20 - "Ecstasy"

99 10 4
                                    


-POV YUGYEOM-

- Młody, nie wkurwiaj mnie – warknął Jinyoung ciągnąc za kaptur mej kurtki, bym ruszył za nim. – To był naprawdę zryty pomysł, aby szef zrobił z nas parkę na tą akcję – mamrotał pod nosem oburzony, starając się pociągnąć mną niczym psa na smyczy. – Się nie dziwię, że Tuan próbuje cię wychować.

- C-chwila – odparłem, wpatrzony w przeciwległą uliczkę.

Nie wiedziałem, czy to już omamy, czy rzeczywiście zobaczyłem swoich rodziców wychodzących z pobliskiego sklepiku. Mama była w wyśmienitym humorze, śmiała się, dla żartów popychała tatę. Zresztą tata, równie rozbawiony.

Poczułem się, co najmniej jak jakiś zwierzak, który przypadkowo wypatrzył dawniejszych właścicieli. Wyglądałem za nimi zażarcie, a protesty Jina nie robiły na mnie najmniejszego wrażenia.

Przyznam, że zabolał mnie fakt, iż nie tak o najwyraźniej pogodzili się z moim zniknięciem. Ba, pewnie nawet nie szukali. Przytłaczające.

Park wziął głęboki oddech i „najserdeczniej" w świecie zagroził;

- Albo się ruszysz albo ci przyjebie.

Teraz, gdy kalkuluję sobie jego wypowiedź to zbiera mi się na śmiech. Jego mina musiała być genialna, szczególnie z mojej perspektywy.

Wreszcie spuściłem wzrok na starszego.

- Czas nas goni, a ty metropolię podziwiasz – biadolił wziąwszy mnie pod ramię i zaczął prowadzić niczym małe dziecko.

- Zobaczyłem coś... Po prostu... - Burknąłem. – Gdzie my w ogóle idziemy?

Starszy stanął przede mną z kurwikami w oczach. Dołożyłem do pieca.

- Jak to gdzie! – Parsknął oburzony. – Szef pieprzył o tym ponad godzinę. Coś ty wtedy robił?!

- Hyung – odparłem melodyjnie - uspokój się, prowadź – próbowałem przekonać go niewinną minką.

Mężczyzna westchnął ociężale. Dał już sobie spokój z głoszeniem mi kazań.

Jestem pewien, że Mark przeszkolił Jinyounga w obchodzeniu się ze mną. Chociaż, Tuan ma więcej cierpliwości i aż tak nie wydziera mordy.

Ciekaw jestem, jak się dogadywali, gdy ze sobą współpracowali. W końcu, to ten duet uratował mi i Wangowi dupska.

Łaziliśmy po jakiejś zapomnianej przez nowoczesny sznyt architektury, okolicy. A ludzie tam, idealnie wpasowywali się w swoje szarawe, ponure otoczenie.

Dotarcie do celu było nie lada wyzwaniem. Wszystkie wieżowce wyglądały prawie identycznie. Prawie, bo odpadający tynk ze ścian tworzył niepowtarzalne kształty niczym śnieżynki. Okej, te porównanie jest wyjątkowo zryte.

- Klatka 43 – mruknął pod nosem brunet spoglądając na karteczkę z adresem. – Siódme piętro, drzwi 39... Kurwa, 43, a wokół nas są same 20-coś! – Wtem zdesperowany wyjął telefon i zadzwonił do Jacksona. – Debilu ty-

- Jednak 23, sorry – rzekł beznamiętnie. - Widzę was z okna – oznajmił i zakończył połączenie.

Jinyoung przez chwilę wpatrywał się w ekran niedowierzając, że został wyjaśniony w zaledwie kilka sekund.

***

- No, Jack, na bogato! – Donośnie zaśmiał się Park rozglądając po skromnym mieszkanku. – Ile tu jest? Z dziewiętnaście metrów kwadratowych?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 09, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

MAFIA7 || GOT7Where stories live. Discover now