Rozdział 23

2.6K 107 6
                                    

Przez miesiące krążyłaś z jednego miejsca do drugiego pogrążona w rozpaczy. Wszędzie kręcili się gdzieś śmierciożercy, więc byłaś zmuszana przenosić się conajmniej co dwa dni. Często rozstawiałaś namiot na jakimś polu lub w lesie, czasami przy klifach. Nie wiedziałaś co miałaś robić. Do Hogwartu i tak byś już nie wróciła, bo dawno zaczął się rok szkolny. Robiło się coraz zimniej, więc jakoś musiałaś załatwić sobie grubsze ubrania. Z nikim nie miałaś kontaktu. Czasami myślałaś czy by nie zwrócić się do Lupina i reszty Zakonu, ale jak czytałaś w ,,Proroku Codziennym" Zakon Feniksa był teraz śledzony, dlatego zapewne ciebie też by wytropili.

Czasami zatrzymywałaś się z Dziurawym Kotle, ale i tam nie brakowało śmierciożerców i szmalcowników.

- Cześć, laluniu - powiedział któryś ze szmalcowników, kiedy siedziałaś przy jednym ze stolików. Wstałaś ze swojego miejsca i wycelowałaś w niego różdżką.

- NIE WAŻ SIĘ TAK DO MNIE MÓWIĆ! - wycedziłaś, ale uznałaś to za błąd, bo mężczyzna nie był sam. Od tyłu podeszło do ciebie dwóch innych i chwyciło cię za ręce, wyrywając ci małą torebkę.

- Jak się nazywasz, dzieweczko? - zapytał szmalcownik, przyglądając ci się.

- Wilma Miller - wymyślałaś na poczekaniu.

- Ładniutka jesteś, Wilma - wyszczerzył się drugi, a ciebie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. - Zobaczcie co ma w torbie!

Facet za tobą zaczął grzebać ci w torebcę. Szczęście, że nie miałaś tam nic prócz paru galeonów i zwiniętej wczorajszej gazety.

- Hej, frajerzy! Zostawcie ją! - usłyszałaś głos za sobą. Poznałaś ten głos. Szmalcownicy wybuchnęli głośnym śmiechem.

- Czego chcesz, rudy? - zwrócił się do Rona mężczyzna. Kiwnął głową i jeden złapał Weasleya i wyrwał mu różdżkę. - Ty to kto, co?

- Stan Shunpike - odpowiedział Ron, a ty poczułaś ulgę, kiedy go zobaczyłaś.

- Ciekawe, ciekawe - mężczyzna podszedł do niego i zaczął mu się przyglądać. Ron wykorzystał tą sytuację, kopnął szmalcownika w brzuch, zabrał mu różdżkę i strzelił w drugiego, a potem w dwóch innych, którzy się trzymali. Sięgnęłaś po swoją torebkę, złapałaś Rona za rękę i deportowaliście się. Wylądowaliście na skraju jakiegoś klifu. To Ron musiał pomyśleć o tym miejscu, bo ty w ogóle go nie kojarzyłaś. Ale musiałaś przyznać, że było tam pięknie. Niebieskie morze i plaża mieniły się od słońca, a szum fal powodował przyjemne dreszcze.

- Och, Ron! Dziękuję! - odparłaś i przytuliłaś Weasleya. - Skąd się tu wziąłeś?

- To trochę długa historia. Zaraz ci wszystko powiem. Chodź - odparł Ron i zaczął prowadzić cię w stronę domu, który przed chwilą zobaczyłaś.

- Gdzie jesteśmy?

- To jest dom mojego brata, Billa - mruknął.

- Ten co brał ślub w wakacje, tak?

- Tak, dokładnie.

Poszliście w stronę ślicznego domu. Na około znajdował się ogród, a budynek sam w sobie wyglądał na przytulny. Zewnętrze ściany zdobiły muszle. Ron zapukał do drzwi. Po chwili otworzyła wam szczupła blondynka, którą tak dobrze pamiętałaś z wesela. Wpuściła was do środka i zaprowadziła was do salonu.

- Co was tu sprowadza, Ron? - zapytała Fleur, kiedy usiedliście przy stole.

- Gdzie Bill?

- Z twoim ojcem. Przenoszą twoja rodzine do ciotki Muriel. A ty, Tara... Przykro mi z powodu twoja cioci. - powiedziała do ciebie, a Ron spojrzał na ciebie ze zdumieniem.

Przystojny ŚlizgonWhere stories live. Discover now