Rozdział 24

2.7K 121 13
                                    

Wczesnym rankiem zaczęliście szykować się do podróży. Hermiona zaproponowała, że gdy będą chować namiot to ukryje też twoje rzeczy. Przystałaś na tą propozycję i gdy tylko byliście gotowi, wyszliście z namiotu, a ty wręczyłaś dziewczynie torbę z drobiazgami. Aportowaliście się na jakimś wzgórzu. Poznałaś to miejsce. To tutaj niedaleko znajdowała się Nora. Rozejrzałaś się. Było tam naprawdę pięknie. Zielone wzgórza oświetlone słońcem dawały niesamowity efekt. Nie mogłaś przestać się napatrzeć.

- Wiecie w ogóle jak wygląda ten dom? - zapytałaś, kiedy wędrowaliście z jednego wzgórza do drugiego.

- Myślę, że bez problemu go poznamy. Wiecie, że Luna i jej ojciec mają... trochę inne gusty - powiedział Ron.

Kiwnęłaś głową na znak zrozumienia.

Nie wiedziałaś ile dokładnie szukaliście domu. Godzinę, może pięć? Ale marzyłaś o tym, aby usiąść. Głowa pulsowała ci od bólu, nogi same się uginały, a zimno na dworze w tym nie pomagało. Od czasu do czasu próbowałaś ogrzać się jakimś zaklęciem, ale skuteczny był tylko przez chwilę.

Kiedy minuty już powoli się dłużyły, a wy nadal nie znaleźliście domu Luny, traciłaś nadzieję. Teoretycznie Hermiona miała w swojej torebce jedzenie i wodę, ale nie było tego dużo. Kiedy Harry zaproponował odpoczynek, aż podskoczyłaś z radości. Usiedliście na wilgotnej trawie, zajadając się kanapkami, zrobionymi przez ciebie i Hermionę.

- Hej! - krzyknął Ron. - Widzę coś tam!

Wskazała na czarny cień na szczycie prawdopodobnie najwyższego wzgórza w okolicy. Wyglądał jak wielki kapelusz.

- Tak, to musi być to! - odparł Harry, zrywając się na równe nogi. Spakowaliście niedokończone kanapki i ruszyliście w stronę dziwacznego domu.

Wokół "kapelusza" znajdował się ogród z zabawnymi roślinami. Weszliście przez furtkę i zaczęliście obserwować ogródek. Przy schodach do drzwi znajdowało się jakieś drzewo, przy którym umieszczona była tabliczka z napisem: ,,Uwaga na sterowalne śliwki". Zaśmiałaś się krótko i spojrzałaś na owe śliwki. Wspieliście się na schody, a Harry zapukał do starych drzwi. Gdy się otworzyły zdążyłaś zobaczyć tylko jasne, długie włosy ojca Luny, bo mężczyzna od razu zamknął drzwi z powrotem.

- Panie Lovegood - zaczęła niepewnie Hermiona.  - Chcielibyśmy z panem porozmawiać.

- Wynocha! - usłyszeliście głos zza drzwi.

- Prosimy! To ważne!

Pan Lovegood nie odpowiedział, ale Hermiona chyba dała za wygraną, gdyż wrota odsunęły się i przed wami ukazał się dość wysoki mężczyzna w luźnej, piżamowej koszuli i spodniach. Na szyi miał ten sam znak, który pokazywała ci Hermiona dzień wcześniej.

- Czego chcecie? - wędrował wzrokiem po każdym z was, ale najdłużej zatrzymał się na Harrym; a dokładniej na jego bliźnie. Wyszczerzył zezowate oczy i otworzył usta ze zdziwieniem. Zauważyłaś, że Harry nie bardzo wiedział co w tej chwili zrobić, więc skierował wzrok na drzewo ze śliwkami.

- Chcemy pana o coś zapytać - odezwała się Hermiona. Lovegood spojrzał na nią i gestem głowy zaprosił do środka. Miałaś tylko jedno zdanie na temat tego domu; dziwniejszego jeszcze nigdy nie widziałaś. A przypominając, byłaś czystej krwi i dość często widywałaś dziwne domy. Mężczyzna wszedł po kręconyh schodach, a wy zrobiliście to samo. Waszym oczom ukazał się spory pokój. Było to połączenie pracowni i salonu. Wszystko było zawalone śmieciami i egzemplarzami ,,Żonglera''. Na jednej z szafek leżała prawdopodobnie wielka drukarka, ponieważ wypluwała z siebie gazety, które potem układały się w niestaranny stos. Na ścianie wisiał ogromny róg, który (według Hermiony) należał do buchorożca. Przestraszyłaś się trochę, kiedy powiedziała, że wybuchają. Usiedliście na zawalonej kanapie, a Ksenofilius na fotelu naprzeciw was.

Przystojny ŚlizgonWhere stories live. Discover now