11❤. Tak bardzo sie boję.

2.4K 143 36
                                    

Stałam, po prostu osłupiałam. Przede mną stał człowiek ,który nie wiązał się z pewnością z dobrymi wspomnieniami.

To on...To wspólnik Brenner'a. To on zawsze mnie karał, ciągną do ciasnego pomieszczania... Zapewnił traumę do końca życia.

Poczułam  ogromny napływ strachu.

O n i t u s ą

Co jeżeli o mnie wiedzą i znowu zamknął w laboratorium? Nie...nie mogę nawet myśleć w ten sposób. Strach przed ponownym zamknięciu w tym miejscu napawał mnie dreszczami i mnóstwem łez, których nie byłam w stanie zahamować.

Mężczyzna nie zdążył dać mi cukierków ,bo zwyczajnie poszłam. W tamtej chwili nie myślałam o konsekwencjach swojego czynu i o obowiązku wyjaśnienia go. Strach mnie paraliżował, lecz w pewnym momencie po prostu poczułam potrzebę odejścia z tamtego miejsca.

Usiadłam na ziemi i czułam jak łzy zalewają moją twarz. Przyzwyczaiłam się do nich, przyzwyczaiłam się do tego przyjemnego uczucia parzenia w moje policzki, gdy po raz setny  spłynie po nich łza. Przyzwyczaiłam się do napuchniętych oczu i ich czerwonej barwy która kontrastuje z kolorem ciemnej rozmazanej maskary. Przyzwyczaiłam się do dźwięku cichego łkania, który daje znać innym ,że z moich oczu lecą łzy, sami nie patrzą mi w oczy. Jednak niestety przyzwyczaiłam sie do mówienia im ,że wszystko u mnie okej, bo nikt nie mógł wiedzieć kim naprawdę jestem.

Łzy w pewien sposób mnie uspakajały, a skupiając się na nich chociaż na chwile mogłam zapomnieć o powodzianie ich pojawienia się.

Nagle poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Była to przestraszona Max ,która stała wraz z Mike'm.

- Jane, co się stało?- zapytała cicho patrząc się w moje oczy, a raczej dziurki od maski.

- N-nic-wybełkotałam przez łzy jeszcze bardziej się nimi zalewając.

Mike podszedł i delikatnie zdjął moją maskę spoglądając w moje załzawione oczy. Wtedy poczułam pewnego radzaju więź, choć nie wiedziałam jak ubrać ją w słowa. Bez zastanowienia po prostu mnie przytulił ,a ja mogłam się wypłakać. Do uścisku dołączyła rudowłosa. Właśnie tego mi brakowało, przyjaciół... W tamtej chwili poczułam się tak jakoś bezpiecznie. Przekroczyłam barierę strachu, którą jeszcze przed chwilą odczuwałam. Niestety przerwaliśmy uścisk, bo trwał za długo... A wraz z tym moja bariera została na nowo związana. Zniknęło to poczucie bezpieczeństwa, a zastąpił je strach. Strach przed ogromnym cierpieniem, nie tylko fizycznym ,ale i psychicznym, które zapwnić mi miało labolatorium.

Trochę minęło ,ale się ogarnęłam. Na szczęście Max i Mike załapali ,że nie chce poruszać tego tematu i starali się mnie za wszelką cenę pocieszyć ,co było słodkie.

Szliśmy tak sobie ,zbierając cukierki, aż nagle wpadliśmy na Dustina, Lucasa i Willa:

- Chcę mi się pić.- jękną czarnoskóry na przywitanie.

- W sumie to mi też- stwierdził Will.

- To może chodźmy do twojego domu się napić ,a potem dokończymy-zaproponowała Max.

Wszyscy się zgodzili ,więc poszliśmy do Dustina.

Była już osiemnasta ,a chłopak zrobił nam wyczekiwane napoje. Chyba niezbyt mu się podobało ,że to u niego jest haloween. Mieliśmy w planach zostać tu jeszcze na noc, więc zostało nam mnóstwo czasu na siedzenie w domu. Stwierdziliśmy ,że pozbieramy jeszcze słodycze.

- Jane, choć na słówko.-powiedziała szeptem rudowłosa.

- Okej.-powiedziałam nie bardzo, wiedząc o co chodzi.

- Dlaczego płakałaś?-zapytała przejęta przechodząc w inne miejsce.

- To był jeden z tych kolesi... Chory typ z laboratorium , to on zawsze... Z resztą nieważne to po prostu bardzo zły człowiek, z którym mam wyjątkowo złe wspomnienia...Jak pomyśle ,że znowu mam tam trafić...-nie dokończyłam ,bo Max zamknęła mnie w mocnym uścisku mówiąc:

- Nie złapią, nie pozwolimy na to. Cokolwiek się stanie my zawsze z tobą będziemy. Poza tym to tylko ewentualność, laboratorium  przestało funkcjonować ,a wszyscy ludzie odpowiedzialni za twoje wszystkie złe wspomnienia opuścili miasto. - powiedziała aby dodać mi otuchy, lecz po moim ostrzegawczym spojrzeniu dodała- No może prawie wszyscy.

- Dziękuję -szepnęłam.

- Idziecie już?-krzykneli chłopacy.

- Tak już idziemy -powiedziałyśmy.

***
Szliśmy przez ulice zapełnione ludźmi poprzebierane w przeróżne postacie.

Zaczęłam się już martwić, bo byliśmy całkiem blisko mojego domu ,a ja nie chciałam spotkać Hoppera.

Nie chcę aby Mike się dowiedział ,że jest moim opiekunem, bo byłoby dość niezręczne i dziwne. Musiałam wszystkim tłumaczyć ,że moje nazwisko jest przypadkowe i to zwyczajny zbieg okoliczności. Jak miałabym przyznać ,że jestem skeretną córką komendanta policji? W dodatku, która wzięła się dosłownie znikąd.

- Dobra ,to chodźmy do tego domu-wzkazał Mike.

- A może do tego?-wskazała Max próbując improwizować ,bo domyśliła się o moim zmartwieniu.

- Chodźmy najpierw do tego.- powiedział po czym poszedł w jego strone ,tak szybko, że już prawie był przy drzwiach.

-----------------------------------------------------------

Hej! Przepraszam ,że taki słaby, ale akcja w najbliższy rozdziałach będzie się rozkręcać. Szczerze,to myślałam już ,że nikt nie wygra tego konkursu ,ale wygrała lub wygrał, nie wnikam xD Choć pisałaś w rodzaju żeńskim ,a wątpię że tu są jacyś chłopacy. Dobra koniec. DuxyDale wygrałaś ,gratki możesz napisać kiedy wstawię następną część.
Tak ogółem przepraszam ,że nie dodałam wczoraj ,ale skumałam, że się nie wyrobie,bo muszę też pisać dużo w przód, teraz będę ciągle wyjeżdżać ,a więc mniej czasu na pisanie, albo zupełny jego brak. Dlatego muszę teraz nadrabiać aby mieć potem co dodac xD
(2/3)

It can't be she // Stranger Things [ZAKOŃCZONE]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora