brzydziła się samą sobą.

Czuła wstręt przez to, że go wykorzystywała. Za pieniądze zajmowała jego każdą wolną chwilę, za pieniądze zbierała pocałunki z jego ust, za pieniądze spędziła z nim noc. Zajmowała miejsce w jego życiu, na które zasługiwał ktoś lepszy. Nie dlatego, że [T.I.] była aż tak parszywa. Sherlock po prostu zasługiwał na kogoś swojego pokroju.

Nie znała planu Moriarty'ego. Z resztą, nawet nigdy się z nim nie spotkała. Nie zmienia to jednak faktu, że drżała na samą myśl o zawiedzeniu jego zaufania. Mężczyzna nigdy jej nie groził, jednak w wiadomościach od niego kryła się psychodeliczna nuta szaleństwa. To napawało ją niezdrowym przerażeniem, któremu nie mogła dać ujścia.

Ciepłe dłonie detektywa na jej biodrach, wywołały drżenie jej rąk. Zacisnęła je na rękawach koszuli, która również należała do Sherlocka. Czuła jak zapach jego perfum otula całe jej ciało, co niemal wycisnęło z jej oczu łzy. Holmes zdawał się tego nie zauważać. Schował twarz w jej włosach, po czym nosem przesunął po rozgrzanej skórze jej szyi. Nie sądził, że kontakt fizyczny może przynieść mu jakąkolwiek dozę przyjemności.

A ona tylko oparła się plecami o jego klatkę piersiową, tonąc nie tylko w jego ramionach, ale i wstręcie do własnej osoby.

Lubiła to, jaka była przy Sherlocku. Małomówna, myśląca kilka razy nad każdym wypowiedzianym zdaniem, spokojna, oceniająca samym spojrzeniem. Może to właśnie taka była? Może, pierwszy raz od wielu lat, zaczęła być sobą?

Multifandomowe imaginy | one-shoty | x readerWhere stories live. Discover now