Rozdział 20

552 58 34
                                    

*Rye POV*

Muskałem delikatnie jego usta, a blondyn oddawał z wdzięcznością każdy pocałunek. Chciałem, by ta chwila trwała wiecznie, lecz niestety nie mogła. Otworzyłem powoli oczy i spojrzałem w te uszczęśliwionego chłopaka.

- Wiem, że może to nie jest idealny moment, by ci to powiedzieć - zacząłem - w końcu jesteśmy świeżo po kłótni... - przygryzłem delikatnie wargę. - Zakochałem się w tobie Fowler. Od pierwszego dnia już to czułem, lecz nie potrafiłem nazwać tego uczucia, a ty każdego kolejnego dnia otwierałeś mi oczy... Dasz... nam szansę? - odetchnąłem cicho i znów zerknąłem na jasnowłosego. Patrzył na mnie zdziwiony, lecz po chwili zauważyłem w jego oczach łzy. Gdy myślałem, że nie może być już gorzej, chłopak wtulił się we mnie bardziej.

- Oczywiście, że tak. Rye... tak bardzo cię kocham, lecz bałem się ci to powiedzieć wcześniej... jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie - szepnął, a ja tylko przytuliłem jego drżące z zimna ciało i uniosłem wzrok w górę na ciemne niebo, pokryte setkami białych punktów, jakby dziękując Bogu za to, że zesłał dla mnie na ziemię tego słodkiego blondynka, by nauczył mnie kochać. Kochać samego siebie jak i cały świat. A w szczególności jego.

- Też cię kocham Andrew -cmoknąłem go delikatnie w policzek, lecz zimno, które przeszyło moje usta w tym samym momencie przypomniało mi o jego obecnym stanie zdrowia. - Idziemy do domu maluszku.

***

Dochodziłem już do domu z blondynem na rękach. Ledwo co wszedłem na schody, prowadzące do drzwi wyjściowych, a te z lekkim skrzypnięciem otworzyły się. W nich stał nie kto inny jak mój brat, szczerzący się od ucha do ucha. Jednak gdy zobaczył stan Andy'ego szybko spoważniał.

- Co mu jest? - zapytał szybko.

- Nic. Nie martw się. To tylko gorączka - westchnąłem i cmoknąłem w czoło, przysypiającego już na moich rękach chłopaka, po czym skierowałem się do środka.

- Ale... On cały się trzęsie. Nie powinien teraz zasypiać, bo się pogorszy. Niech się rozgrzeje. Ja zrobię herbatę - brunet pobiegł szybko do kuchni, a ja westchnąłem i poszedłem do salonu. Położyłem młodszego na kanapie i przykryłem szczelnie kocykiem.

- Hej, słoneczko - szepnąłem, a chłopak otworzył zaspany oczka. - Nie śpij jeszcze. Napijesz się herbatki? - pogłaskałem go po włoskach.

- Mhm - mruknął i znów zamknął oczka. Westchnąłem tylko i wstałem. Poszedłem szybko po termometr i gdy wróciłem znów przykucnąłem przy blondynku. Odgarnąłem delikatnie jego wilgotną od roztopionego już śniegu grzywkę i przyłożyłem urządzenie do czoła. W tym samym momencie do pokoju wszedł Robbie:

- I co? - starszy podał mi kubek z herbatą.

- Nie jest najgorzej. Ma trzydzieści osiem stopni gorączki. Muszę jeszcze zadzwonić do jego mamy, że jest u mnie, żeby się nie martwiła. A i mamy jakieś prochy, żeby zbić mu gorączkę?

- Zaraz czegoś poszukam. Tak w ogóle to Andy jest cholernie słodki. Masz świetny gust i szczęście Rye - zaśmiał się i poszedł z powrotem do kuchni.

- Miłość nie wybiera Robbie - mruknąłem bardziej do siebie i uśmiechnąłem się. - Blondiiiii - szturchnąłem delikatnie śpiącego już chłopaka. Obudź się księżniczko. Mam piciu.

- Hm? - jasnowłosy mruknął, nie otwierając nawet oczu. Ziewnął tylko cichutko i przeciągnął się, co tylko mnie rozczuliło.

- Mówiłeś, że chcesz się napić herbatki - podniosłem delikatnie brwi z uśmiechem.

- Herbatki? - widząc, jak na to słowo otwiera powoli oczka, by przyzwyczaić się do oświetlenia w pokoju, uśmiechnąłem się.

- Taaaak - uśmiechnąłem się i pocałowałem go w policzek. Chłopak na ten gest mruknął widocznie zadowolony. - Chcesz?

- Daaaaaaj - wyciągnął łapki w stronę kubka. Zaśmiałem się.

- Pomogę ci honey - podmuchałem trochę na gorącą zawartość kubka i powoli przyłożyłem go do ust złotowłosego. Przechyliłem lekko na chwilę by się napił, po czym odłożyłem kubek na stolik kawowy. - Mój brat robił, więc wszelkie reklamacje do niego - zaśmiałem się.  Chłopak pociągnął delikatnie nosem, przykrywając się szczelniej kocem. Po chwili jednak najwidoczniej przetworzył sobie w głowie sens moich słów.

- Twój brat? - wyszczerzył oczy w zdumieniu. - Jest tu? - pokiwałem z rozbawieniem głową.

- Zawołać go?

- I to już! - zaśmiał się razem ze mną.

- Robbie chodź tu! Andy chce cię poznać! - prawie od razu do pokoju wparował brunet. Podszedł on do nas i ukucnął obok mnie przed kanapą, na której leżał Andy. 

- Hej - wyciągnął dłoń do mojego chłopaka, na co się uśmiechnąłem. - Mam na imię Robbie i tak. Jestem bratem tej poczwary - zaśmiał się. Od razu udałem focha.

- Ejjj nie jestem poczwarą - zrobiłem podkówkę z ust. Andy również się zaśmiał. 

- A ja jestem Andyyy i chodzę z tą poczwarą - blondyn wyszczerzył swoje bielusie ząbki i uścisnął dłoń Rob'a. Zmarszczyłem brwi "zły".

- Tego już za wiele - zaśmiałem się i skoczyłem na Andy'sia. zacząłem całować go po szyi, co chwilę delikatnie ją przygryzając. 

- Aaaaa! - chłopak krzyknął z przeplatanym przez to śmiechem i chrypą. - Robbie pomocy! - mój brat również się zaśmiał i odciągnął mnie od złotowłosego.

- Dobra dosyć tej wojny skarby wy moje - Rob klasnął w dłonie. - Siusiu i spać - zaśmialiśmy się wszyscy.

- Bardzo chętnie - wstałem i wziąłem mojego chłopaka razem z kocykiem na ręce. Zacząłem kierować się na wyjścia z salonu, lecz Andy znów zaczął krzyczeć.

- Robbie pomocyyyy! On mnie uprowadza! - zaśmiałem się i pokręciłem głową, po czym wpiłem się w usta jasnowłosego. Po niedługim czasie oderwaliśmy się od siebie. - Ryeee zarazisz się - chłopak zrobił smutną minkę. Westchnąłem i pogłaskałem go po głowie.

- Nie bój się o to Andyyy'ś - uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę schodów, by po wejściu po nich zniknąć z blondynem za drzwiami od mojego pokoju i odpłynąć w objęciach Morfeusza.

______________________________________

Japierdole czemu ten rozdział jest tak nudny ;-;

Nie wiem po co ja to jeszcze piszę, jak nikt tego już i tak nie czyta ;___;

Papa nikomu 🖤 \(;_ ; \)

| You're My Happiness | RandyWhere stories live. Discover now