Edmund Gilday ze wstrętem przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze w szkolnej łazience. Na swojej drodze spotykał wielu ludzi, ale nigdy nikogo tak odrażającego jak on. Palcem dotknął swoich sinych ust, które delikatnie drżały razem z resztą ciała. Zamknął oczy, gdy przez przypadek w nie spojrzał.
"Nienawidzę jego pustego spojrzenia!"
Jego zęby nieznośnie głośno zaczęły o siebie uderzać, dzwoniąc w jego uszach. Objął siebie ramionami i skulił się w sobie. Upadł na kolana, uderzając mocno o płytki. Zaklął, czując ból. Ale nie otworzył oczu. Z całej siły zaciskały powieki, nie chcąc niczego prócz ciemności. Ciemność chciała pogrążyć wszystkich, a nie tylko jego. Najbardziej ze wszystkich rzeczy na świecie pragnął być jak inni.
— David — wyszeptał mimowolnie, omal nie wybuchając płaczem. — Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? — mamrotał płaczliwym głosem.
Nienawidził Davida Coldwella, ale w tym momencie jedynym czego pragnął, było zamknięcie w uścisku tej alfy i jakiekolwiek jej pocieszające słowo. Pieprzona natura — zaklął w myślach. Zamarł, gdy nagle usłyszał otwieranie się drzwi. W jednym momencie, podniósł się na obie nogi i spuścił wzrok, nie chcąc, żeby ktokolwiek był świadkiem jego zapłakanej twarzy. Nie chciał przerażać.
— Och, Edmund — Ed od razu poznał ten głos, należał do Sama Rivera. — Ashley cię szuka. Wszystko dobrze? — zapytał Sam, nie słysząc odpowiedzi.
Młody River zbliżył się do ostrożnie do Edmunda, ale nie dotknął go, domyślając się, że sobie tego nie życzy.
— Jeśli nie chcesz to w porządku.
Sam podszedł do umywalki i wyjął opakowanie tabletek z kieszeni swojej skórzanej kurtki. Ed mimowolnie spojrzał na niego zaciekawiony jego zachowaniem, w jednym momencie odzyskał panowanie nad swoim ciałem.
— Też czasami tak mam. Wzdrygam się, gdy patrzę w lustro — kontynuował Sam, wyjmując tabletkę i wkładając ją do ust. — Ludzie w naszym wieku mają dużo kompleksów — nachylił się nad umywalką i odkręcił kran.
Napił się wody, prawdopodobnie chcąc przełknąć tabletkę. Edmund pochylił delikatnie głowę w prawo, okazując swoją dezorientację. To pierwszy raz, gdy był sam na sam razem z Samem i prawdopodobnie też ich pierwsza rozmowa. Dotąd czasami obserwował postawnego betę, myśląc sobie, że to jedna z niewielu niepieprzonych bet w tej szkole i słuchał opowieści Ashleya bez ładu i składu o nim. Ale nigdy nie nabrała go ochota na swobodną rozmowę z nim. W końcu Sam był trochę dziwny, a Ed wystrzegał się dziwaków, bo sam nim był.
— Przepraszam, ale mam trudne dni, Edmundzie — Sam schował opakowanie tabletek do plecaka.
— J—Jestem E—Ed... — wymamrotał Edmund, źle czując się z tym, że ktoś nazywa go pełnym imieniem.
Jednocześnie próbował pojąć, jak ktoś tak popularny, mógł mówić o kompleksach. Sam podobał się wszystkim, nawet Ashleyowi, który nie widział świata poza Blue.
— Och, więc Eed — zaśmiał się Sam, przyglądając się sobie w lustrze i lekko się rumieniąc. — Chcę... — nagle na twarzy chłopaka pojawiło się przerażenie.
Spojrzał na Edmunda, nie będąc w stanie powiedzieć żadnego słowa.
— Ja... — znowu zabrakło mu odwagi, żeby to powiedzieć. — Bo... Też... — jego głos zaczął brzmieć płaczliwie, a Ed miał wrażenie, że słyszy zupełnie inną osobę niż minutę temu. — Jak... Edmund... — w jednym momencie rzucił się Edowi na szyję, a ten zastygł, nie wiedząc, co robić w takiej sytuacji. — Bo ja... Cię... Ko... Cham — wyszeptał.
![](https://img.wattpad.com/cover/150481860-288-k270518.jpg)
YOU ARE READING
Wyzwolony || ABO
RomanceCzasami w naszym życiu pojawiają się ludzie, którzy robią je odrobinę zakręconym. Edmund był zwyczajny, ale już trójka jego nowych przyjaciół odbiegała od "zwyczajności". Między innymi za ich sprawą rozpoczęło się jego życie licealnej laleczki, mają...