45 ,,Ona jest silna"

1.6K 76 6
                                    

Pov. Auron

Ja pierdole, która godzina? Obróciłem się delikatnie na bok, żeby sięgnąć do telefon, nie budząc Diany. Dziesiąta dwadzieścia trzy. Nie jest źle.

Spojrzałem na moją narzeczoną, która nadal była w objęciach morfeusa. Nie rozumiem tej kobiety. Raz jest małym dzieckiem, które kocha jednorożce, a raz namiętną kobiętą, która zamorduje wszystkich bez mrugnięcia oka. Ale taką ja ją kocham. Bez makijażu, nie ogarniętymi włosami i rzygami na jej włosach.

Z każdym dniem jej brzuch się powiększa, a ja coraz bardziej jestem szczęśliwy z powodu, że zostanę ojcem. Dla mnie już nie ważne czy będzie to chłopiec czy dziewczynka. Ważne jest jego lub jej bezpieczeństwo, za które będę odpowiedzialny. Mam tylko nadzieję, że to jest tylko jeden bachor, bo ja z trójką nie wytrzymam, tak jak Victoria z Dawidem.

Z myśli wyrwał mnie bieg dziewczyny do toalety. Westchnąłem i poszłem za nią. Typowe. Ja wstaję, a ona po mnie i musi iść wymiotować. Jeszcze tylko trzy miesiące.

- Pamiętaj o wizycie. Dzisiaj poznamy płeć - odezwała się kiedy skończyła myć twarz.

- Jasne. O której?

- Piętnasta. Chcesz coś na śniadanie?

- Możesz coś zrobić - uśmiechnąłem się, a ona dała mi całusa i wyszła.

Ubrałem się w czarne spodenki, bordową bluzę z napisem Bad boys. Diana ją kupiła, bo uwielbia ten film. Uważam, że jest fajny, ale ona ma obsesję na punkcie tego filmu.

- Kurwa, mam dość - odezwała się Victoria. - Jeździcie sobie na akcje, a my nie. Rozumiem, że jesteśmy w ciąży, ale nie chcemy tylko papierkowej roboty! Potem dopóki moje dzieci nie będą na tyle odpowiedzialne, to też będę musiała z nimi zostać. I nie mów Dawid, że możesz z nimi zostać bo cię znam i tego nie zrobisz.

- Chcecie ryzykować? - uniósł brwi Alex.

- One nie będą brały udział w żadnych akcjach - warknąłem równocześnie z ojcem trójki dzieci.

- Dość kurwa! - wstała druga dziewczyna. - Victoria, to chyba logiczne, że nie możemy brać udziału w takich rzeczach bo jesteśmy na celownikach wrogów, ale to nie znaczy, że mamy wam usługiwać, chłopaki! Ciągle słyszę: Diana przynieś mi piwo. Kochanie, idź mi po broń. Stara, umyj naczynia, albo zrób obiad. Od teraz robicie to sami i mam to w dupie, że nie chcecie. Vi ma nie długo rodzić, a wy ją tylko wkurwiacie. Chcecie żeby coś się jej stało! - krzyknęła i poleciała do tyłu. Szybko do niej pobiegłem i ją złapałem.

- Dzwońcie po lekarza! - rozkazałem, a po chwili zobaczyłem jak Jacob rozmawia. Leo był przerażony i nie wiedział co zrobić. Widać było, że się o nią martwi. Nie dziwię się, w końcu to jej najlepsza przyjaciółka. - Ja pierdole, jak ona znowu poroni to się zajebię.

- Będzie dobrze - dodał mi otuchy Leo. - Ona jest silna.

Po jakiś pięciu minutach przyjechał Flin. Musieliśmy ją zanieść do pokoju lekarskiego, bo w kuchni nie dało się jej zbadać.

- Auron, uspokój się. Zobacz na swoje ręce - odezwała się dziewczyna, a ja wykonałem jej polecenie. Wbijałem swoje paznokcie w dłonie do tego stopnia, że leciała mi krew.

- Boję się...

- Sprawdziłem czy dziecko jest zdrowe - rzucił lekarz.

- I jak?

- Jest wszystko z nią dobrze - powiedział, a mi spadł kamień z serca, ale chwila...

- Jak to ona!?

- Będziesz miał córeczkę - poklepał mnie po ramieniu. - Powinna się wybudzić za jakieś pół godziny. Na razie.

- Córka... Twoi chłopcy mają mi jej nie wyruchać, rozumiesz? - zwróciłem się do brunetki.

- Postaram się temu zapobiec, ale nic nie obiecuję - zachichotała.

Zgodnie ze słowami Flina, Diana wybudziła się pół godziny później.

- Co z dzieckiem? - zrobiła duże oczy i się podniosła.

- Wszystko dobrze. To dziewczynka.

- Wiedziałam, że tak będzie. Ha, wygrałam!
 
- Widzę, że humor się poprawił? - podniosłem jedną brew.

- I to jak. To jak będzie miała na imię?

- Jak chcesz. Ostatnio postanowiliśmy przecież, że ty wybierasz jak będzie dziewczynka, a ja jak chłopiec.

- To... Lily.

- Lily Patis*. Ładnie brzmi.

- Co nie? - zaśmiała się.

- A kiedy ślub?

- Napewno nie teraz jak mam brzuch. Poczekamy aż się urodzi, dobrze? - zrobiła słodkie oczy.

- Dla ciebie wszystko, kochanie - pocałowałem ją, a ona oddała pocałunek.

Pov. Diana

- Możemy pogadać? - weszła moja najlepsza przyjaciółka.

- Jasne, siadaj. O co chodzi?

- Przepraszam. To przeze mnie zemdlałaś. Nie powinnam cię jak rozłościć.

- Nic się nie stało. To nie twoja wina. A w ogóle, jak z moim braciszkiem się układa? - przełożyłam z nogi na nogę.

- A dobrze. Trochę jest problem z przeniesieniem rzeczy do nowego domu, ale sobie poradzimy. A wy w końcu tu zostajecie?

- Tak. Zrobiliśmy specjalny pokój pod domem dla niej, żeby miała się gdzie schować. Wiem, że możesz uznać to za zły pomysł, ale o waszym domu też się mogą dowiedzieć, a nie będzie chłopaków tam. Poza tym też jakbym opuściła ten dom to by był tu chlew, a nie mogłabym codzoennie tu przychodzić.

- Rozumiem cię. To w końcu trójka chłopaków, co nie?

- Ta, Jack, Jeremy i Jake. A u ciebie dziewczynka?

- Tak, Lily. Myślałam też dzisiaj nad polskim imieniem, ale w końcu dałam jej tamto.

- Byłaś kiedyś w Polsce?

- Tak, u dziadków kiedy żyli.

- Ile miałaś lat?

- Jedenaście.

- Ej, w ogóle gdzie jest Amelia? - spojrzała na mnie.

- Pojechała gdzieś ze swoim fagasem. Chyba do Australii.

- Jasne.

❤❤❤❤❤

Zapraszam serdecznie do mojej nowej książki ,,kennel with kisses". Jest już na moim koncie😂

Nie wiem czy dobrze napisałam nazwisko Aurona

My life is my gangOnde histórias criam vida. Descubra agora