Rozdział 8

273 42 73
                                    


Słowa pośród szumu


 Leo siedział przy stole i marszczył brwi, uparcie nad czymś myśląc. Miał już serdecznie dość tajemnic, a w szczególności tych, które były związane z jego najlepszym przyjacielem. Próbując poukładać sobie wszystko w głowie, ignorował niezręczną ciszę, jaką powodowało jego milczenie.

Wierząc wszystkiemu, czego dowiedział się do tego momentu, po ataku Północnej Wiedźmy na Tozoren wszyscy mieszkańcy zamku zostali wymordowani, jednak dzięki poświęceniu Grace i użyciu mocy jej Węża udało się powstrzymać Wiedźmę przed odzyskaniem pełni sił. Odrodzili się z daleka od zagrożenia, a dziwna magia przeznaczenia Eleonore sprawiła, że teraz mogą spotkać się ponownie. I prawdopodobnie spotkają też pozostałych, bo zaklęcie wciąż działało. Sprawiało, że przewrotny los robił wszystko, by doprowadzić do ich ponownego zjednoczenia. Zszył ze sobą te Węże, którymi się stali, gdy zrzucili skórę, by odrodzić się na nowo... Ale Clive nie miał swojego Węża. To właśnie ten istotny fakt sprawiał, że to, czego Leo dotychczas się dowiedział, nie miało najmniejszego sensu. Jego przyjaciel pamiętał prawdopodobnie wszystko, co tylko mógł pamiętać. Był częścią ich przeszłości, jednocześnie nie pasując do niej pod każdym względem.

— Twoja tożsamość... — zaczął wreszcie, patrząc w mroźne oczy Clive'a. — Jest czymś, co stale nam umyka. Nie byłeś jednym z doradców króla, ale nie byłeś też emisariuszem... Jeżeli się mylę, powiedz mi o tym.

— Nie, nie mylisz się. Chociaż do ostatniej sekundy swojego poprzedniego życia myślałem, że jestem jednym z was, nigdy nim nie byłem — odparł, uśmiechając się smutno. — I dlatego zależy mi, żebyś o wszystkim sobie przypomniał, ale zrób to w swoim tempie. Powoli i bez pośpiechu. A gdy wreszcie będziesz wiedział kim jesteś, zrozumiesz też, kim byłem ja. Wtedy będę mógł zadać ci to pytanie, które tak bardzo mnie męczy od chwili, w której zrozumiałem, że dostałem drugą szansę.

— Clive, czy ty... czy ty mnie nienawidzisz? — zapytał, a w tej jednej chwili Grace niemalże wypadła z dłoni filiżanka. Nieważne, jak bardzo to ukrywała, najwidoczniej ona również musiała długo zastanawiać się nad tym pytaniem. W końcu również była zamieszana w incydent sprzed upadku Starego Świata.

Kobieta uniosła wzrok na swoich gości, czując, jak atmosfera w powietrzu stawała się coraz bardziej gęsta. Zacisnęła palce na swojej ręce, chcąc powstrzymać jej drżenie i czekała, chcąc poznać odpowiedź.

— Nie — szepnął Clive, nieco zachrypniętym głosem. Wiedząc, że jego słowa nie miały wystarczającej siły przebicia, powtórzył je raz jeszcze, tym razem z większym zdecydowaniem. — Nie, Leo. Jesteś moim przyjacielem. Jednym z niewielu przyjaciół, na których mogę sobie pozwolić. Nawet jeżeli okazało się, że posiadasz wspomnienia Starego Świata, nic w tej kwestii się nie zmieni.

Leo znów milczał. Prawdopodobnie najlepiej by było, gdyby nigdy sobie nie przypomniał o Północnej Wiedźmie i nieszczęściu, jakie na nich sprowadziła. Wtedy Clive mógłby być jego przyjacielem bez obawy, że pewnego dnia w swoim wnętrzu Leo poczuje więcej tego, kim był kiedyś, niż tego, kim jest teraz. Ostatnie dni musiały być dla niego pełne obaw.

— Jesteś moim przyjacielem — powiedział nagle i z uśmiechem na ustach. Każdy, kto choć trochę znał Leo, wiedział, że nie należał on do osób, którym podobne słowa przychodziły z łatwością, dlatego pomimo największych chęci, nie był w stanie spojrzeć teraz na Clive'a. — Nie będę naciskał. Wierzę, że twoja tożsamość musi pozostać tajemnicą tak długo, jak tylko jest to możliwe.

Pozszywane WężeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz