54. Nie zasługuję na ciebie

576 23 4
                                    

David: Pogadamy?

Ja: Pewnie

David: Ale tak w cztery oczy

Ja: Okej

Ja: Kiedy i gdzie?

David: Za chwilę u ciebie będę

Ja: Czekam

Szczerze? Denerwowałam się tą rozmową. Nie wiedziałam czy zacznie na mnie krzyczeć, czy będzie raczej łagodny. David jest wybuchowy i dobrze o tym wiem. Nieraz przekonałam się o tym na własnej skórze. Czasami nawet nie pomyśli, a coś zrobi. Dlatego boję się go za każdym razem, kiedy wpadnie w złość i zdecydowanie nie lubię go w takiej wersji.

Kiedy zadzwonił dzwonek serce miałam w gardle. O czym dokładnie chce ze mną porozmawiać? Czy uda mi się go uspokoić, jeżeli zajdzie taka potrzeba? Dobrze wiedziałam, że kiedy David wpadnie w złość nie uda mi się go powstrzymać ani obronić się. Może powinnam zadzwonić do Leo. Nie, to chyba raczej zadziałałoby tylko jak płachta na byka.

Powoli i z ociąganiem ruszyłam do drzwi, żeby je otworzy. Kiedy to zrobiłam, ujrzałam oczywiście Davida, ale nie mogłam odczytać w jakim był nastroju. Jego twarz pozostała kamienna.

- Cześć, David - przywitałam się niepewnie. Przy nim czułam się winna, chociaż chyba nie miałam powodu. Przynajmniej tak mówi Leondre.

- Cześć, Daisy - odparł chłopak i szedł do środka, kiedy przesunęłam się w drzwiach, żeby go wpuścić.

Usiedliśmy razem na kanapie i siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Chyba żadne z nas nie wiedziało od czego zacząć. Kilka razy przez chwilę na końcu języka miałam słowo "przepraszam", ale od razu przypominały mi się słowa Leo, że wcale nie mam go za co przepraszać. Nie zrobiłam nic złego, ale z drugiej strony czułam, że to słowo byłoby teraz najwłaściwsze, żeby wypełnić tą ciszę.

- Powiesz coś w końcu? - zapytałam cicho i łagodnie. David milczał jeszcze przez chwilę i chyba zbierał myśli.

- Kochasz go? - zadał pytanie tak prosto z mostu, że przez kilka sekund musiałam przetwarzać w głowie to co do mnie powiedział. Nie miałam pojęcia jak odpowiedzieć na tak bezpośrednie pytanie.

- C-co? - zająkałam się.

- Pytam się, czy go kochasz - powtórzył dosadnie. Nie był zdenerwowany, ale nadal nie wiedziałam czy za chwilę nie wybuchnie. Wzdrygnęłam się lekko, kiedy usłyszałam ten nieco głośniejszy ton, chociaż David wcale nie krzyczał. Mówił swoim normalnym głosem.

- Nie wiem - odpowiedziałam po chwili zastanowienia, wpatrując się w swoje palce, którymi aktualnie się bawiłam, jakby to była najważniejsza rzecz na świecie. To jest mój tik nerwowy czy coś takiego. David westchnął ciężko.

- Czyli nie zaprzeczysz? - zadał kolejne pytanie, a ja delikatnie pokręciłam głową. - Rozumiem - mruknął cicho.

- Ale nie powiedziałam też, że go kocham - powiedziałam, jakby na swoje usprawiedliwienie. - Sama nie wiem co czuję. Lubię go

- Mhm - westchnął cicho i chciał wstać, ale przytrzymałam go za ramię, więc z powrotem usiadł. 

- Zostań - poprosiłam go. David był smutny. Bardzo smutny. Zobaczyłam to w jego oczach, kiedy spojrzał na mnie przez sekundę. Potem na powrót odwrócił wzrok w inną stronę, byleby tylko na mnie nie patrzeć. - Przepraszam - powiedziałam w końcu, bo czułam, że muszę to zrobić. Ale to i tak nie pomogło. Nadal czułam się winna.

- Nie masz za co. Serce nie sługa - wzruszył ramionami, jakby wcale się tym nie przejmował, ale oboje wiedzieliśmy, że było zupełnie inaczej. Cały czas usiłował się uśmiechnąć, ale wychodził z tego jedynie grymas i od razu widać było, że jest to uśmiech wymuszony. Wcale nie było mu do śmiechu. I mi zresztą też. Poczucie winy cały czas we mnie rosło. Miałam coraz większą ochotę powiedzieć, że wcale nie zależy mi na Leondre, byleby tylko nie miał już takich smutnych oczu i się uśmiechnął. Ale ja nie mogłam skłamać, bo David od razu zobaczyłby prawdę w moich oczach. Bądź co bądź znał mnie już dość długo, żeby rozpoznać kiedy kłamię.

- Wiesz, że nie chcę, żebyś był na mnie zły - spróbowałam spojrzeć mu w oczy, ale David nadal unikał mojego wzroku.

- Nie jestem  - odparł i brzmiał przekonująco, więc nic z tego nie rozumiałam. Kiedy rozmawialiśmy ostatnio złość aż z niego kipiała. - Już nie jestem na ciebie zły, bo zrozumiałem kilka rzeczy - spojrzał na mnie, ale to był tylko ułamek sekundy i nie zdążyłam zobaczyć, co dokładnie czuje. 

- Na przykład? - zapytałam cicho, ale nie wiedziałam czy chciałam wiedzieć.

- Na przykład, że po tym co ci zrobiłem nie jesteś nawet w stanie do końca mi wybaczyć, a co dopiero pokochać.

- David - położyłam mu dłoń na kolanie, żeby poczuł, że mówię szczerze. - Ja już dawno wybaczyłam ci to wszystko.

- Ale nie na tyle, żeby zakochać się we mnie, a nie w nim - przez chwilę panowała cisza. Nie zaprzeczałam, bo nie widziałam już sensu. - Chyba muszę już iść - wstał, a ja razem z nim. Na początku chciałam znowu go zatrzymać, ale miałam wrażenie, że za chwilę David się rozsypie, a ja nie chciałam być tego świadkiem.

Chłopak już szedł w stronę korytarza, a ja przypomniałam sobie o czymś. To był zły moment na tego typu rozmowę, ale później okazja mogła się już nie nadarzyć. Musiałam zapytać o to teraz.

- Nie wiem, czy to odpowiednia chwila - zaczęłam, a David stanął w miejscu. Wreszcie na mnie spojrzał.

- Śmiało - zachęcił mnie, żebym mówiła. Dobrze wiem, że miał nadzieję na inne słowa, ale nie mogłam kłamać mu prosto w oczy. Nie mogłam mu powiedzieć, że go kocham i że Leo nic dla mnie nie znaczy. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić.

- Chodzi o to, że Leondre... znaczy pan Devries - poprawiłam się szybko, ale David i tak westchnął, kiedy wypowiedziałam imię nauczyciela. - Pan Devries - powtórzyłam - zaprosił mnie na koncert z okazji moich urodzin - mówiłam cicho i niepewnie. - Ale raczej dobrze wiesz, że nie mogę powiedzieć rodzicom, że idę właśnie z nim, więc powiedziałam, że pójdę z tobą - zatrzymałam się na chwilę i na jednym wdechu powiedziałam: - Mógłbyś mnie kryć?

- Jasne - powiedział chłopak, jakby moje słowa w ogóle go nie ruszyły, ale David właśnie się załamał i ja to wiedziałam, chociaż on doskonale potrafił ukrywać uczucia. A może się myliłam, David w ogóle teraz już nie czuł nic, tak bardzo go złamałam. Nie wiem, nie potrafiłam tego określić.

David szepnął pod nosem coś jakby "nie zasługuję na ciebie, on będzie dla ciebie lepszy, ja nawet nie pamiętałem o twoich urodzinach". To mówiąc wyszedł z domu.

Zostałam sama i potrzebowałam chwili, żeby otrząsnąć się ze wcześniejszych wydarzeń. Moje emocje mieszały się ze sobą. Z jednej strony czułam się winna i zła na samą siebie, że nie potrafiłam, ani chyba nawet nie chciałam pomóc Davidowi, kiedy on cierpiał. Ale z drugiej strony cieszyłam się na nadchodzący koncert i właśnie to uczucie przezwyciężyło po kilku, może kilkunastu minutach, więc już z lekkim uśmiechem na ustach napisałam do Leo.

Ja: Leondre Znowuniepamiętamjakmasznadrugieimię Devries, mam nowinę

Mr. Devries: Po pierwsze: na drugie mam Antonio i zapamiętaj to

Ja: Mrrr

Mr. Devries: Już się nie podniecaj

Ja: A co jest po drugie?

Mr. Devries: Po drugie to mów co to za nowina

Ja: David zgodził się mnie kryć

Mr. Devries: Serio? Rozmawiałaś z nim?

Ja: Rozmawiałam

Mr. Devries: I jak?

Ja: Później ci opowiem

Ja: Na razie ważne jest to, że mogę jechać z tobą na koncert!

Mr. Devries: Strasznie się cieszę

Ja: No, ja też

Mr. Devries: To będzie niezapomniana noc

Ja: Na pewno

🙊🙊🙊🙊🙊🙊🙊

Już się nie mogę doczekać, aż wybije 5000 wyświetleń i będę mogła pokazać Wam nową książkę!

~ Ami ❤️

mr. devries - teacherWhere stories live. Discover now