Rozdział 7

931 66 67
                                    

¦ Andy POV ¦

Wróciłem do domu. Cały czas miałem w głowie ten... pocałunek? Prawie cały czas przyłapywałem się na myśleniu o brunecie. Reszte niedzieli przeleżałem na łóżku pod kocykiem z herbatą. Lekko stresowałem się przed kolejnym spotkaniem z Ryan'em. Co miałem mu powiedzieć?

Kolejnego dnia ciemnowłosy stał pod bramą, czekając na mnie tak, jak obiecywał. Odziwo nie było aż tak źle. Rozmawialiśmy normalnie, jak gdyby nic się nie stało. Kiedy doszliśmy do szkoły od razu przyszli do nas chłopcy. Staliśmy na korytarzu i rozmawialiśmy. Serio czułem się, jakby to nie była ta sama szkoła, do której uczęszczałem do tej pory.

- Idę do Emily - powiedział nagle Rye i podszedł do dziewczyny, która stała ze swoim telefonem w ręku na końcu korytarza.

- Brook - zwróciłem się do blondyna, zawzięcie dyskutującego o czymś z Jack'iem. - To jest ta dziewczyna Ryan'a? - chłopak przytaknął, a ja tylko spuściłem wzrok.

¦ Ryan POV ¦

- Cześć skarbie - powiedziałem podchodząc do mojej dziewczyny i uśmiechnąłem się do niej.

- Spierdalaj - warknęła i odwróciła się do mnie tyłem.

- A ciebie co znowu ugryzło? - położyłem rękę na jej ramieniu. Od razu ją odrzuciła.

- To, że wczoraj widziałam cię jak się całowałeś i to jeszcze z facetem do cholery! - zaczęła krzyczeć ze łzami w oczach. Momentalnie rozmowy ucichły, a wszystkie spojrzenia skierowały się na nas.

- Kicia, to nie tak... - próbowałem przemówić do niej cicho, nie zważając na połowę szkoły, która w tej chwili wszystkiemu się przyglądała. Spojrzałem w stronę Andy'ego, króry również przyglądał się temu zdarzeniu.

- Tak?! W takim razie pokaż mi swoje wiadomości.

- Dobra - powiedziałem, podając jej mój telefon. Odblokowała go i zastygłem. Zapomniałem o mojej tapecie, na której znajdował się śpiący Andy z delikatnie rozchylonymi wargami, przytulający się do poduszki.

- No proszę. Już mam dowód - powiedziała przez łzy. - Nie odzywaj się do mnie, pedale. Z nami koniec - warknęła, rzuciła telefon w moją stronę i odeszła.

Stałem chwilę z telefonem w dłoni, zszokowany, znów słysząc rozmowy. Tym razem jednak wszystkie były na mój temat. Większość osób spoglądała na mnie z pogardą.

Przygryzłem delikatnie wargę i wróciłem do chłopaków. Spojrzałem wzrokiem pełnym żalu na Andy'ego, który patrzył na mnie zszokowany i oparłem się plecami o ścianę obok niego, chowając twarz w dłoniach.

- To wszystko moja wina -po chwili usłyszałem cichy głos obok mnie. Podniosłem wzrok na chłopaka, który już przecisnął się prze tłum innych uczniów. Bez zastanowienia pobiegnąłem za nim, bo wiedziałem, że inaczej mogłoby się to źle skończyć

¦ Andy POV ¦

Dobiegnąłem do łazienki i szybko wbiegłem do kabiny, zanosząc się płaczem. Jak to dobrze, że i tak nigdy tu nikt nie przychodzi.

Wyjąłem żyletkę z kieszeni moich spodni i obróciłem połyskujący przedmiot pomiędzy palcami. Przejechałem nim po jednym z niebieskich śladów żył na ręce, zamykając oczy z bólu. Jęknąłem, zanosząc się coraz bardziej płaczem.

Miałem robić już drugie nacięcie, gdy usłyszałem, że ktoś otwiera drzwi, po chwili wbiegając do mojej kabiny. Uniosłem wzrok i zobaczyłem bruneta, który próbował mi wyrwać przedmiot z ręki.

| You're My Happiness | RandyWhere stories live. Discover now