-POV MARK-
- To do ciebie – powiedział Yugyeom rzucając mi kopertę pod sam nos.
Nie była to jakaś zwyczajna koperta – fioletowa o prążkowanej fakturze. Zamknięta na lakową pieczęć z inicjałami „JB".
Powiało średniowieczem.
Otworzyłem ją dość niedbale. Uproszczając – rozjebałem. Następnie wyjąłem z niej liścik A5.
Drogi Marku!
Chciałbym przeprosić Cię, jak i Twego przyjaciela za niekompetencję moich podwładnych. W celu zadośćuczynienia zapraszam Was na obiad, pod mym adresem o godzinie trzynastej w dniu, w którym to przeczytałeś. Drzwi otwarte.
Im Jaebeom
Jakby nie mógł wysłać SMS-a... – Pomyślałem.
Właśnie wybiła dwunasta czterdzieści osiem. Mało czasu, ale zostaliśmy zaproszeni na darmowe jedzenie. Takich rzeczy nie wypada odmawiać, czyż nie?
- Młody – wtargnąłem niczym burza do salonu, co nieco przestraszyło Gyeoma. – Wychodzimy.
- A-ale hyung-
- Wyjaśnię ci po drodze, a teraz pakuj dupę w troki – przerwałem.
***
- Rozumiem, ale mógłbyś mi w końcu wytłumaczyć, kim jest ten Im Jaebeom? - Podniósł głos zdesperowany.
- Powiedzmy, że moim „kumplem" – wymamrotałem beznamiętnie. – Nie znamy się zbyt długo, choć on uważa nas za oficjalnych przyjaciół. Przez co „mógłby" dostać bimber taniej, ale nie ze mną te numery. Własnej rodzinie nie sprzedałbym po taniości – wzruszyłem ramionami. – Tak czy siak, ma w swoim zachowaniu zapewne jakiś konkretny interes.
Zaparkowaliśmy przed rezydencją Ima - jasnożółtym budynkiem z wielkimi oknami i ciemnobrązowymi dachówkami. Kilkupiętrowy, równy długością boiska szkolnego, jeżeli zaliczymy do niego basen, który trzyma w ogrodzie. Na każdym pięterku balkon, a na wejściu spora weranda. Wszystko to, otoczone wysokim żywopłotem.
Zdziwiłem się, gdy spostrzegłem Beoma stojącego centralnie pod furtką z kubkiem kawy w dłoni. Spoglądał przez szparki metalowej bramki, jakby kogoś oczekiwał.
- O! Witajcie – zauważył nas zanim pojawiliśmy się w jego przypuszczalnym zasięgu wzroku. – Jednak przyszliście, to miłe.
- Cze-
- Dzień dobry – wyprzedził mnie Yug, ukazawszy uśmiech z obydwoma rzędami zębów.
- On z tobą był? – Zapytał miliarder wskazując na Kima. Pokiwałem głową. – Jak masz na imię?
- Yugyeom – odparł.
JB zlustrował od stóp do głów młodego z poważną miną, jednakże po tym wrócił mu bardziej wesoły wyraz twarzy.
- Rozumiem, wejdźcie.
***
Minęło trochę, zanim weszliśmy do ogromnej jadalni. O dziwo, umieszczonej w piwnicy. Podłużny stół, jasne kafelki, kominek. Panujące tam echo było nieco przerażające. Ach tak, jeszcze jedzenie wyłożone na całej długości satynowego obrusu. Do wyboru, do koloru – istny szwedzki stół
***
Gyeom po mojej lewej, a Jaebeom naprzeciwko. Brakowało nam tematów do głębokich dyskusji, więc pozostaliśmy w milczeniu.
DU LÄSER
MAFIA7 || GOT7
FanfictionGOT7, jako grupa przestępcza w satyrycznej otoczce. /////////// wolno pisane, bo miałam słomiany zapał do tej książki. :\