69. Niespodzianka?

495 18 22
                                    

- Mogę do łazienki? - zapytałam z podniesioną ręką. Leo spojrzał na mnie, a ja ponagliłam go spojrzeniem. Naprawdę mi się spieszyło.

- Dobrze, Daisy - odparł, a ja pospiesznie wyszłam z klasy.

W ostatniej chwili zdążyłam pochylić się nad sedesem zanim zwymiotowałam. Już od rana nie czułam się za dobrze, ale mimo to poszłam do szkoły, co najwyraźniej było błędem. Jeszcze przez jakiś czas klęczałam na podłodze w szkolnej łazience, czekając na kolejne wymioty, ale one na szczęście nie nadeszły, choć i tak ciągle czułam się okropnie. Po pewnym czasie wstałam, opłukałam buzię wodą i wróciłam do klasy. Wszystkie oczy były zwrócone w moją stronę, bo nie było mnie dosyć długo. W tym momencie znowu poczułam straszną falę mdłości i tym razem nie zdążyłam już pobiec do łazienki, a moje śniadanie wylądowało na podłodze. O mój Boże, co za wstyd...

* * *

- Jak się czujesz? Już ci lepiej? - I zapytał Leo, kiedy rozmawialiśmy przez telefon.

- Tak, już czuję się dobrze. Mniej więcej - dodałam jednak po chwili, kiedy znowu zebrało mi się na wymioty. Tym razem był to fałszywy alarm, więc zatrzymała się w połowie drogi do łazienki i odetchnęłam z ulgą. - Chyba zjadłam coś nieświeżego - stwierdziłam.

- Chcesz, żebym przyjechał do ciebie, kiedy skończę lekcje? - zaproponował, ale ja nie chciałam, żeby oglądał mnie w tym stanie, kiedy rzygam co 5 minut. I tak już widział za dużo. Na samą myśl to tym, co zdarzyło się w klasie robię się czerwona.

- Lepiej nie, radzę sobie - zapewniłam. - Pójdę się położyć - oznajmiłam, a potem wymieniliśmy się uprzejmościami związanymi z pożegnaniem, a następnie się rozłączyłam.

* * *

- Kurwa - warknęłam, a łzy zebrały się w moich oczach. - Dwie kreski - stwierdziłam i po kolei sprawdziłam wszystkie inne testy ciążowe, które zrobiłam dla pewności. Wszystkie wskazywały wynik pozytywny.

Zrezygnowana i załamana bezwiednie usiadłam na podłodze. I co ja mam teraz zrobić? Łzy same zaczęły spływać mi po policzkach, a ja nawet nie próbowałam ich powstrzymać.

Już po mnie...

Pierwsze co przyszło mi na myśl, to to żeby zadzwonić do Davida. Bałam się jego reakcji, ale wolałam powiedzieć to najpierw jemu, bo reakcji Leondre bałam się jeszcze bardziej. Co będzie, jeżeli zostawi mnie, kiedy się dowie?

- David, proszę, przyjdź do mnie szybko - poprosiłam płaczliwym głosem. Chociaż chciałam się uspokoić, to nie mogłam przestać płakać, byłam okropnie przerażona.

- Co się stało? - zapytał zdezorientowany chłopak.

- Po prostu przyjdź - powiedziałam i rozłączyłam się.

Nie czekałam długi. Po około 10 minutach do mojego pokoju wbiegł zdyszany David. Kiedy zobaczył w jakim jestem stanie szybko poszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Tego właśnie teraz potrzebowałam - wsparcia.

- Daisy, co ty najlepszego narobiłaś? - zapytał że współczuciem w głosie. Domyślił się, bo od razu można było zauważyć testy ciążowe porozrzucane po całym pokoju. - To dziecko Leondre, prawda?

Delikatnie skinęłam głową i jeszcze mocniej się rozpłakałam.

- Co ja mam teraz zrobić? - zapytałam zrozpaczona.

- Powiedzieć mu - poradził, ale to wcale mi nie pomogło. - Obawiam się, że już nic więcej nie da się zrobić.

* * *

- Co się dzieje, kochanie? - zapytał Leo, a ja wiedziałam, że muszę mu to wreszcie powiedzieć. Zasługuje, żeby znać prawdę, nawet jeśli to ma oznaczać nasz koniec. - Zachowujesz się ostatnio jakoś inaczej - stwierdził.

- Usiądź - poprosiłam, a mężczyzna zrobił to i chwycił mnie za biodra, a potem posadził mnie sobie na kolanach. - Posłuchaj mnie uważnie i nie złość się od razu.

- Jest aż tak źle?

- Jest - potwierdziłam. - Jest okropnie.

- Na pewno nie. Mów śmiało - zachęcił. Spuściłam głowę i wzięłam głęboki wdech.

- Jestem w ciąży - wyznała szybko. - Niespodzianka? - zapytałam, starając się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego jedynie krzywy grymas. Sekundę potem latałam już w powietrzu, jakbym była na karuzeli. Zdziwiła się słysząc śmiech Leo. Założyłam ręce na jego szyji, gdyby jednak okazało się, że mną zamiar mnie puścić.

- Tak się cieszę, skarbie - I powiedział, ostrożnie stawiając mnie na ziemię. Jego uśmiech był zaraźliwy i ja też lekko się uśmiechnęłam.

- Naprawdę?

- Naprawdę - przytaknął. Klęknął i położył dłonie na moje biodra. - Cześć, maluchu - powiedział do mojego brzucha. - Tutaj twój tatuś. Chciałem Ci powiedzieć, że już nie mogę się ciebie doczekać - dodał i przytulił mnie nadal klęcząc, a ja zatopiłam ręce w jego włosach. Już teraz wiedziałam, że nasz związek jest naprawdę silny i razem przetrwamy wiele.

🎠🎠🎠🎠🎠🎠

No i masz, zaciążyła, ale na szczęście Leo to porządny chłopak, no nie?

I to właśnie był początek dnia końca tego opowiadania. Przewidziane jest jeszcze tylko kilka rozdziałów, które szczerze powiedziawszy są już napisane. Rozdział podajrze 74. będzie epilogiem i tak jak się spodziewałam, płakałam, giełdy postawiłam ostatnią kropkę tego opowiadania. Mogło to wyglądać nieco dziwnie, zważywszy na to, że siedziałam wtedy na WOSie, ale raczej się tym nie przejmował am. Tak więc, już niedługo będzie definitywny koniec tego opowiadania i trochę mi żal, ale oczywiście od razu spieszę do Was z następnym 😊


~Ami ❤️

mr. devries - teacherWhere stories live. Discover now