Rozdział 15 + nominacje

620 53 40
                                    

Wzdrygnąłem się lekko i upuszczając szybko żyletkę,podniosłem głowę. Spojrzałem na osobę stojącą nade mną i zmarszczyłem brwi. Na początku nie poznałem czarnowłosego, wysokiego chłopaka, ale gdy przeniosłem wzrok na jego wręcz jarzące, oliwkowe oczy od razu skojarzyłem fakty.

- N-Nataniel?

Ten sam złotowłosy, czternastoletni chłopiec, który przychodził tu ze swoim ojcem siedział teraz sam, płacząc. Po chwili jednak zauważył go ktoś, pomimo, że to miejsce było tak opuszczone, że nikt oprócz nich tu nie chodził.

- Hej... Wszystko w porządku? - osoba usiadła obok niego i położyła niepewnie dłoń na jego ramieniu.

- N-Nic nie jest w porządku... - powiedział szlochając.

- A-Ale spokojnie... Wszystko się naprawi... - powiedział uspokajająco czarnowłosy chłopiec.

- Nie naprawi się już... M-Mój tata... Mój tata nie żyje - jasnowłosy wybuchł jeszcze większym płaczem.

- Oh... Przykro mi... - spuścił głowę. - Ale... Obiecuję, że wszystko będzie dobrze. A ja nigdy nie rzucam słów na wiatr. Jestem Nat - wyciągnął niepewnie rękę w stronę blondyna. Ten otarł swoje łzy i spojrzał na chłopaka.

- Andy - podał mu dłoń.

- We własnej osobie - zaśmiał się cicho.

- Nie wierzę! - wstałem i dosłownie rzuciłem się na mojego starego przyjaciela. Ten obkręcił mnie wokół, co spowodowało mój cichy pisk strachu, po czym zamknął mnie w szczelnym uścisku.

- Tęskniłem - szepnął nadal mnie tuląc.

- Ja bardziej - uśmiechnąłem się szeroko, wtulając się bardziej.

- Nie spodziewałem się ciebie tutaj. Nie przychodziłeś od dawna... Ja przychodzę tu prawie codziennie od kiedy cię poznałem, bo to miejsce bardzo przypomina mi o tobie. Ale tak właściwie co tu robisz po tak długim czasie i... Dlaczego się pociąłeś? - czarnowłosy spojrzał na mnie poważnie i podniósł żyletkę z ziemi.

- Ja? N-Nie pociąłem się. To nie moje - pokazałem na blaszkę w palcach chłopaka i przygryzłem nerwowo wargę.

- Jasne - wywrócił oczami. - Andy nie jestem taki głupi - uśmiechnął się lekko, by załagodzić sytuacje i delikatnie złapał za mój nadgarstek. Podwinął kawałek mojego rękawu bluzy, ukazując przy tym moje stare blizny, zaczynające się już powoli goić, które ciągnęły się prawie na całej długości mojej ręki od nadgarstka prawie do łokcia, a na nich jedną, świeżą, jeszcze krwawiącą kreskę. Ja tylko patrzyłem w dół na trawę. Łzy ciekły z moich oczu. - A-Andy spójrz... na mnie... - westchnąłem cicho i powoli podniosłem głowę, w oczach chłopaka również zauważyłem łzy. - Ja... Przepraszam - chłopak po prostu mnie przytulił.

- Ale... Nathan to nie twoja wina... Nie ciąłem się... przez ciebie... - szepnąłem i niepewnie objąłem chłopaka.

- Tak, a-ale nie było mnie przy tobie tyle czasu. G-Gdybym wiedział... Tak strasznie cierpiałeś...

- T-To nic... - westchnąłem.

- A powiesz mi... czemu to robiłeś? - przyjaciel puścił mnie delikatnie. Ja tylko kiwnąłem lekko głową i usiadłem przy drzewie. Ciemnowłosy usiadł przede mną i spojrzał na mnie wyczekująco.

- Przestałem tu przychodzić, kiedy moja mama poznała innego mężczyznę. Kiedy powiedziała mi, że zaręczyła się z tym pajacem po prostu moja psychika legła i zacząłem się ciąć. Nigdy go nienawidziłem, a on mnie, ale kiedy powiedziałem im, że j-jestem gejem... To był koszmar. On znęcał się nade m-mną Nat - z moich oczu pociekły łzy. - W szkole było dokładnie tak samo... Wszyscy mieli mnie za pedała, nie miałem nawet przyjaciół. Do czasu, aż takich trzech idiotów nie zaatakowało mnie na korytarzu. Wtedy taki chłopak uratował mnie. Później uratował mnie również przed żyletką i ojcem, otwierając tym samym oczy mamie - zacząłem bawić się palcami i spojrzałem na chłopaka, uważnie słuchającego mnie. - Później było tylko coraz lepiej. Przestałem się ciąć, a pomiędzy mną a tym chłopakiem zaczęło coś iskrzyć. Dopiero co uświadomiłem sobie, że kocham go, a dziś widzę go na korytarzu, całującego się z jakąś lafiryndą - znów po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Spuściłem wzrok.

| You're My Happiness | RandyWhere stories live. Discover now