Rozdział 21

415 52 19
                                    

*Rye POV*

Otworzyłem powoli drzwi, Uważając by nie wydały z siebie żadnego skrzypnięcia.Czułem się dziwnie - jakbym nie mógł samowolnie kierować swoim ciałem.

Tak jak przewidywałem - przy biurku siedział jasnowłosy. Trzymał on w dłoni długopis i skupiony pisał coś w niebieskim notatniku. Podszedłem trochę bliżej by zobaczyć co tam zapisuje, lecz zauważył mnie i szybko go zamknął, przez co nie było mi to dane.

- Rye! Mówiłem, abyś teraz nie wchodził! - zaśmiał się cicho i wziął przedmiot w dłonie, chowając go za plecy.

- Skarbie proszę... Powiedz mi co to jest? Czemu nie mogę tego przeczytać? - zapytałem, oplatając chłopaka ramionami, a on oddał uścisk. Niebieski notatnik jakby rozpłynął się w powietrzu.

- Kiedyś na pewno się dowiesz. Jeszcze przyjdzie na to czas - szepnął mi co ucha i uśmiechnął się ciepło. Nagle wszystko zaczęło się rozpływać, a blondyn oddalał się. Później nastała tylko ciemność...

Co?

Otworzyłem oczy, wzdrygając się lekko. Westchnąłem cicho, gdy zobaczyłem wtulonego we mnie blondyna. Okazało się, że był to tylko sen.

Dotknąłem delikatnie czoła młodszego i westchnąłem z ulgą. Najprawdopodobniej już mu przechodzi. Przeniosłem dłoń na jego policzek i pogładziłem go lekko z uśmiechem, patrząc na jego idealną twarzyczkę. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że zawsze chcę się budzić u jego boku.

*Andy POV*

Obudziłem się, a do moich nozdrzy od razu wdał się przepiękny zapach. Od razu otworzyłem oczy i ziewnąłem zaspany. Rozejrzałem się po pokoju.

No tak. Rye.

Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie wczorajszego dnia i podniosłem się, po czym pokierowałem do kuchni, z której dochodził zapach.

-No ale pokrój najpierw najpierw owoce cwelu - zaśmiałem się cicho i stanąłem w progu drzwi od kuchni. Ujrzałem tam mojego chłopaka, smażącego coś na kuchence oraz jego brata razem z nożem. Obydwoje stali do mnie tyłem.

- A te banany to w kostkę czy talarki?

- Talarek to ja ci zaraz z ryja zrobię - warknął Rye, a drugi zaśmiał się.

- Czyli kostka. Drobna, średnia czy duża? - młodszy brat syknął i zacisnął delikatnie pięści, tracąc już cierpliwość. Znów się zaśmiałem i podszedłem do nich.

- A może ja wolę plasteeerki? - mruknąłem ochrypłym głosem i wtuliłem się w plecy Rye'a. Ten zerknął na mnie i uśmiechnął się.

- Czyli plasterki - zwrócił się do Robb'a, a ten pokręcił głową z rozbawieniem. - Jak się czujesz księżniczko?

- A dobrzeee. Ale nadal boli mnie gardło... - ustałem na palcach, by wyjrzeć przez ramię zza pleców chłopaka - A co robisz?

- Naleśniki - uśmiechnął się szeroko. - Lubisz? - pokiwałem głową i cmoknąłem go w policzek, po czym usiadłem na blacie.

- Dzień dobry zły człowieku - zerknąłem na Robbie'go. Ten odwrócił wzrok od owocków i spojrzał na mnie z udawanym smutkiem.

- Najpierw zostaję wykorzystywany przez twojego przyszłego męża, żeby zrobić jego wielce księżniczce pyszne śniadanko, a ta mnie jeszcze później złym człowiekiem nazywa. No kurwa - zaśmiałem się, zszedłem z blatu i przytuliłem go. Ten odwzajemnił uścisk i również się zaśmiał.

- Tylko żartuję - mruknąłem z uśmiechem i odsunąłem się. Znów spojrzałem na Ryan'a, przekładającego właśnie kolejnego naleśnika na talerz.

| You're My Happiness | RandyWhere stories live. Discover now