Rozdział 3

951 76 10
                                    

*POV Andy*

Unormowałem oddech i spojrzałem na bruneta. Tak, wiedziałem, że to on, ponieważ znów rozpoznałem jego głos.

- Co ty tu znowu robisz? Czy ty mnie śledziłeś? - zapytałem chłopaka, unosząc brew do góry. Nie powiem, że byłem lekko zirytowany.

- Teraz to jest nie ważne. Idziesz ze mną do domu - odpowiedział stanowczo. Nim się obejrzałem, chłopak wziął mnie na ręce.

- Co ty robisz, idioto?! Potrafię chodzić! Z resztą nigdzie z tobą nie idę! - zacząłem się szarpać, ale byłem strasznie osłabiony przez wcześniejsze wydarzenia, więc nic mi to nie dało.

- Jakbym cię puścił to znowu byś mi zwiał, a muszę z tobą porozmawiać... - powiedział cicho.

Nie mógł zrobić nic więcej, niż tylko owinąć swoje dłonie wokół szyi chłopaka i czekać na to, co miało się za chwilę wydarzyć.

***

Wreszcie doszliśmy na miejsce. Pierwsze, co mnie zdziwiło to fakt, że chłopak mieszkał bardzo blisko mojego domu. Dzieliło nas raptem około sześćset metrów. Nie mogłem uwierzyć, że nie poznaliśmy się wcześniej. No tak. Ale kto chciałby się ze mną przyjaźnić?

Zastanawiałem się jeszcze nad kwestią rodziców ciemnowłosego. Jak zareagują na to, że ich syn dosłownie przyniósł jakiegoś chłopaka do ich domu?

Nieznajomy przeszedł przez furtkę, prowadzącą do ogrodu, po chwili zamykając ją i puszczając mnie:

- Raczej nie powinieneś przeskoczyć przez płot... - powiedział, śmiejąc się - Cały czas mi uciekasz.

- Nie jestem zwierzęciem - prychnąłem udając urażonego, ale po chwili również cicho się zaśmiałem. W sumie mężczyzna był naprawdę w porządku.

- Chodź - pokazał gestem ręki, bym wszedł za nim do domu, nadal się śmiejąc. Nie byłem do końca pewny czy jest to dobry pomysł

Brunet prawdopodobnie zauważył moje zakłopotanie i odparł:

- Spokojnie. Moich rodziców nie ma w domu. Wyjechali na tydzień. Z resztą nie wiem czego miałbyś się bać - wzruszył ramionami (swoją drogą w bardzo uroczy sposób). - Są mili i uwielbiają moich przyjaciół.

Odetchnąłem z ulgą. Co prawda mogą być mili, ale jak zareagowaliby na mnie...

- Chcesz coś do picia? Jeśli jesteś głodny czy coś to mów. - powiedział brunet, wyrywając mnie z zamyślenia.

- Nie dziękuję. Niczego nie potrzebuję -powiedziałem rozglądając się po pomieszczeniu, którym był salon.

- Jakby co, to mów - westchnął. - A teraz chodź za mną... - powiedział cicho, prowadząc mnie po schodach do pomieszczenia, którym okazał się być pokój starszego ode mnie chłopaka. Ciemnowłosy usiadł na łóżku i pokazał gestem, bym zrobił to samo.

- Dlaczego to sobie robisz? - zapytał podwijając rękaw mojej bluzy i spoglądając na moje rany.

Spuściłem od razu wzrok i wymruczałem zrezygnowanym głosem:

- Nie powiem ci. Nawet nie wiesz jak mam na imię.

- Przepraszam - spojrzał na mnie - Ryan - powiedział wyciągając rękę. Westchnąłem tylko i podałem drżącą dłoń brunetowi. - Andy...

- Andy... Wiem, że to dla ciebie trudne, ale warto się komuś wygadać. Może w jakiś sposób mógłbym ci pomóc... - powiedział patrząc poważnym wzrokiem na moją osobę.

Wahałem się przez chwilę, ale po długich minutach milczenia zdecydowałem opowiedzieć o wszystkim Ryan'owi. W końcu raz kozie śmierć.

- Wiesz... Bo mój tata umarł trzy lata temu. Był dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Wyobraź sobie, że nagle dowiadujesz się, że ojciec, twój życiowy autorytet ginie w wypadku samochodowym, więc jak się domyślasz wtedy moje życie straciło sens... - przerwałem na chwilę, by ochłonąć. W końcu kontynuowałem wypowiedź. - Moja mama jak dotąd była normalna, kochała mnie, dopóki nie znalazła sobie jakiegoś pojeba i wyszła za niego - przerwałem w tym miejscu, nie bardzo wiedząc co dalej powiedzieć.

- Tak, ale co było dalej? - zapytał ściszonym głosem.

- Bo... ja jestem gejem - powiedziałem obawiając się reakcji Ryan'a.

- Mhm. Nie tolerują cię? - zapytał spokojnie.

Szczerze, zdziwiłem się reakcją chłopaka, ponieważ rzadko zdarzało mi się spotkać kogoś tolerancyjnego. W końcu ponownie kontynuowałem:

- Postanowiłem kiedyś wyjść z szafy i powiedzieć mamie i mojemu spierdolonemu ojczymowi o mojej orientacji. Ten chuj wyzwał mnie tylko, od pedała, męskiej dziwki i tym podobne. Mówił, że "nie tak cię wychowaliśmy" i takie tam. A mamusia oczywiście stała po jego stronie - powiedziałem sflustrowany. - Wtedy już nie wytrzymałem i sięgnąłem po żyletkę - nie potrafiłem już wytrzymać z kamienną twarzą. Łza spłynęła po moim policzku, ale starłem ja szybko, by ciemnowłosy nie zauważył tego. - Stało się to teraz moją codziennością. Daje mi to ulgę, ale za jakąś cenę. To - pokazałem na swoje rany na ręce - wyrzuty sumienia i straszny ból... Ojczym i matka nienawidzą mnie do teraz, przez moją orientacje straciłem przyjaciół... Nie wiem jak długo to jeszcze udźwignę - po tych słowach jęknąłem cicho, nie potrafiąc już hamować łez.

Brunet nic nie mówiąc lekko mnie przytulił...

______________________________________

Co myślicie o tym rozdziale?

Pozdrawiam Julita_roadies1 <3

Do nextu c:

- x_fovvsie_x 🖤 

| You're My Happiness | RandyWhere stories live. Discover now