Urodziny

905 63 24
                                    

Aktualnie jesteśmy w rezydencji Ciela którego nie ma bo Sebastian powiedział, że dostali jakiś anonimowy list który oczywiście jest zmyślony. Wszystko jest już gotowe usłyszeliśmy przekręcanie klamki po chwili było już widać właściciela rezydencji.

—Najlepszego! Sto lat!—Wszyscy w posiadłości krzkykneliśmy.

—Co wy tu robicie?—Zapytał zły Ciel.

—A jak myślisz Cieluś?—Zapytał Alois.

—Nie mów tak do mnie!!!—Podniosłem na niego głos.

—Zrobiliśmy ci przyjęcie urodzinowe.
—Powiedziała niewinnie.

—Nie chciałem żadnego przyjęcia.
—Powiedział oschle.

—Przecież masz dziś urodziny.—Powiedziałam.

—Nie obchodzę urodzin! Służba wracać do obowiązków!!!—Krzyknął wkurzony.

—Ciel coś ty taki nerwowy?—Zapytałam.

—A jak myślisz???—Odpowiedział pytaniem na pytanie.

—Margaret skoro Ciel nas tu nie chce to chodźmy już.—Powiedziała obrażona Lizzy.

—Nic na siłę!—Dodał Alois.

—Masz racje Lizzy chodźmy już.—Powiedziałam.

—Możecie zostać.—Powiedział obojętnym tonem głosu.

—Jej!—Powiedziała tamta dwójka.

—Co za dzieci.—Powiedziałam.

—Zgadzam się z tym.—Zgodził się Ciel.

Wszyscy podali Cielowi prezenty a on przekazał je Sebastianowi i kazał mu zanieść je do gabinetu. Młody Phantomhive spojrzał na to co przygotowaliśmy nie chciał nic zjeść pewnie myślał, że to nie jadalne.

                       *POV Ciel*
Patrzałem na wszystko co przygotowali nie miałem ochoty na te przyjęcie no ale co mogę teraz zrobić. Kazałem Sebastianowi zanieść te prezenty do mojego gabinetu. Alois i Elizabeth tańczyli i chcieli zwrócić na siebie uwagę ale im to nie wychodziło. Podeszłem do mojej narzeczonej i zaprosiłem ją do tańca. Tańczyliśmy jakiś czas potem do salonu wszedli moi służący z wielkim tortem. Jedliśmy wszyscy zjadłem jako ostatni chciałem już iść do siebie no ale ktoś mi na to nie pozwolił.

—Już nas opuszczasz Ciel???—Zapytał narzeczony Lizzy.

—Tak jestem zmęczony.—Powiedziałem.

—Ciel zostań z nami jeszcze proszę.—Nalegała Lizzy.

—Nie mam ochoty.—Powiedziałem

—Margaret ty go poproś napewno się zgodzi jak ty to zrobisz.—Powiedział Alois.

—Skoro Ciel nie ma ochoty to nie będę go zmuszała.—Powiedziałam.

—Jesteś jego narzeczoną powinaś spędzać z nim więcej czasu.—Powiedziała blond włosa.

—Zgadzam się z Lizzy.—Powiedział Alois.

—To nie wasza sprawa.—Powiedziała Margaret.

—Nie powinniście mieszać się w nasze życie. Zajmijcie się sobą.—Powiedziałem.

—Alois skoro nas tu nie chcą to jedziemy stąd.—Poweidziała Lizzy.

—Margaret zostajesz na noc?—Zapytałem z nadzieją.

—Nie chce ci przeszkadzać wrócę do domu.—Odpowiedziała.

—Nie przeszkadzasz mi i chce żebyś została.—Powiedziałem.

—W takim razie zostane.—Powiedziała moja narzeczona.

Alois i Lizzy pojechali do siebie w smutnych nastrojach cóż takie jest życie. Służba sprzątała po przyjęciu a ja z Margaret siedziałem w moim biurze. Lubię spędzać z nią czas przy niej czuje się inaczej. Graliśmy w szachy gdy skończyliśmy to zaczęliśmy jeść kolacje. Kiedy Margaret poszła spać ja otworzyłem prezenty najbardziej spodobał mi się ten od mojej narzeczonej. Z uśmiechem na twarzy zasnełem w swojej sypialni te urodziny były inne lepsze.

𝕄𝕒𝕣𝕘𝕒𝕣𝕖𝕥 𝕄𝕚𝕕𝕗𝕠𝕣𝕕 𝕂𝕦𝕣𝕠𝕤𝕙𝕚𝕥𝕤𝕦𝕛𝕚 [❌]Where stories live. Discover now