ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DRUGI

492 41 20
                                    

Edmund wpatrywał się zimnymi oczami w śniadanie przygotowane przez jego matkę. Tosty i herbata.

— Czy ty w ogóle go karmisz? Mówiłam ci, że trzeba dopilnować, żeby jadł, bo jest pokraką, która nie potrafi o siebie zadbać.

Ojciec kiwnął głową. Dzisiaj nie wyszedł wcześniej, jadł z nimi posiłek. Ed czuł się skrępowany, ale nie był w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Chciał stąd uciec. Nigdy więcej nie wrócić do tego domu, w którym ponownie zaczął czuć się niechciany.

Był już pełnoletni. Ale nic to nie zmieniało.

— Jedz, a nie gapisz się na to jedzenie. Myślisz, że samo zniknie?

Pokręcił głową i niechętnie ugryzł tosta. Przełknął go z trudem, ignorując nudności, ból brzucha i głowy. Niedługo zaczynają się lekcje. Kendall znowu chciał się z nimi spotkać. Mają znaleźć inny sposób na zdobycie serca Layne'a. Mimo że uważał tę sprawę za przegraną, wolałby teraz pomagać pierwszakowi w podrywach.

— O której dzisiaj wracasz?

— Nie wiem — odpowiedział szczerze.

Mógł pójść na wagary, mógł znowu zostać zmuszony do zostania po lekcjach, mógł pospacerować z Davidem, mógł długo czekać na Ryla, a może ucieknie i nigdy więcej tu nie wróci. Zamieszka u Scarlett i Sama, bo tam nikt nie będzie go szukał.

— Nie mów, że wracał codziennie, o której chciał, a ty nawet nie zwróciłeś mu uwagi. Co z ciebie za ojciec?

Ojca nigdy nie było. Skąd mógł wiedzieć, kiedy wracał jego syn? Ed mógłby nie wrócić na noc i Gideon nawet by nie zauważył.

— Nie mów mi, że dalej całe dnie siedzisz w pracy i zostawiasz mojego syna samego sobie? Ma tylko 16 lat! Znając ciebie, to bierzesz nadgodziny, żeby go nie widzieć. Jeśli jest dla ciebie takim problemem, to po co go brałeś?

Gideon nie powiedział żadnego słowa. Ed go rozumiał. Nie warto było jej odpowiadać. Była niezadowolona niezależnie od tego, czy się z nią zgadzałeś, czy nie. Czarnowłosy przyjrzał się im. Nie przypominał żadnego z nich. Czasami zastanawiał się, czy na pewno był ich synem. Nie pasował do tej rodziny.

— Nie musisz iść do szkoły? Co jeszcze tu siedzisz? — zwróciła się do niego niemiło.

Kiwnął głową i wstał od stołu. Zdążył wziąć tylko jednego gryza. Na szczęście nie był głodny.

*****

Rylan zakrył mocniej swoją twarz czapką z daszkiem. Oglądał "The Untamed", przez co nie zmrużył oka całą noc, nie umył się i nic nie jadł od wczorajszego śniadania. Jego włosy były w nieładzie. Ubraną miał za dużą bluzę i spodnie z dziurami. Gdyby jego rodzeństwo go zobaczyło, zachwycaliby się nad tym, jak uroczo nieuporządkowany jest.

— Hej, Ryl.

Zingorował Cody'ego, który machał do niego, siedząc na ławce z Annie i Hannah. To przyjaciel jego przyjaciół, nie jego. Tak naprawdę nie potrzebował żadnych przyjaciół, nawet Eda. Teraz chciał, tylko żeby szkoła się spaliła, a on nie musiał tu przychodzić.

— Wszystko dobrze, Snidman? — zapytała Scarlett, łapiąc go za ramię i zmuszając do zatrzymania na schodkach.

Przyjrzał się twarzom osób z nią. Drake. David. Sam, który patrzył wrogo na dziewczynę. Nie było Haydena.

— Jest ok. Czemu mnie zatrzymujesz? — odpowiedział szorstko, wyrywając się jej.

— To... — Scarlett złapała się skrępowana za głowę. — Czuję się źle z tym, co się stało. Sama powiedziałam mu, żeby...

Wyzwolony || ABOWhere stories live. Discover now