9

2.8K 109 2
                                    

- Ładnie tu masz.

- Dzięki. – mruknęłam, zostawiając zakupy na blacie w kuchni.

- Długo tu mieszkasz?

- Pół roku, a dlaczego pytasz? – wróciłam do salonu.

- Z tego, co pamiętam mieszkała tu taka starsza pani.

- To prawda, znałeś ją?

- Można tak powiedzieć.

- To znaczy?

- To znaczy, że widziałem ją wiele razy zamieniając z nią jedno lub dwa słowa.

- Rozumiem...

- A co, zainteresował cię temat starszej pani? – spytał, kierując swój wzrok na moją osobę.

- Co, nie. Po prostu tak spytałam. – wzruszyłam ramionami.

- Mhm...

Kurczę, to był chyba zły pomysł zapraszając go tu. Nie mam pojęcia, jaki dać temat do rozmowy. Jak powiem coś głupiego, to spalę się ze wstydu. Stałam więc spokojnie obserwując, jak blondyn dalej lustruje swoim spojrzeniem pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy. W pewnej chwili do salonu wkroczył kot. Przeklęta bestia, jeszcze jego tu brakowało.

- O, masz kota. – powiedział chłopak, zauważając zwierzę.

- Można tak powiedzieć...

- Czemu?

- Nie jest mój. Tydzień temu przyszedł pod drzwi mojego domu i tak jak wszedł, nie da się go stąd wypędzić.

- Żartujesz sobie? – zaśmiał się, podchodząc do kota.

- Nie, mówię prawdę. Lepiej do niego nie podchodź i go nie dotykaj, bo cię podrapie. – ostrzegłam blondyna, który schylił się w stronę kota.

- E tam, przesadzasz.

Zaraz zobaczymy, pomyślałam. Jak go podrapie, to nie będzie moja wina. Ostrzegałam go. To co wydarzyło się chwilę później wprawiło mnie w osłupienie. Kot, jak gdyby nigdy nic zaczął mruczeć i się przymilać do chłopaka, gdy ten go pogłaskał po głowie. No, po prostu nie wierzę. Do obcego to z miłością, a do mnie to z nienawiścią, chociaż mu dałam wszystko czego potrzeba. Co za wredne bydle.

- Jest milutki, jak on mógł cię niby podrapać? – spytał, patrząc na mnie.

- To jest pomiot szatana, nie znasz jego prawdziwej strony. – odparłam z powagą.

Chłopak słysząc moje słowa, wybuchł śmiechem. No i z czego on się śmieje? To takie zabawne, że na każdym kroku muszę uważać, żeby ta bestia się na mnie nie rzuciła? Na mojej twarzy pojawił się lekki grymas niezadowolenia. Jeszcze jakby tego było mało to, ten rudzielec zagnieździł się pod moim łóżkiem. Nie ważne, czy jest dzień czy noc on leży tam zawinięty w kłębek. Nie chcąc być, aż taką bezduszną dla niego położyłam mu tam puchowy kocyk. Kot oczywiście skorzystał z nowego posłania, ale niech nie myśli, że dostanie coś więcej. Przez to, że się zamyśliłam nawet nie zauważyłam jak Thomas podszedł do mnie z tym rudzielcem na rękach. Wzdrygnęłam się.

- Nie podchodź do mnie z nim. – odsunęłam się.

- No weź, Agnes to tylko kot. –westchnął.

- Drapieżna bestia. – poprawiłam go.

- Dla ciebie to jest drapieżna bestia? – blondyn podniósł jedną brew do góry, dalej na mnie patrząc.

- Tak?

- Jesteś pewna?

-Tak

- W stu procentach?

- Mhm.

- Bardziej drapieżna od wilka? – słysząc to pytanie, przed oczami pojawiło mi się wspomnienie z lasu.

♡♡♡

Słowa: 486

Opublikowanie: 17-03-2019 r. 

AgnesWhere stories live. Discover now