-POV YUGYEOM-
- Przepraszam, ale naprawdę cię nie kojarzę... - Spuścił głowę zmieszany.
- Bambam, to nie jest zabawne... - Mruknąłem z żalem.
- J-ja nie żartuję...
Mark podszedł do nas zaintrygowany całą tą sytuacją.
- Yug, co jest? – Spytał. – Źle się czujesz? – Poklepał mnie po ramieniu mierząc Bama przenikliwie.
-POV JINYOUNG-
Kiedy wraz z Jacksonem przewracaliśmy całe pomieszczenie do góry nogami w celu znalezienia teczki – przy toaletce powstał jakiś trójkącik wzajemnej adoracji.
Próbowałem podsłuchać, o czym rozmawiają, jednakże Wang miał inne plany.
- Tej, Jinuś – pacnął mnie w kark szepcząc. – Myślisz, że zaraz się pocałują? Zobacz, oboje lecą na Yugyeoma.
A już liczyłem na jakieś elokwentne przypuszczenie...
- Morda – uciszyłem go, wróciwszy do dalszego monitorowania sytuacji.
Wszak Gyeom agresywnie zdjął dłoń Marka z ramienia i szybkim krokiem wyszedł z izby. Był mocno podirytowany. Nawet drzwiami trzasnął, a ma skubany sporo siły, więc poniosły pewny uszczerbek.
- Coś ty mu zrobił? – Warknął Tuan do białowłosego.
- J-ja nic... Przysięgam – zmalał natychmiastowo.
- Mhm – nie uwierzył. – Chyba musimy porozmawiać w nieco inny sposób.
Amerykanin wyciągnął gnata. Cholera, on jest jakiś niepoczytalny – pomyślałem.
- Jack – rzuciłem blondynowi dość poważne spojrzenie.
O dziwo zrozumiał gest. Błyskawicznie pognał w stronę szajki. Złapał najstarszego od tyłu wytrąciwszy mu broń. Wyrywał się, lecz nic nie wskórał. Przyznam, że w pewnym momencie przeszedł mnie jakiś dziwny gorąc. Wyglądało to niebezpiecznie. Jeżeliby go zabił – mielibyśmy spore kłopoty.
Wczoraj, na osobności z Jaebeomem rozmawiałem o tzn. „wszystkim i o niczym". W pewnym momencie powiedział, że podczas akcji ja przejmuję wodzę nad grupą, zostaje szefem. Przez to, zacząłem czuć jakąś szczególną presję, odpowiedzialność – zapewne, dlatego mój spokój został tak bezczelnie naruszony podczas tego incydentu.
Szczerze mówiąc, zawsze myślałem, że Jackson jest strasznie nieobliczany, a nawet agresywny, kiedy nie trzeba. Czyżbym się mylił? Przecież to Mark wpadł w jakiś dziwny amok, totalnie tracąc panowanie. Natomiast blondyna, można szybko sprowadzić na ziemię.
- Puść mnie do cholery! – Krzyknął.
- Puszczę, jak się uspokoisz – odparł. – Chcesz nam rozjebać akcję, hm? – Mięśniak zmienił ton, jakby mówił do dzieciaka. To jakiś nowy chwyt psychologiczny?
- Nie róbcie mi krzywdy... - Tajlandczyk ostro przejął się agresją napastnika. – J-ja przepraszam, jeżeli uraziłem wam kolegę, ale naprawdę nie-
- Dobra już – przerwałem mu. – Skoro już tak długo tu siedzimy, a doszła nam kolejna sprawa do wyjaśnienia – będę uprzejmy; twoja godność?
- Kunpimook Bhuwakul...
- Co kurwa? – Zdziwił się Wang. – Kun... Bhuuuu – ewidentnie pewne łączenia w mózgu chłopaka podległy awarii. – To jakiś łamacz językowy?
YOU ARE READING
MAFIA7 || GOT7
FanfictionGOT7, jako grupa przestępcza w satyrycznej otoczce. /////////// wolno pisane, bo miałam słomiany zapał do tej książki. :\