Rozdział 25

3K 115 20
                                    

Wylądowałaś na tym samym klifie, na którym jeszcze tak niedawno byłaś z Ronem. Było ciemno, ale dzięki blaskowi księżyca ujrzałaś ogromną taflę wody mieniącą się białym światłem. Gdyby na świecie nie trwała wojna, to powiedziałabyś, że jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Żyjesz, nic ci nie jest prócz małych, pojedynczych ran i odzyskałaś miłość swojego życia. Współczułaś mu z całego serca, bo... nie miał wyboru. W taki sposób ratował swoją rodzinę i siebie samego... ratował ciebie. Został najmłodszym śmierciożercą w historii... tylko dlatego, że jego ojciec był ślepo zakochany w Voldemorcie... Udeptał mu niewłaściwą drogę, przez którą był zmuszony przejść, a ty byłaś jego ratunkiem. Jego tabliczką ostrzegającą przed niebezpieczeństwem, czyhającym na niego za zakrętem. Jego głosem w głowie, który każe zawracać, póki może. Jego pomocną dłonią, która pomoże mu wydostać się z pułapki...

Rozejrzałaś się. Zauważyłaś zarys białego domu i zapalone w nim światła. Uśmiechnęłaś się lekko, próbując zrobić pierwszy krok. Przeszył cię ból, ale nie dałaś za wygraną i wyprostowana, z różdżką w ręce poszłaś w stronę Muszelki.

- Lumos! - powiedziałaś, a z końca twojej różdżki wydobyło się białe światło. Kiedy byłaś już przy furtce do ogrodu, usłyszałaś dźwięki łopat i przyciszone głosy.

- Musimy ją jakoś uratować! - poznałaś głos Harry'ego. - Kiedy tylko skończę wykopywać grób, coś wymyślę...

Grób? Ktoś nie żyje... Serce zaczęło ci mocniej bić. Otworzyłaś furtkę i podążyłaś w stronę ogrodu, gdzie usłyszałaś Harry'ego.

- Harry! - krzyknęłaś, ale nikogo ani niczego nie widziałaś. Szłaś w ciemność, świetląc tylko kawałek ogrodu światłem z różdżki. W pewnej chwili nie poczułaś nad sobą gruntu i zaczęłaś spadać. Wrzasnęłaś z przerażenia, ale potem poczułaś, że na kogoś spadłaś. Różdżkę nadal trzymałaś w ręku, ale pod wpływem uderzenia zgasła.

- Tara? - zapaliła się druga różdżka i zobaczyłaś twarz Harry'ego. Pomógł ci się podnieść, a kiedy to zrobił zobaczyłaś dwie inne różdżki wcelowane w ciebie. To był Ron i Dean.

- Jak dostaliśmy się do Harry'ego i Hermiony, kiedy ich opuściłem i ciebie spotkałem? - zapytał Ron, a ty uśmiechnęłaś się lekko.

- Przez twój wygaszacz. Wyleciała z niego kula światła i w ciebie wleciała.

Chłopcy opuścili różdżki, a Ron podszedł do ciebie i mocno przytulił.

- Co się właściwie stało? Czemu nie deportowalaś się z nami? - zapytał Harry, który także cię przytulił.

- Bellatriks - wycedziłaś, ciężko łapiąc oddech. - Ale udało mi się uciec, dzięki Draco...

- Dzięki temu zdrajcy?! - warknął Ron, a ty spojrzałaś na niego zdumionym wzrokiem.

- Nie jest zdrajcą, po prostu nie miał wyboru. Gdyby nie on, to pewnie bym już nie żyła.

- Nienawidzę go z całego serca, ale jestem mu wdzięczny za to, że ci pomógł... - odparł Harry, a tobie zrobiło się ciepło na sercu.

Potem dopiero przypomniałaś sobie, że we czwórkę siedzieliście w wielkim dole.

- Po co kopiecie grób? - zapytałaś patrząc z przerażeniem na chłopaka.

- Zgredek nie żyje... - szepnął, a na jego policzku zauważyłaś łzę. Nie znałaś dobrze Zgredka, co nie znaczy, że nie zawdzięczasz mu trudu, dzięki któremu was uratował, ale wiedziałaś, że Harry wręcz przeciwnie znał skrzata bardzo dobrze. Spojrzałaś na niego ze współczuciem.

Przystojny ŚlizgonWhere stories live. Discover now