4 (IV)

91 6 3
                                    

No tak, w zasadzie nic mnie już nie powinno dziwić, ale wyobraźcie sobie to: jesteście w totalnej depresji, dowiadujecie się takich rewelacji, usypia was wujek, a potem no właśnie znajdujecie się w kosmosie i wpatruje się w was ogromna twarz. Naprawdę ogromna, gdy już się odwróciłam, przysłoniła mi cały krajobraz. Nie dziwiłam się, że on nie mógł na mnie patrzeć, a na siebie już był w stanie? Przegląda się w oceanach czy są już tak brudne, że nie widzi swojej zaniedbanej brody? Głowa westchnęła zawiedziona i po chwili zmieniła się w starca. Nagiego starca, oszczędzę sobie szczegółów. Twarz pozostawała ta sama, założył nogę na nogę, a ręce za głowę i tak sobie przede mnie lewitował, kręcąc się w kółko. Nadal nie wiedziałam, o co chodzi i ogólnie co się dzieje.

– Plejadki mnie ostrzegały, że to robi złe wrażenie na sam początek. A ty co sądzisz? – powiedział, przekręcając się na brzuch i podłożył sobie dłonie pod podbródek. Nastolatka uwięziona w ciele starca, czy co?

– Eee... – wydusiłam tylko z siebie, uciekając od niego a może niej wzrokiem.

– Wiesz w ogóle, kim jestem?

­– Yyy... – Tak właśnie wygląda, kiedy zapomina się języka w gębie.

– Nawet ty? – Starzec zaczął płakać. – A takie wiązałam z tobą nadzieję. Połączenie pierwotnych sił natury, śmierci i miłości. I to właśnie ty mnie nie poznajesz?

Ziomie, czy ty mnie z kimś nie pomyliłeś? W ogóle co ty ode mnie chcesz? Miałam ryzykować i zgadywać? A co, jeśli przez to zmieni humor i się wkurzy, wykopie mnie wtedy z powrotem na ziemie? Ojć to będzie bolało, wolałabym tego uniknąć, chyba że przy okazji by mnie zabił, to wtedy nie mam nic przeciwko.

– Jestem Chaos! – wykrzyczał mi prosto w twarz ze łzami w oczach. – Nikt o mnie nie pamięta. Wiesz, jak to boli?

Odwrócił się plecami, a ja się tak sobie unosiłam z otwartą buzią. Wynik szoku był tak ogromny, że trwało to przez dłuższą chwilę, nim ją zamknęłam. Chaos w tym czasie odwrócił się obrażony i pochlipywał. I my niby wszyscy z niego powstaliśmy? Ja się poddaje. Naprawdę proszę, niech mnie ktoś wyśle do boskiego Hadesu i tyle w temacie. Naprawdę z niego? Bogowie, czemu to zawsze ja mam takiego pecha? Czy ktoś może mnie stąd zabrać? Te, Plejady jak sobie z radzić? Rozejrzałam się, ale już nikogo nie było. Najwyraźniej bywalcy kosmosu uznali, że mam to sama ogarnąć.

Podeszłam do rozpaczającego Chaosu i poklepałam go delikatnie po plecach.

– Przepraszam, że cię nie poznałam, ale oczywiście, że o tobie pamiętam. W końcu jesteś początkiem wszystkiego. Nie rozumiem tylko, czemu się tak zachowujesz. Spodziewałam się jak już jakiegoś mędrca albo coś takiego – powiedziałam łagodnym tonem, kłamiąc.

– Wybacz, że nie spełniam twoich oczekiwań. – Fuknął na mnie. – Resetuje sobie często mózg, żeby sobie jakoś życie urozmaicić, bo wszyscy mnie olewają.

­– I jesteś teraz? – zapytałam skołowana.

– To nie jest oczywiste? Jestem nastolatkiem z buzującymi hormonami. W ogóle wiesz, jak je uwielbiam. – Wykręciła salto w powietrzu. Chyba raczej nastolatkę, ale nie chciałam sprawić mu przykrości. Coś mu chyba nie pykło tym razem zgodnie z planem tym razem. – Nigdy nie mogę przewidzieć, kiedy będę zły, kiedy szczęśliwy, smutny. I jem mnóstwo czekolady. Uwielbiam czekoladę... I chciałbym mieć z kim poplotkować o chłopakach i zrobić sobie mani i pedi...

Ha, mówiłam. Poczułam nagle delikatne szarpnięcie w tył i z niepokojem spojrzałam na Chaos.

– Polecam Persefonę – mruknęłam pod nosem. – Chaosie, po co mnie w ogóle tu wezwałeś? Nie chcę ci przerywać, ale coś ściąga mnie już w dół.

– Jak to? – Chaos zrobił smutną miną, aż zrobiło mi się przykro. A potem nagle jego twarz zaczęła wyrażać przerażenie. – A tak! Hypnos mówił, że mogę cię tu ściągnąć, tylko gdy on cię uśpi, ale też nie będzie trwało to długo, ale myślę, że jeszcze zdążymy ze wszystkim. Chodzi o Więź, bo to moja sprawka.

– Hę? – Powinnam się teraz wkurzyć, czy zemdleć, czy zacząć się historycznie śmiać. – Ale dlaczego to robisz? A co chodzi?

– Wygląda to tak, że zasadniczo mam zakaz wtrącania się w sprawy boskie czy ludzki, więc po kryjomu to robię. I tak raz na jakiś czas łączę sobie kogoś w pary, często na zasadzie przeciwieństw, bo tak mi się widzi. Wśród bogów namieszam tak raz na tysiąc lat, żeby się nie skapnęli, a wśród ludzi to trochę częściej. Zeus i Hera, Afrodyta i Ares, Orfeusz i Eurydyka, Romeo i Julia, Tristan i Izolda, Bonnie i Clyde to moje najlepsze wybory. No i oczywiście wy. – Uśmiechnął się przyjaźnie.

– Czy to oznacza, że my z Patrickiem tak naprawdę nigdy się nie kochaliśmy, bo musimy być ze sobą, bo tak zdecydowałeś? – Musiałam zadać to pytanie, bo tylko to przelatywało mnie przez głowę.

– Bzdety. Oczywiście, że się kochanie, tylko że Więź to umacnia, ułatwia i ...

– Sprowadza bolesny koniec. – Dokończyłam za niego. W końcu to tylko miało sens, wszystkie wymienione przez niego pary skończyły tragicznie, Ares i Afrodyta ostatecznie spotykają się po kontach, a Zeus i Hera. W sumie tego nie potrafiłam pojąć.

– Mhmm – mruknął ze łzami w oczach. – Nie wiem, jak to działa, ale w waszym przypadku postanowiłem, że skończy się to dobrze. Strasznie się cieszyłem, jak się dowiedziałem o waszych zaręczynach i będę oburzony, jak nie zaprosicie mnie na wesele. Dlatego tak się wkurzyłem, kiedy Gaja zaczęła między wami mieszać. A po tej ostatnie akcji przegięła trochę. Wezwałem ją tu, nakrzyczałem na nią, ale przez mój obecny stan się wcale tym nie przejęła. Wynegocjowałem jednak coś.

Serce zabiło mi mocniej, lecz mój mózg nie mógł poradzić sobie z przyswojeniem takich informacji. Z jednej strony to sporo wyjaśniało, bo przecież ta Więź nie mogła się pojawić znikąd, ale po raz kolejny dowiadujesz się, że nie masz żadnego wpływ na swoje własne życie. Miałam dosyć, naprawdę powinnam umrzeć nieważne, najlepiej za pierwszym razem, wtedy nie poznałabym Patricka i żadne z nas nie musiałaby przechodzić takich emocjonalnych katuszy. I nikt by go nie zabił, bo Gaja nie miałaby powodów, by opętywać Daniela. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać.

– Wymusiłem na niej, że przestanie się wtrącać - kontynuował Chaos. – I ustaliliśmy, że pod jakimś pretekstem ona ukryje gdzieś Daniela i jeśli go znajdziesz, będziecie razem i skończą się wszystkie nasze problemy. A potem planujemy wasze wesele. Niestety czeka cię po drodze kilka zadań, które ona wymyśli. Musisz wtedy polegać na Więzi, bo Gaja w nią nie wierzy, to twoja przewaga. Możesz wziąć ze sobą jednego towarzysza. Spokojnie wybrałem już za ciebie. – Zaczął szybciej mówić z coraz większym podekscytowaniem. – I musisz zrezygnować ze swojej boskości. Musisz to przejść jako człowiek z ograniczoną mocą i siłą, bez skrzydeł. Znaczy cały czas będziesz nieśmiertelna, ale gdy zbliżysz się do stanu, gdzie jako człowiek byś umarła, to koniec. Nie będzie drugiej szansy...

Spojrzałam na niego przez łzy. Miał zaciętą miną, ale w jego oczach dostrzegłam pewne ciepło i zwyczajną życzliwość. Zaczęłam chyba go rozumieć, czuł się opuszczony i zapomniany, więc chyba poprzez to łączenie nas, chciał się do nas zbliżyć. On też potrzebował trochę miłości i zwykłego zainteresowania ze strony kogokolwiek.

Wtedypoczułam gwałtowne szarpnięcie i otworzyłam gwałtownie oczy. Znajdowałam sięznowu w Wielkim Domu, ale czułam się jakoś inaczej. Dręczyła mnie dziwna pustkaz tyłu pleców. Próbowałam zamachać skrzydłami, lecz ich nie było... Zniknęły, wstałamprzestraszone i spojrzałam w lustro. Odbicie zaczęło przeklinać tak potwornie,że aż sama się zdziwiłam, że znam takie wyrażenia. Usłyszałam też nagle pukaniedo drzwi, odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam kogoś, kogo się niespodziewałam, a w głowie pobrzmiewał mi jakby z oddali głos Chaosu,powtarzającego z ogromną powagą „Ruszaj!".

Córka ŚmierciWhere stories live. Discover now