1 (III)

125 14 11
                                    

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

– Czy tobie kompletnie odbiło?! – rzuciłam wściekła wazonem w Patricka. Były w nim piękne czarne róże, które specjalnie na moją prośbę wyhodowała Demeter. Cóż się poradzi, jeżeli jest się córeczką tatusia.

– Nie, Lethal. Uspokój się. – Próbował złapać mnie za rękę, ale natychmiast ją wyrwałam. Byliśmy u Tanatosa w pałacu. Nadal mnie to dziwiło, jak załatwił sobie bezproblemowe wejścia, zarówno u Hadesu i mojego ojca. – Zaraz wszystko tu rozniesiesz. Gaja chce się spotkać z tym, kto ją uratował, chce podziękować.

– Ale nie wspomniałeś jej, że to jest osoba, którą nienawidzi najbardziej na świecie! – Rzuciłam w niego, tym razem szklaną figurką, zrobił zręczny unik. Tak, jestem dumna z bycie córką Tanatosa.

– Powiedziałem jej też, że ta osoba, to moja dziewczyna.

Tym stwierdzeniem kompletnie mnie zaskoczył i wkurzył do granic możliwości.

– Co jest z tobą nie tak?! – wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić. Szukałam wzrokiem cięższej artylerii.

– I nie jest twoją dziewczyną – wtrąciło się do rozmowy moje lustro. Odbicie było już odrobinę mniej oszronione.

– No właśnie – zgodziłam się z nim. – Nie pamiętasz, co mi zrobiła – zaczęłam mówić, nadal byłam na niego wściekła. – Myślisz, że nie zrobi tego ponownie. Tym razem przekona każdego, żeby trzymali mnie tam dłużej. – Mój głos drżał coraz mocniej, wycofałam się na łóżko i skuliłam się na nim. – Może wymyślić jeszcze coś gorszego. Nie wiem, co, ale na pewno, tak żebym cierpiała i to bardzo. I żebym zostawiła cię w spokoju – dodałam szeptem.

Patrick usiadł obok mnie i ciężko westchnął. Prawda była taka, że nie miał ze mną lekko. Od tygodnia praktycznie mieszkał u nas w pałacu. Tanatos mu na to pozwalał nie wiem, czemu. I tak go odpychałam przez cały czas, odkąd wróciliśmy z misji ratowania drzewa Gai. Jeszcze sobie ubzdurał, że jesteśmy razem. Jeśli ona się o tym dowie, jestem skończona. Połowa rodziny już za mną nie przepada, nie potrzeba mi, by reszta zaczęła myśleć tak samo.

Syn Gai przytulił mnie i zaczął kołysać tam, i z powrotem, żebym się uspokoiła. Cała drżałam z przerażenia i tarłam nadgarstki, nie mogłam się pozbyć tego dziwnego nawyku. Odepchnęłam Patricka po chwili i odwróciłam się do niego plecami. Znowu próbował się do mnie zbliżyć, kładąc mi dłoń na ramieniu.

– Nie dotykaj mnie – powiedziałam.

Wiedział, że nie ma sensu chwilowo dłużej próbować, więc odszedł.

– Robimy postępy – odezwało się, moje odbicie. Widziałam oczyma wyobraźni jak wzrusza ramionami. – Jaka szkoda – dodało potem.

Jednego byłam pewna. Nie chciałam, żeby Gaja się dowiedziała. Nie chciałam się z nią spotykać, nie chciałam, żeby mi dziękowała. Nie wiedziałam, co zrobić z Patrickiem. Odwróciłam się do lustra.

– Co mam zrobić? – spytałam się go. Odbicie popatrzyło na mnie obojętnie.

– Nie patrz na mnie – mruknęło niezadowolone. – Masz tam taki bałagan, że nawet ja nie mogę się połapać, o co ci chodzi. Westchnęłam ciężko i leżałam dopóki powietrza nie rozdarł krzyk Tanatosa.

Zeszłam niechętnie do niego i rozejrzałam się po pokoju. Żadnych połamanych mebli, czyli nie był wściekły.

– Spotkałem po drodze Patricka – zaczął.

– Od kiedy jesteście takimi kumplami ? – spytałam zaczepnie.

– Od kiedy widzę, że stara się ci pomóc odzyskać część starej siebie – wyjaśnił. – Jak widzę z marnym skutkiem. Nie podoba mi się zmiana, jaka w tobie zaszła.

Córka ŚmierciWhere stories live. Discover now