Wyjazd

1K 62 26
                                    

Z rana obudził mnie Edward byłam troszkę zdziwiona ale przypomniało mi się, że dziś wyjeżdża. Przytuliłam się do niego co odrazu odwzajemnił wyszedł z pokoju a ja zrobiłam szybko codzienne czynności. Byliśmy już na śniadaniu po zjedzeniu posiłku poszliśmy wszyscy się pożegnać z nim. Już odjeżdżał ostatni raz mu pomachałam odmachał mi kilka łez spłynęło mi po policzku.

—Margaret co się stało?—Zapytała zmartwiona Lizzy.

—Nic.—Odpowiedziałam ukrywając mój płacz.

—Przecież widzę, że płaczesz.—Powiedziała.

—Lizzy zostaw Margaret!—Rozkazała mama.

Poszłam do pokoju za parę minut ma przyjechać Alois ech musze z nimi jechać do sklepów. Siedziałam sama w ciszy wytarłam policzki zeszłam na dół akurat ktoś zapukał a Lizzy biegła do drzwi nie rozumiem jej wczoraj chciała żebym pomogła jej się schować a dzisiaj na niego czeka coś tu nie gra.

—Witaj Elizabeth witaj Margaret!—Przywitał się energicznie.

Lizzy-Margaret chodź szybko mieliśmy jechać do sklepów.—Powiedziała rozpromieniona.

—Dobrze, już co ci się tak śpieszy?—Zapytałam.

—Ciel ma jutro urodziny jesteś jego narzeczoną musisz kupić mu jakiś super prezent.—Tego to nie wiedziałam.

—Co Ciel ma jutro urodziny???—Zapytałam z nadzieją, że tylko żartuję.

—Tak, nie mówił ci?—Zapytała spokojnie.

Szybko znaleźliśmy się w dorożce jechaliśmy Alois i Lizzy o czymś dyskutowali natomiast ja patrzałam za szybę myślałam co mogę mu kupić. Nawet nie zauważyłam, że jesteśmy już w sklepie Alois i Lizzy wybierali mi sukienkę granatową. Oni sobie też kupowali kreacje na urodziny mojego narzeczonego. Chcieli zrobić mu imprezę nawet Sebastian zgodził się zająć czymś jubilata. Teraz kupujemy mu prezenty ja nie mogę znaleźć czegoś dobrego tamta dwójka już kupiła mu prezenty. Lizzy zaciągneła swojego narzeczonego do sklepu z dekoracjami zabroniłam im kupować różowych rzeczy. Ja chodziłam i nie mogłam się zdecydować co mu kupić w końcu zdecydowałam się na coś oryginalnego. Teraz wracaliśmy do naszej rezydencji Edward dziś wyjechał a ja już za nim tęsknię jestem ciągle smutna.
Siedzę w swoim pokoju trzymam w ręce moje zdjęcie ze mną i moim kochanym braciszkiem. Niespodziewanie do mojego pokoju wparował Alois.

—Margaret wiesz co się stało???
—Zapytał z wielkim uśmiechem na ustach.

—Nie wiem co takiego?—Zapytałam od niechcenia.

—Lizzy się do mnie wprowadza!—Mówi to cały uśmiechnięty i zadowolony.

—Co? Kiedy?—Zapytałam.

—Już jutro.—Powiedział.

—Co proszę? Dlaczego tak szybko?—Zapytałam.

—Po co marnować czas?—Marnować czas eh.

—Nie myślisz, że to za wcześnie?—Zapytałam.

—Nie!—Odpowiedział.

—Zaraz będzie kolacja powinniśmy już być w jadalni.—Powiedziałam.

Wyszliśmy z mojego pokoju no super teraz jeszcze Elizabeth się wyprowadza co ja będę teraz robić? Rodzice będą zajęci moje rodzeństwo już tu nie mieszka zostałam praktycznie sama. Siedzimy i jemy rodzice już wiedzą o zaistniałej sytuacji.

—Panienko czy coś Panienkę drażni?—Zapytała Erika.

—Nie teraz chce tylko spać.—Odparłam.

Poszłam spać nie wiedziałam co mam robić może jednak powinam zamieszkać u Ciela. Wtedy nie będę czuć się samotna.

𝕄𝕒𝕣𝕘𝕒𝕣𝕖𝕥 𝕄𝕚𝕕𝕗𝕠𝕣𝕕 𝕂𝕦𝕣𝕠𝕤𝕙𝕚𝕥𝕤𝕦𝕛𝕚 [❌]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora