Wkurzona Elizabeth

1.5K 84 229
                                    

—Zwalniam cię.—Powiedziałam wkurzona.

Po tych słowach Alis wybiegła z pokoju z płaczem. Nic sobie z tego nie zrobiłam i czytałam dalej książkę. W pewnym momencie w moim pokoju pojawiły się trzy osoby a mianowicie Ciel, Elizabeth i Sebastian.

—Margaret jak mogłaś co ona ci zrobiła!?!—Lizzy zaczęła na mnie krzyczeć.

—...—Chciałam już coś powiedzieć ale nie zdążyłam.

—Zadałam ci pytanie masz odpowiedzieć!!!—Nie przestała się drzeć.

—A jak ci nie odpowiem to pójdziesz poskarżyć się rodzicą?—
Zakpiłam sobie z niej na co Ciel się uśmiechnął.

—Nie masz prawa jej zwolnić!—Podniosła głos.

—Oj chyba mam bo to MOJA służącą—Zaakcentowałam słowo moja.

—Tak to dlaczego ją zwalniasz bo była ciekawa?!—Zapytała jakby myślała, że ma rację.

—Słuchaj mnie świat nie kręci się wokół ciebie. Zwolniłam ją bo nie jestem zadowolona z jej pracy.—Powiedziałam poważnie.

—Ona się stara powinaś to docenić!—Nie dawała za wygraną.

—Ciel co byś zrobił gdyby ktoś z twojej służby weszdł do twojego pokoju jak do siebie, spóźnił się o godzinę z podwieczorkiem i przygotował ci coś na co jesteś uczulony?—Zapytałam dobrze znając odpowiedź.

—Zwolniłbym tą osobę.—Odpowiedział bez zastanowienia.

—Widzisz Lizzy Ciel też by zwolnił Alis.—Powiedziałam z wyższością.

—Przesadzasz, co ona ma teraz zrobić hę? Nie ma gdzie mieszkać. Jeżeli nie przyjmiesz jej spowrotem to ja ją zatrudnię!—Zagroziła mi, śmieszne.

—Wiesz co jak chcesz to sobie ją weź ale teraz wyjdź z mojego pokoju, bo nie mam ochoty na ciebie patrzeć.—Wycedziłam.

—Panienko.—Powiedział Sebastian

—Słucham.—Powiedziała patrząc w jego stronę.

—Każdy zasługuje na drugą szansę.—Zaczął.

—Sebastianie ja przez ten cały czas przymykałam oko na jej wszystkie błędy.—Powiedziałam chłodno.

—Więc jednak chodzi ci o jej ciekawość.—Znowu zaczęła mówić o tym samym.

—Chodzi mi o te ciasto na które jestem uczulona. Teraz możecie już stąd wyjść?!—Wyprosiłam ich z pokoju.

—Tak przepraszamy.—Powiedzieli wtym samym czasie Ciel z Sebastianem.

—Nie masz serca!!!—Krzyknęła blond włosa.

Wtedy wszyscy na nią spojrzeli ze zdziwieniem. Ona mówi, że ja nie mam serca to jakiś żart, a jak ona zabrała mi rodziców tylko dla siebie to było dobrze to miała serce. To przez nią jestem taka jaka jestem ukrywam moje talenty, bo nie mam komu ich pokazywać odsunełam się od wszystkich no dobra prawie wszystkich, ponieważ prawie nikt się mną nie interesował.

—Nie mam serca, a ty nie masz ani serca ani rozumu, a teraz wyjdź stąd.—Wysyczałam w jej stronę.

—Serce to ona ma i za duże.—Powiedział zdziwiony moimi słowami Ciel.

—Jesteś w błędzie Ciel ona nie ma serca.—Odparłam oschło.

—Co??? Jak możesz tak mówić???—Zapytała zdziwiona.

Wstałam otworzyłam drzwi i wskazałam ręką na wyjście Ciel i jego lokaj wyszli, a blond włosa stała w miejscu i nie chciała wyjść więc kulturalnie wypchnełam ją za drzwi. Wkurzona przygotowałam sobie kąpiel i po paru minutach byłam już w wanie. Po wykąpaniy się poszłam spać. Od przyjazdu minął tydzień dzisiaj mamy wrócić do domu przez ten tydzień nie odzywałam się do Elizabeth, a ona do mnie.
Zeszłam do jadalni gdzie czekali już na mnie Elizabeth, Ciel i  Sebastian.

—Ciel chodź ze mną do ogrodu.—Powiedziała od razu jak mnie zobaczyła.

—Nie chce.—Powiedział zimnym tonem głosu.

—Cielll!!! Proszę!!! Cielll!!!—Nalegała cały czas krzycząc.

—Zamilknij on nie chce z tobą iść czego ty nie rozumiesz?!—Podniosłam na nią głos.

—Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy.—Wysyczała.

—Będę robiła co mi się podoba, nie dziwie się dlaczego Edward nie przyjechał. Jestem tu tylko ze względu na mamę. Nie chciałam spędzać z tobą czasu, bo jesteś dziecina.—Powiedziałam jej to prosto w twarz.

—Nie odzywaj się do mnie.—Powiedziała żałośnie.

—Chyba muszę pokazać ci kto jest tu lepszy wyzywam cię na pojedynek na szermierkę?—Powiedziałam to z wyższością.

—Dobrze wiesz, że wygram mama mnie uczyła.—Mówiła dumna z siebie.

—To może się założymy???—Zaproponowałam.

—Zgoda. Jeżeli wygram to z powrotem zatrudnisz Alis i ja będę codziennie wybierała ci sukienki.—Powiedziała.

—Jak ja wygram zerwiesz zaręczyny z Cielem.—Powiedziałam patrząc jej w oczy.

—Co???—Zapytała zdziwiona.

—Przecież ze mną wygrasz.—Mam nadzieję, że się nabierze.

—Racja! Idź się przygotować za godzinę zaczynamy.—Powiedziała zadowolona.

—Nie zaczynamy teraz.—Jeestem niecierpliwa.

—Dobra.—Zgodziła się że mną.

Wszyscy udaliśmy się do pokoju w którym Ciel uczył się szermierki.
Sebastian podał nam miecze i walka się zaczęła na początku dawałam niebiesko okiej fory  żeby myślała, że ma szansę. Spojrzałam na narzeczonego mojej siostry jego miną była taka jak zawsze oschła, bez emocji on znał umiejętności Elizabeth. No nie powiem walczyła nawet dobrze ale i tak słabo.

—Dobra koniec forów.—Powiedziałam znudzona.

—Jakich forów?—Zapytała zdezorientowana.

W tym momencie wygrałam przeciełam jej kawałek policzka. Uśmiechnełam się triumfalnie i się ukłoniłam.

—Przegrałaś i kto jest lepszy co?!
O zapomniałabym musisz zerwać zaręczyny z Cielem.—Kpiłam sobie z niej.

—Za co mnie tak nienawidzisz?!—Domyśl się

—Powiem krótko zabrałaś mamę dla siebie.—Ona naprawdę jest strasznie głupia.

—Co nieprawda!!!—Zaprzeczyła.

—Jeszcze beszczelnie kłamiesz.

—Ja... ja—Czyżby nie wiedziała co powiedzieć?

—Przegrałaś musisz zerwać zaręczyny.—Przypomniałam.

—Ale ja go kocham nie mogę zerwać zaręczyn zresztą mama będzie zła.—Tłumaczyła się.

—Mało mnie to obchodzi. Założyłyśmy się.—Gdybym przegrała to bym się wywiązała z umowy a nie zaczęła wymyślać.

—Ciel przeraszam zrywam zaręczyny.—Powiedziała załamana.

—Nareszcie.—Powiedział zadowolony Ciel.

Paniczu.—Upomniał go Sebastian.

—Znaczy jak możesz?—Udał załamanego.

—Ciel dzisiaj z Lizzy wracam do rezydencji przyjadę za tydzień i wtedy zajmiemy się sprawą dobrze?—Zapytałam dla pewności.

—Dobrze.—Zgodził się.

Wyszłam zadowolona z siebie czekałam na naszą dorożkę. Długo nie musiałam czekać pojazd czekał na nas przy rezydencji powoli weszłyśmy do pojazdu i odjechałyśmy nie rozmawiałyśmy przez całą drogę. W domu Elizabeth poinformowała rodziców o zerwaniu zaręczyn Edward był zadowolony, a rodzice bardzo źli. Mama była tak zła, że unikała blond włosej i na dodatek rozmawiała ze mną jak z moją siostrą. Pierwszy raz od tak dawna się cieszyłam i byłam uśmiechnięta. Tak skończył się ten piękny dzień.

𝕄𝕒𝕣𝕘𝕒𝕣𝕖𝕥 𝕄𝕚𝕕𝕗𝕠𝕣𝕕 𝕂𝕦𝕣𝕠𝕤𝕙𝕚𝕥𝕤𝕦𝕛𝕚 [❌]Where stories live. Discover now