49 ,,Pamiętaj, zrobisz to co słuszne, ale pomyśl o Lily''

1.6K 79 1
                                    

Obudziłam się czując oplatające mnie ramiona. Przypomniałam sobie co się wydarzyło tamtej nocy. Ja pierdole, ale z ciebie idiotka, Diana. Po mojej setnej próbie wstania z łóżka w końcu się udało. Ubrałam za dużą bluzkę Leo i szare spodenki na gumkę. Spojrzałam jeszcze raz na śpiącego Aurona, który z mojej winy miał wielkiego siniaka na prawym policzku. Postanowiłam iść zrobić sobie porządne śniadanie, którego w sumie dawno nie jadłam. Ruszyłam do dużej kuchni, w której już byli chłopaki. Po przywitaniu się otworzyłam lodówkę, w celu znalezienia potrzebnych składników na sałatkę. Gdy zaczęłam przyrządzać posiłek, do kuchni wszedł mój narzeczony, o ile w ogóle mogę go tak nazywać. Wszystkie spojrzenia były skierowane na niego, ale oprócz mojego oczywiście. Za to on wypalał mi dziurę w głowie swoim spojrzeniem. Jakby miał lasery w oczach, byłabym martwa.

Pierwszy podszedł do niego Leo, który przywalił mu z pięści. Jeśli powiedziałabym, że nie wystraszyłam, byłoby to kłamstwo. Po niecałej minucie reszta gangu znalazła się przy nim i zaczęli go bić i kopać.

- Zostawcie go - stanęłam przed nim rozkładając ręce na boki, żeby go obronić.

- Czemu niby? Mógł ci zabić dziecko! Skrzywdził cię, przejrzyj na oczy! - krzyknął Leo i spróbowałam mnie odciągnąć od leżącego chłopaka, ale ja ani drgnęłam.

- Nie, nie zabił! Nie wpierdalajcie się w nie swoje sprawy! Kto wam kazał? - zapytałam ze łzami w oczach. 

Ugh... przez ta ciążę jestem strasznie wrażliwa.

- Martwimy się! Jesteś aż tak głupia żeby mu wybaczyć? Jak cię raz uderzył raz, to zrobi do drugi!

- Ty też mnie uderzyłeś, pamiętasz? - podniosłam jedną brew, a on się nie odezwał. - No właśnie. Zrobiłeś to drugi raz? Nie.

- On nie jest mną...

- Jest. Jesteście identyczni, tylko z wyglądu się różnicie - szepnęłam, a reszta już nic nie powiedziała. Wzięłam Aurona pod ramię i zaprowadziłam do łazienki. Zaczęłam odkażać jego rany, a on tylko głośno syknął.

- Dziękuję, nie tylko za ogarnięcie twarzy.

- Spoko, ale nie myśl, że ci wybaczyłam - spojrzałam na swoje gołe stopy, które okazały się być bardzo interesujące. Usłyszałam jego kroki, a po chwili poczułam jak podnosi mój podbródek dwoma palcami.

- Wiesz, że i tak nie odpuszczę? - spojrzał mi w oczy, a gdy zrobiłam to samo, pocałował mnie. Mówiłam już, że nie umiem nie odwzajemnić jego pocałunku? Tak? To dobrze. - Co mam zrobić żebyś mi wybaczyła?

- Daj mi czas - ściągnęłam pierścionek zaręczynowy z palca.

- Jak chcesz czasu... To go dostaniesz, ale załóż go z powrotem na palec... proszę, ja żałuję...

- Dobra.

- Pamiętaj, zrobisz to co słuszne, ale pomyśl o Lily - uśmiechnął się i wyszedł, za to ja zsunęłam się po ścianie i wybuchłam głośnym płaczem. Czy moje życie może raz być normalne?

Twoje życie nie jest normalne odkąd jesteś w gangu, czyli od siedmiu lat*

Może czas, żeby to zakończyć? Spojrzałam na swój telefon. Za dwadzieścia minut piętnasta. Umyłam twarz i pomalowałam się lekko, żeby nie było widać aż tak bardzo moich worów pod oczami. Nałożyłam podkład, korektor i czarny tusz do rzęs. Na usta nałożyłam truskawkowego eos'a.

Gdy skończyłam, ruszyłam do salonu czyli umówionego miejsca spotkania. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zobaczyłam, że mój brat ze swoją żoną już są i, o dziwo mojego narzeczonego. Udałam się na swoje biurowe krzesło.

- Chciałam poruszyć temat, który będzie ważny dla nas i naszych dzieci w przyszłości, bo pewnie będziecie je mieli. Przynajmniej niektórzy.

- Nie owijaj w bawełnę - westchnął Jacob.

- Myślałam nad tym żeby działać jakoś w cieniu, dopóki dzieci nie będą mieli co najmniej pietnastu lat - powiedziałam wszystko na jednym wdechu.

- Żartujesz, prawda? - zapytał Harry, a ja zaśmiałam się bez iskry szczęścia.

- A wygląda?

- Nie...

- Tu chodzi o bezpieczeństwo naszych dzieci. Dwoje już straciłam... - wyszeptałam, a Auron pogłaskał mnie po plecach.

- Jak to sobie wyobrażasz? - odezwał się mój brat.

- Gang będzie normalnie funkcjonować, ale po cichu żeby nikt nie wiedział. Jest też druga opcja, czyli zawieszenie gangu. Decyzja należy do was. Przedyskutujcie to na spokojnie. Będę za jakieś dziesięć minut.

Jak powiedziałam tak też zrobiłam. Po upłynięciu czasu wróciłam na swoje miejsce. Miny reszty były inne, jakby... Smutne?

- Więc?

- Uznaliśmy, że będziemy w cieniu. Tak będzie najlepiej.

~ Miesiąc później ~

Spojrzałam na telefon, gdy usłyszałam dźwięk przysłanego sms'a. Wysłała mi... kropkę? O co jej chodzi? Zastanowiłam się chwilę i w końcu udało mi się przypomnieć. Schowałam go do kieszeni i wzięłam kluczę od samochodu. Schodząc po schodach zakładałam moją ramoneskę.

- Czemu się tak spieszysz? - zatrzymał mnie Brian.

- Bo zaraz zostanę ciocią! - krzyknęłam i prawie biegiem ruszyłam do samochodu. Jechałam najszybciej mogę, mając w dupie, że jest dzień i może znów mnie złapać policja. Po pięciu minutach byłam na miejsu. Gdy byłam już w budynku, zobaczyłam leżącą i spoconą Victorie.

- Gdzie jest Flin?

- Stoi w korku - westchnął zmęczony już Dawid.

- Dobra, braciszku. Daj mi rękawiczki i złap swoją żonę za rękę. W końcu musisz ją wspierać, a nie odbierać poród - powiedziałam poważnie, a on biegiem ruszył po potrzebne mi rzeczy.

Gdy już był z powrotem, założyłam żółte rękawiczki i przysunęłam się do prawie płaczącej Victorii.

- Teraz ty, stara. Jak ci powiem, będziesz musiała pchać, jak najmocniej umiesz. Spokojnie, wszystko będzie dobrze - spróbowałam ją pocieszyć, ale sama byłam przestraszona. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Boję się, że coś zrobię źle, ale muszę zachować zimną krew i dać dziecią wyjść na świat.

- Diana, pamiętaj. Masz Lily, więc się nie denerwuj.

- Pchaj - rozkazałam, a dziewczyna się spięła i zaczęła krzyczeć. - Widzę pierwszą główkę, dawaj - dziewczyna znów powtórzyła swój ruch, a pierwszy chłopiec już był na moich rękach. Kilka minut później, cała trójka była już na świecie.

- Chcesz odciąć pępowine? - zapytałam ojca dzieci, a on przełknął ślinę.

- Okej - spojrzał niepewnie na nożyce, ale je wziął i po kilku sekundach mogłam już umyć dzieci.

❤❤❤❤❤

Nie pamiętam dokładnie ile Diana ma lat. Jeśli ktoś pamięta, lub poszuka i mi gdzieś napisze, byłabym bardzo wdzięczna.

Nie wiem czy tak wygląda poród trojaczków, ale niech będzie.

Nie mam pojęcia kiedy będzie rozdział bo jestem w Pogorzelicy i zabierają nam tu telefony.




My life is my gangWhere stories live. Discover now