Rozdział 18

121 24 48
                                    


Prastare Rzemiosło


Caim stał przez chwilę przy oknie, jedną ręką opierając się o parapet. Jego ciemne oczy próbowały przedrzeć się przez mrok i dostrzec cokolwiek, co wciąż mogło się tam ukrywać, jednak wszystko wskazywało na to, że stworzenie, które zaatakowało Leo, przepadło na dobre. Pozostało im czekać do rana, by dokładnie zbadać miejsce, w którym wydarzył się cały incydent.

Zawiedziony chłopak zasunął zasłonę i odwrócił się w stronę sztalugi, na której stał obraz przedstawiający Sheelę siedzącą pośród kwiatów maku w żałobnej sukni. Czerwona linia szpeciła płótno niczym szrama po zadanej ranie, ale Caim był przekonany, że autor obrazu z łatwością z tego wybrnie. W końcu, patrząc na jego pozostałe dzieła, miało się względem niego wysokie oczekiwania.

Sunąc dłonią po biurku, Caim napotkał na kilka luźnych szkiców, które przedstawiały zarysy przeróżnych postaci. Początkowo nie wiedział, co ma o tym sądzić, ale kiedy na jednej z ilustracji rozpoznał swojego Węża, wszystko inne zaczynało robić się coraz dziwniejsze. Nie wiedzieć czemu, Leo miał wspomnienia, w których widział każdego z Piętnastu Węży Północnej Wiedźmy, choć powinien widzieć tylko jednego.

Ponieważ Węże nie mają fizycznej postaci, ciężko wyobrazić sobie, iż naprawdę są żywymi istotami. Że mają wolną wolę, własną świadomość i postać, pod którą ukazują się innym. W normalnych okolicznościach każdy z użytkowników tej mocy byłby świadkiem ich prawdziwej postaci tylko raz — w chwili, w której król Tozoren przekazywał je dalej. Działo się to podczas specjalnej ceremonii, w której uczestniczyli jedynie ludzie najbliżsi Laisreanowi, tacy jak jego przyjaciel Edwin lub żona Charlotte, a także nowo wybrany Emisariusz, który miał otrzymać dar. Nikt więcej nie był wpuszczany do komnaty, a straż w takim dniu była o wiele bardziej czujna niż zazwyczaj.

Gdyby Leo namalował tylko i wyłącznie obraz Północnej Wiedźmy, wtedy mógłby być uznany za jedną z jej ofiar, ale w tym pokoju, sądząc po podpisach, znajdował się także wizerunek Liczącej Owcy, Znawcy Lasu, a nawet Strażniczki Oryginału, co pozostawiało po sobie masę nowych pytań. Całkiem możliwe, że w poprzednim życiu on również miał z Wiedźmą jakieś powiązania.

Chcąc bardziej zrozumieć Leo, Caim kucnął tuż przed obrazem opartym o ścianę. Mając naprzeciw siebie twarz Veviny, nagle poczuł się zauroczony jej pięknem. Nie było to jednak to samo zauroczenie, które czuł względem Północnej Wiedźmy, kiedy to poza podziwem odczuwał także strach i niepokój. Tym razem jego umysł był wyciszony i zrelaksowany. Dawno nie czuł czegoś takiego. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale z jakiegoś powodu Vevina, nawet jeśli namalowana na płótnie, miała na jego duszę leczniczy wpływ.

Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i do środka wszedł Leo, niosąc herbatę dla gościa, a tuż obok niego dumnie szedł jego młodszy brat, w rękach trzymając talerzyk z ciastkami, który położył na biurku, odsuwając na bok szkice, które wcześniej przeglądał Caim.

— Mama kazała cię poczęstować wafelkami — powiedział, uśmiechając się promiennie. — Zawsze chętnie wita nowych kolegów Leo. Chodzicie razem do klasy?

— Nie. To nie tak. Tak naprawdę nawet nie chodzimy do tej samej szkoły — odpowiedział, wstając i siadając na wskazanym przez Leo krześle. — Mieszkam po drugiej stronie miasta i tam też się uczę.

— A już myślałem, że nie jesteś jeszcze w liceum — powiedział, odwracając się na pięcie i kierując w stronę wyjścia. — Mama mówiła, żeby ci nie dokuczać, ale wtedy nie miałem jeszcze pojęcia o co jej chodziło. Teraz już wiem.

Pozszywane WężeWhere stories live. Discover now