VI. Dziękuję.

731 47 8
                                    

Kiedy obudziłem się następnego dnia momentalnie zaczął zjadać mnie stres. Wczoraj wieczorem na grupowej konwersacji ustaliliśmy z chłopakami szczegóły. Teraz pozostawało wprowadzić plan w życie.

I wszystko byłoby fajnie. Gdybym tylko nie zaczął się teraz zastanawiać, czy aby na pewno chcę zrealizować ten właśnie plan.

Leżałem w łóżku znacznie dłużej, niż to było potrzebne, aż w końcu zmusiłem się do tego, żeby wstać.

Przez cały poranek działałem mechanicznie, mama nawet sprawdziła mi temperaturę, bo była przekonana, że zachowuję się tak tylko wtedy jak jestem chory.

Kiedy upewniła się, że nic mi nie jest i przygotowała mi ze cztery rodzaje witamin, ostatecznie opuściła mieszkanie.

Zajęcia zaczynałem dopiero za dwie godziny, z tego co się zorientowałem Itachiego nie było już w domu, a na telefonie znalazłem wiadomość od niego, że przyjdzie około dziewiątej podrzucić mundurek dla Sakury.

Po przeczytaniu smsa podszedłem do drzwi prowadzących do piwnicy, Gataeu towarzyszył mi całą drogę i kiedy tylko otworzyłem drzwi, ten od razu wparował do środka.

Po chwili usłyszałem pisk i przekleństwa.

- Chodź na górę! - krzyknąłem i wróciłem do kuchni.

Nie mając lepszego pomysłu postawiłem na stole miskę, mleko i płatki.

Oparłem się następnie biodrem o blat i sącząc kawę obserwowałem próg, zza którego spodziewałem się zobaczyć Sakurę.

Dziewczyna w akompaniamencie warczącego labradora wtłoczyła się do kuchni będąc ledwo żywa.

Ziewnęła głęboko, a następnie ręką odgoniła Gataeu, chyba już zrozumiała, że ten pies potrafi tylko warczeć, ale w życiu by nikogo nie ugryzł.

Usiadła następnie przy stole i bezmyślnie zaczęła przygotowywać sobie śniadanie.

Uniosłem lekko jedna brew, czekając na jakieś dzień dobry, hej czy, no nie wiem, witaj o władco. Ale, cóż, niczego takiego się nie doczekałem.

Kiedy zobaczyłem jak dziewczyna zaczyna jeść, a jej włosy niemal wpadły do miski zareagowałem od razu.

Chwyciłem kosmyki między palce i chciałem je odgarnąć do tyłu, ale Sakura chyba od kiedy tu zamieszkała, nie widziała na oczy szczotki, dlatego kiedy moja dłoń zaplątała się w jej włosy, a ja przypadkiem pociągnąłem przez to jej głowę do tyłu, nie byłem nawet aż tak zdziwiony.

- Co ty wyrabiasz? - dziewczyna warknęła, próbując się wyszarpać.

- Nie ruszaj się idiotko. - syknąłem czując, że sytuacja ani trochę się nie poprawiła przez gwałtowne ruchy Haruno.

Wolną dłoń położyłem na potylicy dziewczyny próbując unieruchomić tym samym jej głowę.

- Weź te ręce. - Sakura wycedziła te słowa, a potem nagle złapaliśmy kontakt wzrokowy.

Oboje na chwilę zdretwięliśmy.

Pierwszy raz patrzeliśmy na siebie z tak bliska i może dlatego wydawało mi się to tak krępujące. Jak głupio by to nie zabrzmiało, ale nawet widok jej w samych majtkach nie wywołał we mnie takich emocji jak to, co się działo teraz.

- Poczekaj chwilę. - przerwałem tą dziwną ciszę i bardzo powoli wyplątałem palce z jej włosów. Odsunąłem się od niej od razu i w tym samym momencie usłyszałem otwierające się drzwi.

Spojrzałem do przedpokoju i na szczęście zobaczyłem Itachiego.

Trzymał w ręce przezroczysty pakunek.

Dziewczyna z bliznami || SasuSaku - ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now