64. Uwodzenie

496 22 9
                                    

- Hej, mała - przywitał się Leondre z cwaniackim uśmiechem na ustach.

- Mała to... - zaczęłam, ale nie dokończyłam zdania. Leo się zaśmiał.

- No śmiało, dokończ - zachęcił, a ja zasłoniłam włosami swój rumieniec.

- Nie - powiedziałam. - Chyba lepiej nie.

- No właśnie. - Leondre nadal się śmiał, ale szedł już do mojego pokoju, zupełnie jakby był u siebie, a ja szłam za nim, jakbym była tu gościem.

- Co będziemy dzisiaj robić? - zapytałam, siadając na łóżku.

- Przytulać się? - odpowiedział pytaniem i przygniótł mnie swoim ciałem, więc teraz ja leżałam na łóżku, a Leondre w najlepsze leżał sobie na mnie.

- Leo, zejdź, to wcale nie jest przytulanie tylko przygniatanie - powiedziałam, próbując zepchnąć z siebie mężczyznę. Jeszcze chwilę i zacznie mi brakować powietrza. Leondre niechętnie sturlał się na łóżko. - Dziękuję - odetchnęłam.

- Tobie nigdy nic nie pasuje - mruknął, ale bez wyrzutów. - Więc co chcesz robić?

- Sama nie wiem, mi to wszytko jedno - wzruszyłam ramionami. - Jak dla mnie to możemy nawet spać.

- Jeżeli chcesz - skomentował i momentalnie zamknął oczy.

- Tylko żartowałam. - Trzepnęłam go w ramię. - Wcale nie chce mi się spać - powiedziałam, ale Leo nie zareagował. Zdawałoby się, że naprawdę śpi, ale minęło zbyt mało czasu, żeby mógł zasnąć. Nikt nie zasypia w 3 sekundy. - Leondre Antonio Devries... - zaczęłam, ale mężczyzna mi przerwał.

- W końcu pamiętasz moje drugie imię - mruknął z uznaniem.

- Pamiętam.

- Fajnie - powiedział i otworzył oczy. - Ale lepiej zastanów się co chcesz robić, bo naprawdę zasnę.

- Raczej nie skończyłoby się to dobrze.

- Dlaczego?

- Dlatego, geniuszu - powiedziałam z ironią w głosie - że jeżeli wrócą moi rodzice i zobaczą nas śpiących razem to wcale nie będzie tak łatwo się im z tego wytłumaczyć.

- W sumie racja - odparł po chwili. - Więc wymyśl coś innego.

- Dlaczego niby ja?

- Bo ja tak mówię.

- Ta odpowiedź to nie odpowiedź.

- To masz problem - wzruszył ramionami. - Ja mam czas, mogę poczekać, aż wpadniesz na jakiś interesujący pomysł.

- Film? - zaproponowałam od niechcenia. Naprawdę nie mogłam wpaść na coś innego, w głowie miałam pustkę.

- Jaki?

- Wszytko jedno.

- To ja chyba mam lepszy pomysł. - Leondre wstał z łóżka, a ja spojrzałam na niego zaciekawiona, ale nie miałam najmniejszego zamiaru wstawać razem z nim.

- Zaskocz mnie - mruknęłam, a Leo usiadł przy biurku.

- Wyciągaj podręczniki i zrobimy sobie korepetycje - powiedział, a ja zgromiłam go wzrokiem.

- Nie ma mowy - odparłam stanowczo.
- Miałaś swoją szansę na wymyślanie jakiegoś ciekawego zajęcia, ale jej nie wykorzystałaś - przypomniał mi. - Więc dlatego teraz będziesz się uczyć.

- Bez szans. Nie zmusisz mnie - powiedziałam bojowo. Leondre podniósł do góry brwi, jakby rzucał mi wyzwanie i pytał: "naprawdę? a chcesz się przekonać?", a jego usta były wykrzywione w chytrym uśmiechu. - Co ty kombinujesz? - zapytałam, ale on nie odpowiedział tylko podszedł do mnie i stanął przed łóżkiem.

- Masz ostatnią szansę - ostrzegł.

- Chyba nie będziesz mnie łaskotał? - zakpiłam. Mógł się naprawdę sporo rozczarować, bo nie miałam łaskotek.

- Nie będę - odparł. - Raz - zaczął odliczać. Zupełnie mnie to nie ruszało, więc ani drgnęłam. Leżałam spokojnie na plecach z rękoma założonymi pod głową. - Dwa - ciągnął dalej.

Do trzech już nie doliczył. Wszedł kolanami na łóżko i oparł się rękoma po obu stronach moich bioder. Złożył jednego całusa na moim kolanie. Ten gest nieco mnie zaniepokoił, ale też ale też bardzo spodobał. Chciałam przekonać się co będzie dalej. Przesunął się nieznacznie do przodu i złożył pocałunek mniej więcej na środku mojego uda. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się szeroko. Wyglądał tak bardzo seksownie. Nadal na czworakach przesunął się trochę wyżej i pocałował mój brzuch, a potem rękę. Fascynowało mnie to i chociaż wiem, ze nie powinnam, to chciałam więcej. To jak Leo działał na mnie w tamtym momencie było nie do opisania. Cały czas miałam jednak nieodparte wrażenie, że za tym jego działaniem stało coś więcej. W końcu chodziło mu o to, żeby zagonić mnie do biurka. Tylko ciekawe jak miał zamiar to zrobić, skoro takie jego zachowanie wcale mi nie przeszkadzało.

- Co ty kombinujesz, Leo? - zapytałam całkowicie zbita z tropu. Nie pojmowałam jego działania. Jak miał zamiar osiągnąć cokolwiek takim zachowaniem. Mężczyzna znowu uśmiechnął się złośliwie, ale nie odpowiedział, zbliżył się jedynie do mojej twarzy. I wtedy go przejrzałam. - Leondre! - warknęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej. Chłopak się zaśmiał.

- Trochę ci to zajęło - powiedział, siadając obok mnie całkowicie rozluźniony. - To co? Idziesz się uczyć, czy dalej mam się z tobą bawić? - zapytał chytrze.

- To wcale nie była miła zabawa - oburzyłam się. - Grasz nie fair.

- Kiedy tak na ciebie patrzyłem to nie widziałem, żebyś jakoś specjalnie bardzo się sprzeciwiała.

- Cham - mruknęłam.

- Idziemy się uczyć? - ponowił pytanie.

- Nie wolno uwodzić dziewczyny dla swoich niecnych celów - pouczyłam go, ale chyba wcale się tym nie przyjął.

- Wcale cię nie uwodziłem.

- Kłamiesz - powiedziałam, wstając z łóżka, a następnie usiadłam przy biurku. Leo uśmiechnął się zwycięsko i dosiadł się do mnie. No i zaczęliśmy naukę.

✨✨✨✨✨✨✨

Jak tam przygotowania do Sylwestra, Bejbisie? Ja jestem ciągle w proszku i nie wiem nawet w co sie ubiorę 😄

~ Ami ❤️

mr. devries - teacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz