8

3K 104 8
                                    

- Nie ma za co. – mrugnął do mnie i odszedł.

Poczułam lekkie ciepło na policzkach przez tą sytuacje, no cóż niezbyt często mam okazję rozmawiać z chłopakami. Można powiedzieć, że nie odczuwam chęci poznawania innych. Potrząsnęłam lekko głową wyrywając się, ze stanu zamyślenia i ruszyłam w kierunku kas. Po zapłaceniu za produkty, wyszłam ze sklepu z dwiema siatkami zakupów. Mój dobry humor prysł natychmiast. Padał deszcz, a ja nie mam samochodu bo zawsze poruszam się na piechotę. Po prostu świetnie. Zatrzymałam się przy niskim murku, który był osłonięty dachem i postawiłam tam siatki z zakupami. Będę musiała przeczekać ten deszcz.

- Wyglądasz tak, jakbyś tu utknęła. Przyszłaś na piechotę prawda?

Zerknęłam za siebie słysząc głos chłopaka, z którym wcześniej wymieniłam kilka słów w sklepie. W jednej ręce trzymał siatkę z zakupami, a w drugiej kluczyki od samochodu. Szczęściarz.

- Tak, ale to nic wielkiego. Przeczekam. – machnęłam ręką, lekko się uśmiechając.

- Może cię podwieźć? – zaproponował, czym muszę przyznać mnie zaskoczył.

- Em, nie chcę robić kłopotu...

- Nie robisz, skoro sam to zaproponowałem prawda?

- No, masz rację. – prawą dłonią, ścisnęłam swój nadgarstek, ponieważ poczułam się trochę głupio.

- To jak, podwieźć cię?

- Tak.. – powiedziałam, jednocześnie kiwając głową.

- No to chodź do samochodu.

Chwyciłam swoje siatki z zakupami i poszłam za blondynem. Deszcz dalej padał, więc musieliśmy szybko pobiec do samochodu chłopaka. Całe szczęście, nie był zaparkowany daleko. Kiedy znaleźliśmy się w środku auta, nasze ubrania były lekko zmoczone. Przeczesałam dłonią włosy, bo niektóre pasemka przykleiły mi się do twarzy. Zielonooki odpalił samochód i ruszył w kierunku wyjazdu z parkingu.

- To gdzie mam jechać? – spytał, zerkając na mnie kątem oka.

- Główną drogą w stronę lasu. – odparłam, zapinając pas bezpieczeństwa.

- Nie mieszkasz, w miasteczku?

- Nie, bardziej to za nim.

- O to widzę, że mamy coś wspólnego. – powiedział z lekkim uśmiechem.

- Och, serio?

- Tak, ja też nie mieszkam w miasteczku. Razem z przyjaciółmi mieszkam w domu, który jest położony w lesie. – to tak, jak ja tylko, że ja mieszkam sama.

- Rozumiem.

Przez resztę podróży panowała między nami cisza, która na szczęście nie była niezręczna. Kiedy chłopak zaparkował przed moim domem, deszcz przestał już padać. Odpięłam pas i otworzyłam drzwi, chwytając w rękę siatki z zakupami. Spojrzałam na chłopaka siedzącego za kierownicą, chcąc mu podziękować jednak nie znałam jego imienia. Kurczę, że też nie pomyślałam o tym, żeby się wcześniej przedstawić.

- Dzięki, za podwózkę. – odezwałam się wreszcie, po dłuższej chwili.

- Nie ma za co. – kiwnął głową.

- Jak masz w ogóle na imię? – zapytałam, kiedy wysiadłam z samochodu.

- Thomas.

- Agnes.

- Ładne imię.

- Dzięki. Może chcesz wejść do środka? – zapytałam, bo w sumie fajnie, by było poznać kogoś nowego.

- Czemu nie, mam jeszcze trochę czasu.

- No to chodź. – odparłam, ruszając w stronę domu.

♡♡♡

Słowa: 467

Opublikowanie: 17-03-2019 r. 

AgnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz