9 - "Kun... Bhuuuu"

116 12 0
                                    



-POV YUGYEOM-

- Przepraszam, ale naprawdę cię nie kojarzę... - Spuścił głowę zmieszany.

- Bambam, to nie jest zabawne... - Mruknąłem z żalem.

- J-ja nie żartuję...

Mark podszedł do nas zaintrygowany całą tą sytuacją.

- Yug, co jest? – Spytał. – Źle się czujesz? – Poklepał mnie po ramieniu mierząc Bama przenikliwie.

-POV JINYOUNG-

Kiedy wraz z Jacksonem przewracaliśmy całe pomieszczenie do góry nogami w celu znalezienia teczki – przy toaletce powstał jakiś trójkącik wzajemnej adoracji.

Próbowałem podsłuchać, o czym rozmawiają, jednakże Wang miał inne plany.

- Tej, Jinuś – pacnął mnie w kark szepcząc. – Myślisz, że zaraz się pocałują? Zobacz, oboje lecą na Yugyeoma.

A już liczyłem na jakieś elokwentne przypuszczenie...

- Morda – uciszyłem go, wróciwszy do dalszego monitorowania sytuacji.

Wszak Gyeom agresywnie zdjął dłoń Marka z ramienia i szybkim krokiem wyszedł z izby. Był mocno podirytowany. Nawet drzwiami trzasnął, a ma skubany sporo siły, więc poniosły pewny uszczerbek.

- Coś ty mu zrobił? – Warknął Tuan do białowłosego.

- J-ja nic... Przysięgam – zmalał natychmiastowo.

- Mhm – nie uwierzył. – Chyba musimy porozmawiać w nieco inny sposób.

Amerykanin wyciągnął gnata. Cholera, on jest jakiś niepoczytalny – pomyślałem.

- Jack – rzuciłem blondynowi dość poważne spojrzenie.

O dziwo zrozumiał gest. Błyskawicznie pognał w stronę szajki. Złapał najstarszego od tyłu wytrąciwszy mu broń. Wyrywał się, lecz nic nie wskórał. Przyznam, że w pewnym momencie przeszedł mnie jakiś dziwny gorąc. Wyglądało to niebezpiecznie. Jeżeliby go zabił – mielibyśmy spore kłopoty.

Wczoraj, na osobności z Jaebeomem rozmawiałem o tzn. „wszystkim i o niczym". W pewnym momencie powiedział, że podczas akcji ja przejmuję wodzę nad grupą, zostaje szefem. Przez to, zacząłem czuć jakąś szczególną presję, odpowiedzialność – zapewne, dlatego mój spokój został tak bezczelnie naruszony podczas tego incydentu.

Szczerze mówiąc, zawsze myślałem, że Jackson jest strasznie nieobliczany, a nawet agresywny, kiedy nie trzeba. Czyżbym się mylił? Przecież to Mark wpadł w jakiś dziwny amok, totalnie tracąc panowanie. Natomiast blondyna, można szybko sprowadzić na ziemię.

- Puść mnie do cholery! – Krzyknął.

- Puszczę, jak się uspokoisz – odparł. – Chcesz nam rozjebać akcję, hm? – Mięśniak zmienił ton, jakby mówił do dzieciaka. To jakiś nowy chwyt psychologiczny?

- Nie róbcie mi krzywdy... - Tajlandczyk ostro przejął się agresją napastnika. – J-ja przepraszam, jeżeli uraziłem wam kolegę, ale naprawdę nie-

- Dobra już – przerwałem mu. – Skoro już tak długo tu siedzimy, a doszła nam kolejna sprawa do wyjaśnienia – będę uprzejmy; twoja godność?

- Kunpimook Bhuwakul...

- Co kurwa? – Zdziwił się Wang. – Kun... Bhuuuu – ewidentnie pewne łączenia w mózgu chłopaka podległy awarii. – To jakiś łamacz językowy?

MAFIA7 || GOT7Where stories live. Discover now