74. Prawdziwa rodzina

450 22 11
                                    

Cholera.

Spojrzałam na swoje spodnie.

Cholera.

Były mokre.

W kroku.

Cholera.

Pierwsza myśl: Boże, posikałam się, szczyt żenady. Jak gówniarz z przedszkola.

Druga myśl: Cholera!!!!!

- Leo! - zawołałam spanikowana. - Leo! - krzyknęłam jeszcze raz. - Leondre Antonio Devries, cholera jasna, chodź tu szybko! - wydałam się i chłopak w końcu wbiegł do mojego pokoju. Znacząco wskazałam ręką na moje spodnie.

- Daisy - zaczął z nie smakiem w głosie. - Czy ty...? - zapytał niepewnie, krzywiąc się nieco.

- Nie, idioto! Wody mi odeszły!

Wyraz twarzy mężczyzny zmienił się diametralnie. Był zszokowany, zagubiony i kompletnie nie wiedział co robić.

- No rusz się, zrób coś - nakazałam stanowczo, a ten jakby obudził się z transu zaczął biegać odtąd dotąd i szukać jakichś rzeczy, które wcale nie były nam potrzebne. Przecież torba stała przygotowana już w mojej szafie.

Jęknęłam, kiedy nadszedł pierwszy skurcz. Nie był szczególnie silny, ale znacznie mocniejszy niż zazwyczaj.

- Torba - wymamrotałam, dotykając swojego brzucha i pochylając się, próbując w jakikolwiek sposób uśmierzyć ból.

Cały dom zaczął panikować. A co mówiła pani doktor? Najważniejszy jest spokój. A najspokojniejsza w tym wszystkim chyba byłam ja. Każdy biegał w przeciwnym kierunku, kiedy Leondre próbował zaprowadzić mnie do samochodu. I co to niby za wielką afera? Conajmniej jakby ktoś umierał, a nie się rodził.

Skurcze stawały się coraz czestrze i coraz bardziej przybierały na siłę. Po pewnym czasie już ledwo mogłam oddychać i z trudem powstrzymywałam się od krzyku. Tata prowadził i złamał chyba wszystkie przepisy drogowe, kiedy na skręcenie karku jechał do szpitala. Na miejscu od razu się mną zajęli. Leo przez cały ten czas dzielnie trzymał mnie za rękę, kiedy ja prawie łamałam mu kości u dłoni. Mimo to wcale nie było mi lepiej. Bolało jak cholera i głupie gadanie, że już za chwilę będzie po wszystkim w niczym nie pomagało. Wcześniej nie bałam się porodu, ale teraz błagłam Boga, żeby to jak najszybciej się skończyło.

Ulga, którą poczułam, kiedy tylko usłyszałam płacz dziecka była nie do opisania. Wcześniej razem z Leo zdecydowaliśmy, że płeć dziecka będzie dla nas niespodzianką i teraz przyszła ta chwila, kiedy mieliśmy dowiedzieć się czy to chłopiec, czy dziewczynka.

- Dziewczynka - powiedziała pani doktor. Zaczęłam płakać i zauważyłam, że Leo również nie mógł się powstrzymać. Z uśmiechem na ustach pocałował mnie w czoło.

- Widzisz, mówiłem, że będzie dziewczynka - powiedział z ustami przy moim czole.

Położna podała mi dziecko na ręce. Nie mogłam opisać uczucia, które zrodziło się we mnie, kiedy tylko spojrzałam w te brązowe oczka, kiedy obięłam tą małą istotkę ramionami. Os razu na delikatnie jak umiałam przytuliłam do siebie maleństwo. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że noworodek jest tak mały i kruchy. Bałam się, że przez przypadek mogę zrobić jej krzywdę. Była taka drobna i bezbronna i to ja razem z Leondre odpowiadaliśmy za jej bezpieczeństwo. Dlatego przysięgłam sobie, że będę najlepszą mamą, jaką mogło wymarzyć sobie moje maleństwo.

- Witaj Michelle. - Leondre pochylił się nad dziewczynką.

- Czyli jednak? - zapytałam. Mężczyzna z uśmiechem skinął głową.

Od długiego czasu dyskutowaliśmy o tym, jakie imię będzie nosić nasze dziecko. Nalegałam, żeby gdyby urodziła się dziewczynka, dostała imię po mojej nieżyjącej już babci. Leondre jednak nie podobało się to imię, ale dzisiaj jednak właśnie tak nazwał naszą córeczkę. Zadowolona ucałowałam policzek Leo.

- Dziękuję - powiedziałam i ponownie spojrzałam na małą Michelle. - Chciałbyś wziąźć ją na ręce?

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. A co jeśli ją upuszczę? - Skrzywił się na tę myśl.

- Nie upuścisz - zapewniłam.

Delikatnie podsunęłam chłopakowi naszą córeczkę. Niepewnie wziął ja w ramiona. Widok Michelle na rękach u Leondre niesamowicie mnie rozczulił, przez co jeszcze bardziej się rozpłakałam.

To był jeden z najszęśliwszych dni w moim życiu. W końcu byliśmy rodziną, prawdziwą rodziną.

💟💟💟💟💟💟

To ostatni rozdział tego opowiadania 😢 13 marca wstawię epilog i zarazem prolog kolejnego opowiadania

Zastanawiam się, czy uda Wam się wbić 9 tys do końca tej książki

~ Ami ❤️

mr. devries - teacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz