7

3.2K 105 4
                                    

Minął tydzień od pamiętnej „bitwy" w salonie. Ruda bestia nadal znajduje się w moim domu. Próbowałam wszystkiego, żeby go stąd wygonić lecz moje starania poszły na marne. Sukcesem było to, że udało mi się go raz złapać. Niezbyt przyjemnie wspominam tamten dzień, ponieważ mam całe ręce podrapane. Na szczęście zamknęłam go wtedy w łazience i można powiedzieć, że wyczyściłam jego futro. Moja skóra ponownie przy tym wiele wycierpiała. Dodatkowo specjalnie kupiłam dwie metalowe miski dla tego futrzaka, drapaczkę i kuwetę. Nie jestem zadowolona z tego faktu, że będę z nim dzielić ten dom. W ciągu ostatnich dwóch dni musiałam zrobić w każdym pomieszczeniu „generalne sprzątanie". Wypsikałam przy tym ze trzy odświeżacze powietrza. Szczyny tego kocura, śmierdzą okropnie. Szybciej stracę węch niż się przyzwyczaję do tego zapachu. Westchnęłam, wrzucając na rozgrzaną patelnię z olejem kawałki mięsa z kurczaka. W kuchni roznosił się ładny zapach przypraw i smażonego mięsa. Nagle zza pleców usłyszałam miauknięcie. Odwróciłam się.

- Chciałbyś dostać kawałek, co? – powiedziałam, w jego stronę przez co w odpowiedzi dostałam ponowne miauknięcie.

Zapomnij, pomyślałam mieszając mięso na patelni. Chwyciłam garnek z ugotowanym makaronem i wlałam całą zawartość do durszlaka w zlewie, by odcedzić makaron. Szybko przełożyłam makaron do miski i wróciłam do smażenia kurczaka. Po piętnastu minutach mój obiad był już gotowy, a ja kończyłam myć ostatnie brudne naczynie jakie mi zostało. Ruda bestia dalej siedziała w tym samym miejscu, wywiercając dziurę w moim ciele swym wygłodniałym spojrzeniem. Całkiem zabawne, bo pełna miska z jedzeniem stoi niedaleko niego. Nałożyłam sobie porcję jedzenia na talerz i usiadłam przy stole. Przed zaczęciem posiłku rzuciłam kotu, kawałek kurczaka.

- Masz, nie posraj się z tego głodu. – mruknęłam.

Po skończonym posiłku i zmyciu talerza, zabezpieczyłam jedzenie, ponieważ nie ufam temu kotu. Poszłam się ubrać, po czym zgarnęłam klucze wraz z portfelem i wyszłam z domu. Musiałam pójść do sklepu, bo w domu zaczęło brakować podstawowych produktów typu: masło, płyn do mycia naczyń, szampon. Ruszyłam standardowo na początku leśną drogą przed siebie. Mam nadzieję, że nie spotkam żadnego wilka. Od tamtego dnia, za każdym razem gdy wychodzę z domu nawiedza mnie ta myśl. Dzisiaj wyjątkowo mam szczęście, bo nie wydarzyło się na razie nic złego. W miasteczku jestem mniej więcej po upływie 45 minut. Z lekkim uśmiechem na ustach wchodzę do marketu, biorę koszyk i idę do najbliższego działu. Będąc w alejce z kosmetykami do pielęgnacji ciała, przez przypadek wpadam na kogoś.

- Och, przepraszam. Nie patrzyłam jak idę... - wymamrotałam, podnosząc wzrok na osobnika stojącego przede mną.

Był to wysoki blondyn, ubrany w czarne jeansy i białą koszulkę, która podkreślała jego umięśnioną sylwetkę. Na twarzy miał lekko widoczny zarost, a zielone tęczówki świeciły mu się od blasku sklepowych lamp. Był dość przystojny, muszę przyznać.

- Nic się nie stało, nie musisz przepraszać. – odpowiedział, patrząc na mnie.

Uśmiechnęłam się lekko i skinęłam głową. Stanęłam przy półce z mleczkiem do mycia ciała i wybrałam jeden o zapachu kokosowym. Dalej czułam na ciele spojrzenie tego chłopaka. Jejku, niech sobie już pójdzie. Dziwnie się czuję wybierając potrzebne mi produkty, kiedy się tak na mnie patrzy.

- Mam coś na twarzy? – zapytałam, po dłuższej chwili gdy ten dalej stał w miejscu.

- Nie, po prostu jesteś ładna. – zamrugałam oczami i spojrzałam w jego stronę.

- Em, d-dzięki. – wydukałam.

♡♡♡

Słowa: 537

Opublikowanie: 16-03-2019 r. 

AgnesWhere stories live. Discover now