7 - "M-mordować?"

127 10 0
                                    


-POV MARK-

- To do ciebie – powiedział Yugyeom rzucając mi kopertę pod sam nos.

Nie była to jakaś zwyczajna koperta – fioletowa o prążkowanej fakturze. Zamknięta na lakową pieczęć z inicjałami „JB".

Powiało średniowieczem.

Otworzyłem ją dość niedbale. Uproszczając – rozjebałem. Następnie wyjąłem z niej liścik A5.

Drogi Marku!

Chciałbym przeprosić Cię, jak i Twego przyjaciela za niekompetencję moich podwładnych. W celu zadośćuczynienia zapraszam Was na obiad, pod mym adresem o godzinie trzynastej w dniu, w którym to przeczytałeś. Drzwi otwarte.

Im Jaebeom

Jakby nie mógł wysłać SMS-a... – Pomyślałem.

Właśnie wybiła dwunasta czterdzieści osiem. Mało czasu, ale zostaliśmy zaproszeni na darmowe jedzenie. Takich rzeczy nie wypada odmawiać, czyż nie?

- Młody – wtargnąłem niczym burza do salonu, co nieco przestraszyło Gyeoma. – Wychodzimy.

- A-ale hyung-

- Wyjaśnię ci po drodze, a teraz pakuj dupę w troki – przerwałem.

***

- Rozumiem, ale mógłbyś mi w końcu wytłumaczyć, kim jest ten Im Jaebeom? - Podniósł głos zdesperowany.

- Powiedzmy, że moim „kumplem" – wymamrotałem beznamiętnie. – Nie znamy się zbyt długo, choć on uważa nas za oficjalnych przyjaciół. Przez co „mógłby" dostać bimber taniej, ale nie ze mną te numery. Własnej rodzinie nie sprzedałbym po taniości – wzruszyłem ramionami. – Tak czy siak, ma w swoim zachowaniu zapewne jakiś konkretny interes.

Zaparkowaliśmy przed rezydencją Ima - jasnożółtym budynkiem z wielkimi oknami i ciemnobrązowymi dachówkami. Kilkupiętrowy, równy długością boiska szkolnego, jeżeli zaliczymy do niego basen, który trzyma w ogrodzie. Na każdym pięterku balkon, a na wejściu spora weranda. Wszystko to, otoczone wysokim żywopłotem.

Zdziwiłem się, gdy spostrzegłem Beoma stojącego centralnie pod furtką z kubkiem kawy w dłoni. Spoglądał przez szparki metalowej bramki, jakby kogoś oczekiwał.

- O! Witajcie – zauważył nas zanim pojawiliśmy się w jego przypuszczalnym zasięgu wzroku. – Jednak przyszliście, to miłe.

- Cze-

- Dzień dobry – wyprzedził mnie Yug, ukazawszy uśmiech z obydwoma rzędami zębów.

- On z tobą był? – Zapytał miliarder wskazując na Kima. Pokiwałem głową. – Jak masz na imię?

- Yugyeom – odparł.

JB zlustrował od stóp do głów młodego z poważną miną, jednakże po tym wrócił mu bardziej wesoły wyraz twarzy.

- Rozumiem, wejdźcie.

***

Minęło trochę, zanim weszliśmy do ogromnej jadalni. O dziwo, umieszczonej w piwnicy. Podłużny stół, jasne kafelki, kominek. Panujące tam echo było nieco przerażające. Ach tak, jeszcze jedzenie wyłożone na całej długości satynowego obrusu. Do wyboru, do koloru – istny szwedzki stół

***

Gyeom po mojej lewej, a Jaebeom naprzeciwko. Brakowało nam tematów do głębokich dyskusji, więc pozostaliśmy w milczeniu.

MAFIA7 || GOT7Där berättelser lever. Upptäck nu