Rozdział 8

760 78 14
                                    

Otworzyłem drzwi i uśmiechnąłem się...

Andy nadal siedział na pralce, ale tym razem z głową opartą o ściane. Miał zamknięte oczy i lekko rozchylone wargi. Jego klatka piersiowa delikatnie unosiła się i opadała. Zasnął...

Ta niewinna twarz... Wygląda jak aniołek...

Nagle poczułem częć, do zrobienia czegoś, czego nie powinienem robić. Nie mogłem się powstrzymać i podszedłem do śpiącego chłopaka. Pochyliłem się nad nim i delikatnie musnąłem jego wargi, przez co mruknął cicho.

Sam nie wiedziałem co robię.

Ale było przyjemnie.

Wziąłem go na ręce i zaniosłem do mojego pokoju. Pomyślałem, że zdejmę mu spodnie, żeby wygodniej mu się spało. Położyłem go delikatnie na łóżku tak, aby siedział, cały czas podtrzymując go. Uniosłem go delikatnie, zsuwając materiał z jego tyłka i ud, po chwili zciągając je całkowicie. Założyłem na niego jeszcze koszulkę, ponieważ chciałem, żeby było mu cieplej.

Spojrzałem na jego twarz. Okazało się, że miał otwarte oczy. Przyglądał się temu co robię.

- Oh przepraszam, że cię obudziłem... Śpij kruszynko - powiedziałem cicho, gładząc dłonią jego policzek i pocałowałem go w czoło. Jasnowłosy zaczerwienił się lekko i położył głowę na poduszce, zakrywając zarumienione polczki. Zaśmiałem się cicho i przykryłem go szczelniej kołdrą, wstając.

- Rye... Gdzie idziesz? - zapytał cicho.

- Pójdę posprzątać w łazience. Jak skończę to do ciebie przyjdę, dobrze? - uśmiechnąłem się, a on tylko przytaknął, zamykając oczy.

Przygryzłem wargę i poraz kolejny pochyliłem się nad chłopakiem, składając na jego ustach przelotny pocałunek. Blondynek spojrzał na mnie lekko zdziwiony, po chwili jednak przyciągając mnie za sznurki od bluzy i przywarł swoimi słodkimi usteczkami do tych moich. Byłem lekko zdziwiony, ale oddawałem pocałunki.

Nasze usta idealnie do ciebie pasowały. To kompletnie inne uczucie, niż całowanie się z Emily. Jej usta były zawsze nieprzyjemne, lepkie, przez używane przez nią kosmetyki. Usta Andy'ego były natomiast delikatne i słodkie. Do tego tak świetnie całował...

Wplotłem palce w jego miękkie włosy, delikatnie pociągając za końcówki, przez co cichutko mruknął mi w usta. Oderwaliśmy się od siebie dopiero gdy zabrakło nam powietrza. Spojrzałem na całego zarumienionego chłopaka. Byłem usatysfakcjonowany tym, do jakiego stanu go doprowadziłem. Lekko przymrużone powieki, przez to, że przed chwilą dopiero się obudził, zmierzwione włosy, zaczerwienione policzki i delikatnie opuchnięte od pocałunków usta.

- Przepraszam - jęknął cicho, zasłaniając twarz dłońmi. - Ja nie wiem co we m-mnie wstąpiło - powiedział cicho. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po głowie.

- Nic się nie stało i.. tak w sumie to podobało mi się - przygryzłem delikatnie wargę i położyłem się na łóżku, robiąc miejsce Andy'emu.

- A-A ty nie idziesz sprzątać łazienki? - spytał cicho.

- Pieprzyć to. Jesteś ważniejszy od jakiejś tam łazienki - odpowiedziałem, uśmiechając się. Chłopak zaśmiał się cicho i położył się koło mnie. Spojrzałem w jego oczy, bawiąc się jego włosami na co reagował cichym mruczeniem. - Mruczek - zaśmiałem się. Andy lekko się zaczerwienił, chowając głowę za kołdrą. Zaśmiałem się cicho. - Nie wstydź się Andy - powiedziałem cicho i oplotłem go ramionami w pasie. Prawie od razu zasnął, zresztą tak samo jak i ja.

*Andy POV*

Obudziłem się słysząc wibracje w moim telefonie, ponieważ miałem je głośno ustawione. Przetarłem twarz dłońmi i spojrzałem na bruneta. Słodziak.

Wyplątałem się z jego objęć, spoglądając na wyświetlacz obiektu, który przed chwilą mnie obudził.

Połączenie przychodzące:
Mama

Prychnąłem cicho, odrzucając połączenie, po czym dosłownie doznałem szoku.

48 nieodczytanych wiadomości od: Mama

14 nieodczytanych wiadomości od: Śmieć

23 nieodebrane połączenia od: Mama

12 nieodebrane połączenia od: Śmieć

Wszedłem w wiadomości od mamy.

Słucham?! Wrócili już dzisiaj?! Są w domu.... Mam przejebane...

Ubrałem szybko moje spodnie ignorując, że są trochę ubrudzone od krwi. Nie zastanawiając się pobiegłem do korytarza, założyłem buty i wybiegłem z mieszkania bruneta kompletnie ignorując fakt, że jestem w samej, a na dodatek jego podkoszulce, a wieczory o tej porze roku nie należą do tych ciepłych. Kierowałem się w stronę domu, w którym byłem już po dwóch minutach biegu.

Mama i ojczym zapewne słysząc trzask drzwi prawie od razu byli przy drzwiach.

- Andrew Robert Fowler! - wydarł się ten debil. No pięknie. - Gdzieś ty był do cholery?! - spojrzałem na mamę. Ona tylko stała jak wryta wpatrując się na plamy na moich spodniach i zabandażowaną ręke. Kurwa zapomniałem...

- Co cię to obchodzi - warknąłem oschle w jego twarz.

- Nie takim tonem skurwielu. Nie będziesz się do mnie odnosił w ten sposób! - krzyknął i walnął mnie z pięści w twarz. Pod wpływem uderzenia zatoczyłem się do tyłu pod ścianę.

- Marley! - krzyknęła moja matka, próbując go powstrzymać, ale on tylko popchnął ją na ścianę, zamachując się na mnie drugi raz. Kątem oka zauważyłem, jak kobieta cała zapłakana wychodzi z pomieszczenia, biorąc telefon do dłoni. Zostałem w ryj jeszcze kilka razy. Powoli traciłem przytomność, ale niespodziewanie usłyszałem huk drzwi za sobą. Po tym pamietam tylko jakieś krzyki i zaniepokojąną twarz Ryan'a, biorącego mnie na ręce.

Zaraz... Ryan'a?!

______________________________________

Hej wam :P

Witam w maratonie.

Taki krótszy rozdział, ale mam nadzieję, że się podoba.

15 ⭐ = next

1/?

| You're My Happiness | RandyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz