Zaproszenie

850 47 22
                                    

Z samego rana obudziły mnie dziewczyny służąca Belli przyniosła mi śniadanie na tacy dziewczyny dawno zjadły Bella mówiła mi, że dostałam jakiś list z Anglii i mamy gości więc miałam szybko iść do salonu. Najpierw przeczytałam list jak się okazało był od moich przyjaciół Boszków Śmierci.

London, 03.11.1892r.
                 Droga Margaret!
Piszę do ciebie gdyż chcę powiedzieć ci co się u nas dzieje chce żebyś wiedziała, że tęsknimy za tobą. Ostatnio William się nas nie czepia dużo się dzieje odpisz jak najszybciej chcemy wiedzieć jak się czujesz i kiedy wrócisz. Kończę muszę wracać do pracy czekam na list Kwiatuszku.
                      Twoi Bogowie Śmierci.

Zeszłam na dół do salonu najpierw zobaczyłam niezadowolonego Edwarda a później trochę zdziwione dziewczyny weszłam do środka a w nim ujrzałam Ciela i Sebastiana usiadłam przy moim kochanym braciszku.

—Od kogo dostałaś list?—Zapytał miło.

—Od mojego przyjaciela pytał się kiedy wrócę.—Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

—Chyba nas teraz nie opóścisz?—Zapytała smutno.

—Wiecie jestem u was dość długo więc wrócę do Angli jeszcze jutro.
—Powiedziałam.

—To dobrze się składa bo ja i Sebastian też wracamy.—Odezwał się Ciel.

—Margaret to ja jadę z tobą.—Powiedziała Lizzy.

—Tak w ogóle to co tu robicie?—Zapytałam niechętnie.

—Panicz przyjechał w odwiedziny.—Powiedział Sebastian.

—Ciel masz kogoś?—Zapytała Bella.

—Nie.—Odpowiedział od razu.

—A kochasz kogoś?—Zadała pytanie Elizabeth.

—...—Nie odpowiedział.

—Nie zadawajcie głupich pytań.—Powiedziałam obojętnym tonem głosu.

—Margaret chce dać ci zaproszenie na mój ślub.—Podała mi kartkę.

—Kiedy się odbędzie?—Zapytałam.

—Za dwa tygodnie. Ciel też zostałeś zaproszony.—Powiedziała miło.

—Margaret idziesz z kimś...—Zapytał ciekawy.

—Nie to głupie.—Powiedziałam obojętnie.

—Ja uważam inaczej.—Powiedział.

—Margaret było by fajnie gdybyście przyszli razem.—Powiedziała z szerokim uśmiechem.

—...—Nic nie powiedziałam.

—Jesteś moją narzeczoną więc to nic dziwnego.—Powiedział jakby to było oczywiste.

—Narzeczoną? To kiepski żart zostawiłeś ją a teraz twierdzisz, że jest twoją narzeczoną wolne żarty.—Wyśmiał go Edward.

—Zresztą Margaret za niedługo pozna swojego NOWEGO NARZECZONEGO!—Krzyknęła Bella.

—Jak to przecież...—Nie dokończyłam, ponieważ mi przerwano.

—To decyzja rodziców.—Powiedziała niepewnie.

Ciel-Nie może mieć narzeczonego bo ja nim jestem racja wyjechałem ale zaręczyn nie zerwałem.

—Mój Panicz ma rację.—Sebastian przyznał mu rację.

—Nie ma...—Zaprzeczył Bella.

—Ma rację oficjalnie ich nie zerwał.—Powiedziałam zimno.

—Przecież wyjechał.— Powiedziała Lizzy.

—No właśnie wyjechał a to nie oficjalne zerwanie.—Powiedziałam znudzona.

—Przepraszam ale obowiązki wzywają i muszę was opuścić.—Powiedział Edward.

—Ja też muszę iść.—Wykręciła się Bella.

—Ja też was opuszczę muszę odpisać narzeczonemu.—Usprawiedliwiła się Lizzy.

—Paniczu pójdę do pokoju gościnnego.—Zostawił nas Sebastian.

Zostałam tylko ja i Ciel głupio się czułam siedziałam na fotelu Ciel wstał i podszedł do mnie i po prostu mnie przytulił. Na początku chciałam go odepchnąć ale udawałam, że nic się nie dzieje na co Ciel się lekko wkurzył a ja dalej nie zwracałam na niego uwagi. Spojrzałam na niego a on pociągnął mnie za ręce, że wylądowałam mu na jego klatce piersiowej zamknął mnie w szczelnym uścisku.

—Zostaw mnie!—Krzyknęłam.

—Nie mam takiego zamiaru tęskniłem.—Powiedział.

—Hah to dobry żart nawet listu mi nie napisałeś.—Zakpiłam sobie z niego.

—Przepraszam.—Powiedział.

—Za co? Nie rozumiem Cię. Zniknij z mojego życia tak jak trzy lata temu.—Powiedziałam zła na niego.

—Musiałem dostałem rozkach od Królowej i nikt nie miał o tym wiedzieć.—Skłamał.

Nie wiem co mam o tym myśleć nadal coś do niego czuje ale nie chce znowu cierpieć. Powiem mu, że wybaczam ale nie będę traktować go tak jak kiedyś.

—Wybaczam ci.—Powiedziałam nie patrząc na niego.

—Nawet nie wiesz jak się cieszę.—Pocałował mnie w policzek.

—Nie całuj mnie.—Powiedziałam zirytowana jego zachowaniem.

—Dobrze a od kogo dostałaś list?—Zapytał.

—Nie ważne.—Odpowiedziałam.

—Ważne i to bardzo muszę wiedzieć.—Powiedział poważnie.

—Grell'a, Willa, Ronalda.—Miło się uśmiechnęłam.

—Czego chcieli ci idioci?—Zapytał zły.

—Nie nazywaj tak moich przyjaciół i pytali się kiedy wrócę.—Powiedziałam oschło.

𝕄𝕒𝕣𝕘𝕒𝕣𝕖𝕥 𝕄𝕚𝕕𝕗𝕠𝕣𝕕 𝕂𝕦𝕣𝕠𝕤𝕙𝕚𝕥𝕤𝕦𝕛𝕚 [❌]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang