Rozdział 4

5.3K 216 17
                                    

Obudziłaś się jako pierwsza. W sumie nie byłaś zaskoczona, bo twoje przyjaciółki pewnie długo zabalowały. Poszłaś do łazienki, aby się ubrać, a potem zeszłaś do pokoju wspólnego. W nim było już sporo uczniów. Zauważyłaś w tłumie Erica i kiedy cię zobaczył, pomachałaś do niego.

- Jak tam było wczoraj? - zapytałaś w drodze do Wielkiej Sali na śniadanie.

- Nie było tak źle. Z Zabinim nawet łatwo jest się dogadać. - powiedział Eric. - Ale Malfoya nie było.

- Był ze mną. - odparłaś. Potem uznałaś, że powinnaś ugryść się w język. Eric spojrzał na ciebie zaskoczony.

- Co? - wyksztusił po dłuższej chwili. Teraz już wiedziałaś, że się nie wymigasz, więc postanowiłaś powiedzieć mu prawdę.

- Byłam na błoniach i czytałam książkę, a on dosiadł się do mnie. - powiedziałaś. Zaskoczenie nadal nie schodziło z jego twarzy.

- Ty... i Malfoy? - odparł głośno, przez co kilku uczniów spojrzało na was dziwnie.

- Zamknij się. Nie chcę, żeby cała szkoła nas słyszała.

- Jak wy się tam nie pozabijaliście? - zapytał Eric, kiedy doszliście do Wielkiej Sali i usiedliście przy stole krukonów.

- Byliśmy pijani, może dlatego.

- Piłaś z nim?! - Eric w niedowierzeniu otworzył usta.

- No przyniósł whisky i mi zaproponował.

- Dziewczyno! Co zrobiłaś z moją Tiarą? - krzyknął Eric.

- Siedzi koło ciebie! - rzuciłaś i zabrałaś się za jedzenie. Po śniadaniu zdecydowałaś, że zabierzesz posiłek dla swoich przyjaciółek.
Kiedy weszłaś do pokoju, dziewczyny już nie spały, ale nie wyglądały najlepiej.

- Co tam? Kac was dopadł? - zaśmiałaś się i położyłaś tackę ze śniadaniem na łóżku Cho. Razem z Jenn wyglądały jak dwa trupy. Całe blade, a pod oczami wory. Diana za to wyglądała normalnie. Ale nie ma się co dziwić, ponieważ spała u swojego chłopaka.

- Weź nic nie mów. - odparła Cho i ugryzła tosta. - Ale takiej imprezy to w swoim życiu jeszcze nie przeżyłam.

- To prawda. Masa alkoholu i masa ślizgonów. - uśmiechnęła się łobuzersko Jenn.

- Jennifer coś wczoraj kręciła z Zabinim. - odpowiedziała Cho z uśmiechem.

- Zabini? A podobno średnio byłyście przekonane do ślizgonów. - oparłaś się o szafkę i założyłaś ręce na piersi.

- Bo tak było. Ale... Tara oni naprawdę nie są źli. - powiedziała Chang.

- Może i tak... - szepnęłaś do siebie, mając nadzieję, że przyjaciółki tego nie usłyszały.

- Co?

- Nic nic. - usiadłaś na łóżku. - No... to co dzisiaj robimy?

Przez całą niedzielę grałyście w jakieś stare planszówki, które znalazłyście w szafce. Oczywiście były małe przerwy, jak lunch, obiad lub kolacja.

W poniedziałek wstałyście bardzo wcześnie, więc miałyście jeszcze sporo czasu do śniadania. Smuciłaś się, że to koniec weekendu, ale pocieszał cię fakt zbliżających się świąt Wielkanocnych. Po porannej toalecie, założyłyście mundurki i zeszłyście na dół. Postanowiłyście poczekać na śniadanie w pokoju wspólnym.

- Czas na Eliksirki. - powiedziałaś, kiedy skończyłyście jeść i wyszłyście z Wielkiej Sali.

- Ze Slughornem przynajmniej są lepsze niż ze Snapem. - przyznała Jenn. I miała świętą rację. Zeszłyście do lochów, gdzie znajdowała się sala od Eliksirów. Wparowałyście do klasy, a Slughorn przywitał was szerokim uśmiechem. Zauważyłaś, że Draco z Blaisem też tam byli. Widziałaś jak Jenn uśmiechnęła się do tego drugiego, a ten to odwzajemnił. Chwilę po przerwie do sali wszedł Harry Potter ze swoim przyjacielem Weasley'em.

Przystojny ŚlizgonWhere stories live. Discover now