Rozdział 19

3.2K 148 45
                                    

Odwróciłaś głowę w stronę blondyna, zakładając ręce na piersi. Eric nadal stał koło was, wpatrując się to w ciebie to w Malfoya.

- Proszę, mów! - powiedziałaś, próbując udać obojętną.

- Nie tutaj - mruknął cicho Draco.

- A co ci Eric przeszkadza? A nie dobra, teraz musisz udawać spokojnego. - warknęłaś, ale twarz chłopaka nie zrobiła się ani trochę czerwona ze złości, wręcz przeciwnie; pobladła jeszcze bardziej.

- Proszę - wyszeptał tak cicho, że miałaś wrażenie, jakbyś tylko ty to usłyszała. Popatrzył na ciebie. Coś w tobie zmiękło, kiedy przeszywał cię tymi szarymi oczami.

- No dobrze - także szepnęłaś, ale trochę głośniej. - Zaraz cię dogonię, Eric! - odparłaś do przyjaciela, a on kiwnął głową i wspiął się na schody.

Draco splótł razem wasze dłonie i pokierował się z tobą na błonia. Nikt raczej nie mógł was szłyszeć, gdyż większość uczniów była w szkole, chowając się przed deszczową pogodą. Kiedy wyszliście z zamku na twoją twarz spadło kilka pojedynczych kropel. Nie minęła chwila, a wasze włosy i ubrania były już całkowicie mokre. Zatrzymaliście się przy jakimś drzewie, patrząc sobie w oczy.

- Przepraszam... - zaczął, a po jego policzkach spłynęło kilka pojedynczych kropel; nie byłaś pewna czy to deszcz czy jego łzy. - Za to, że się na ciebie uniosłem.

- I za to, że kłamiesz też? - zapytałaś, a chłopak zawahał się.

- Też... - szepnął, a ty spuściłaś wzrok. Czyli jednak cię okłamał... - Nie powinienem, ale naprawdę nie mogę ci tego powiedzieć... ja...

- Dlaczego nie?

- Dowiesz się w swoim czasie... obiecuję! - powiedział i podniósł twój podbródek, abyś na niego spojrzała. - Proszę, Tara...

- W swoim czasie... czyli kiedy?

- Nie umiem ci określić, ale na pewno się dowiesz... tylko teraz muszę trzymać to w tajemnicy...

- Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć... - mruknęłaś, potrząsając lekko głową. Draco złapał dłońmi twoje policzki.

- Wiem, Tara... wiem... niestety teraz nikomu nie mogę powiedzieć, ale... nie skreślaj mnie przez to...

- Nie skreśliłabym cię, nawet jakbyś popełnił najgorszą zbrodnię. Dobrze o tym wiesz... - odparłaś i wtuliłaś się w jego tors. Gdyby nie deszcz, mogłabyś tam stać przez cały dzień.

- Przyjdziesz dzisiaj do mnie? - zapytał, głaszcząc cię po mokrych włosach.

- Kiedy? Teraz?

- W nocy. - uśmiechnął się lekko, a ty to odwzajemniłaś.

- Przyjdę. - szepnęłaś nadal tuląc się do niego.

- Lochy. 23.00. Będę czekał. - pocałował cię w czubek głowy, a potem razem, cali przemoczeni wróciliście do środka. Pożegnałaś się z chłopakiem i poszłaś do pokoju wspólnego. Zastałaś tam Erica i Carlosa, którzy zacięcie ze sobą rozmawiali.

- ...No, stary, po prostu do niej podchodzisz i tyle - powiedział Carlos, a ty bezszelestnie podeszłaś od tyłu kanapy, na której siedzieli. Oparłaś brodę o oparcie sofy, czekając aż cię zauważą. Gdy tylko Eric odwrócił się, krzyknął, a ty wybuchnęłaś śmiechem.

- Od kiedy ty się mnie boisz, Eric? - wydusiłaś, łapiąc się ze śmiechu za brzuch. Przeskoczyłaś przez oparcie kanapy i usiadłaś między O'Brienem i Downeyem.

Przystojny ŚlizgonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz