14 - "Leżał bezwładnie"

78 10 0
                                    


-POV MARK-

- Trzynasta... - Mruknął Jinyoung tuż za mną. – Od godziny szukasz tej torby z ciuchami Bama. Powoli przestaję ci wierzyć, że nic z nią nie zrobiłeś.

- Od godziny tłumaczę ci, że-

Wszak z całej pety zapierdoliłem głową o daszek samochodu, próbując się z niego wyczołgać.

- Nosz kurwa mać! – Syknąłem wkurzony. Jeszcze tego brakowało.

Jin zarechotał widząc moją wpadkę. Ktoś tu ewidentnie próbuje dołożyć do pieca swym zachowaniem.

- I czego rżysz? – Warknąwszy, energicznie masowałem miejsce uderzenia. – Ach... Wracając. – Westchnąłem. – Nawet jej nie tknąłem. To głupie, ale wszystko prezentuję się tak, jakby wyparowała – usilnie próbowałem wybrnąć. Naprawdę, nic nie zrobiłem!

- Może Gyeom coś wie? – Odparł. – Równie dobrze, mógł ją zabrać, by następnie przekazać zgubę p r z y j a c i e l o w i – podkreślił.

- Nawet nie waż się nazywać go, jego „przyjacielem" – posłałem mordercze spojrzenie. – A najlepiej by było, gdybyś nie śmiał nawet wspominać o Bambamie przy mnie. Tak dla dobra mojego jak i twojego zdrowia.

- Oj, pieklisz się tak na samiuśką wzmiankę o ich relacjach, że aż zaczynam podejrzewać cię o jakieś głębsze uczucia, co do Yugyeoma – poruszył dwuznacznie brwiami.

Okropnie szanuję Jina za postawy, jakie nieraz pokazywał podczas ostatnich wydarzeń. Sądziłem, iż jest dość neutralny z usposobienia i nie ma denerwujących wad. A jednak! Uaktywnił mu się wkurwiający charakterek.

Nie pozwolę sobie na takie teksty.

Z zaskoczenia wymierzyłem pięść w stronę bruneta. Tak jakoś samo wyszło... Jednakże, i tak okazało się to daremne, gdyż centralnie przed nosem zatrzymał ją zatapiając w mocnym uścisku swych paliczek. Refleks godny samuraja.

- Owszem, przechytrzyłeś mnie, co do tej karteczki z numerem, lecz w walce nie dasz rady – rzekł pewnie. – Zapomnij.

- Zaczynasz działać mi na nerwy – burknąłem, wycofawszy o krok.

- Wybacz – Ocknął się gwałtownie. – Jesteśmy wspólnikami, powinniśmy utrzymać jakiś próg koleżeństwa – wyciągnął w mą stronę dłoń na zgodę. Przyjąłem ją.

Całe napięcie dość szybko ulotniło się z nas obu. Nie wiem jak on, lecz ja na obecną chwilę postanowiłem odpuścić. Wystarczy, że z Jacksonem mam nieprzyjemne stosunki.

- Skoro mamy, chociaż minimalnie złapać wspólny język – zaczął – to może pójdziemy do pobliskiego baru? Wątpię, abyś preferował sernik i ciastko – nie miał na celu mnie urazić, choć przez chwilę analizowałem przenikliwie czy aby na pewno.

- A nie śpieszy ci się nigdzie? – Zapytałem.

- Miałem mieć wolne – mruknął. – A JB postanowił wcisnąć mi tą małą formalność, dlatego tu jestem – wyjaśnił wyraźnie niezadowolony zachowaniem szefa. – Więc niech nawet nie próbuje mnie pośpieszać!

- No to kiepsko... - Odparłem banalnie, ponieważ nie wiedziałem jak inaczej zareagować. Przejął się chłopak.

- Tak czy siak, zamierzam tu siedzieć póki Gyeom nie przyjdzie – wzruszył ramionami.

- Serio? Nie wystarczy, żebym sam go zapytał? – Podburzyłem się.

- Aż tak ci nie ufam – rzekł z przekąsem. – Wolę to usłyszeć od niego, osobiście.

MAFIA7 || GOT7Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz