10 (III)

88 10 7
                                    

– Lethal, serio?! – oburzył się Patrick.

Miałam ochotę mu przywalić, ale nie sprzyjały temu okoliczności. Co, jak co, ale opiekowanie się dzieckiem też było dla mnie czymś nowym. Mogłabym go uspokoić, jakbym miała wolne ręce. Mag patrzył na nas jak na skończonych idiotów i widać, że walczył ze sobą. Odbicie przyglądało mu się podejrzliwie. Mały wył. Nie dziwiłam się już, że krzyki Zeusa trzeba było zagłuszać. Skoro Młody jest pomniejszym bożkiem i tak się drze, to co dopiero nasz Pioruniasty.

– Bogowie, powiedzcie mi tylko, że nie planujecie dzieci – mruknął Mag. – Daj mi go, to go uspokoję – zwrócił się do mojego chłopaka.

– Po pierwsze, czy on nas obraził? – odpowiedziało za mnie odbicie. – Po drugie nie dostaniesz Młodego. Weź te swoje głupie wstążki, to się nim zaopiekuję.

– Dziękuję kochana – powiedziałam do lustra.

– Czy on na serio ma na imię Młody? – zapytał Patrick, któremu nagle zebrało się na rozmyślania.

– Nie mam zielonego pojęcia jak on ma na imię – oznajmiłam zdając sobie sprawę, z tego jak beznadziejnie to zabrzmiało. – To nazywam go Młodym. Zresztą jemu to pewnie jest obojętne, jak się do niego zwracamy.

– Ale to jest ważne dla dziecka. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo – oburzył się miłośnik Egiptu.

– Ta odezwał się ojciec roku – skomentowało lustro, na jego policzkach pojawiły się rumieńce.

Naprawdę zrobiło mi się przykro, ale przynajmniej Chris postanowił mnie rozwiązać. Od razu wzięłam dziecko na ręce, dałam mu niebieski smoczek, nie chciał. Przyjął czerwony dopiero po iluś próbach przekonania go, że nie ma w nim nic złego. Chciałam, żeby przestał płakać, ale nie dlatego, że pragnęłam spokoju. Po prostu czułam, że jak płacze to jest mu źle. Instynkt macierzyński mi się odezwał czy coś.

– No to, co teraz panie specjalisto? – rzucił ostro Patrick do Maga, którzy siedział coraz bardziej zgaszony.

– Patrick zamknij się – powiedziałam przez zęby. Zapamiętałam sobie, że on ewidentnie nie lubi dzieci albo miłośników Egiptu, albo jednych i drugich. Kołysałam małego, znowu nuciłam kołysankę.

– Pewnie trzeba zmienić mu pieluchę – nieśmiało oznajmił Chris.

Ja i mój chłopak spojrzeliśmy na siebie z przerażeniem. Nie spodziewałam się po nim, że tak po prostu sobie wyjdzie, mrucząc pod nosem, że mam go w to nie mieszać. Czekał pod drzwiami, bo Hestia zostawiła dziecko przecież mnie a nie nam. Przeklinałam go pod nosem. Opadły mi ręce, nie miałam zielonego pojęcia, co robić.

– Gardło cię nie boli Młody? – zapytałam retorycznie, spojrzałam w lustro. Odbicie podskakiwało i pokazywało mi palcami Maga. – Chris? – zagadnęłam, uniósł nieznacznie wzrok i spojrzał na mnie pytająco. – Nie dotkniesz dziecka, ale możesz mnie instruować jak zmienić pieluchę. Pewnie zauważyłeś, niezbyt dobrze mi to wszystko idzie.

Zgodził się mi pomóc i wykazał się naprawdę dużą ilością cierpliwości, w przeciwieństwie do Młodego. Ten uspokoił się trochę, gdy skończyłam i uśpiłam, nosząc na ręce. W międzyczasie wolną ręką rzuciłam brudną pieluchą w Patricka, który nadal stał na zewnątrz i bawił się telefonem. Chybiłam, na jego szczęście.

– I co ja niby mam z tym zrobić? – zapytał wściekły.

– Wyrzucić, głupku – odpowiedziało lustro. – I to niby my jesteśmy gorszą strona w tym związku – mruknęło pod nosem.

Chwycił niechętnie pieluchę i zszedł na dół. Miałam nadzieję, że odbicie zrozumiało w końcu, że jestem na niego nieźle wkurzona. I wiedziałam, że to w sporej części moja wina. Wpadłam w depresję po poronieniu Lany i tak dalej. Odsuwałam się od wszystkich, ale to robiłam zawsze. Ułożyłam małego na kocyku, a sama usiadłam na podłodze oparta o łóżko zupełnie wyczerpana. Nie wyobrażałam sobie ile roboty musi być na przykład przy bliźniakach czy trojaczkach. Mój gość bawił się tym swoim kijkiem i nad czymś się zastanawiał.

Córka ŚmierciWhere stories live. Discover now