- Grożenie czyszczeniem kuwety, było trochę zbyt okrutne. Wiesz, że to zniewaga dla Akutagawy. - Zaczął Chuuya, kiedy już dotarli do zarezerwowanego hotelu.
- Wiem, ale i tak to jest lepsze, niż jakbym im groził wywaleniem z mafii na ulicę. Atsushi by nie przeżył tego drugi raz. Za pierwszym wyrzucono go z sierocińca, uratował mnie i przyjąłem go do naszej organizacji. Akutagawa też żył na ulicy razem z siostrą, w slumsach. Obydwoje są mi winni chociażby wierność. - Osamu usiadł na obszernym hotelowym łóżku. Pokój w którym się zatrzymali nie był jakiś wielki. Łazienka i sypialnia, urządzone w bieli, czerni i szarości.
- Tak, wiem. - Rzucił się na materac, przez nagły ruch, kilka poduszek spadło na podłogę.
- A nasz kociak byłby zachwycony. - Zaśmiał się brunet i również się położył. Jego głowa była na równi z tą Nakahary.
- W jakim sensie? On nie lubi jak dotyka się jego rzeczy. - Rudzielec parsknął śmiechem i położył się na prawym boku, teraz mógł obserwować partnera.
- Racja... to nie wiem. Miałby przynajmniej kogo drapać? - Ni to stwierdził, ni zapytał.
- No. Wybroniłeś się. - Przymknął swoje ślepia o kolorze oceanu, lecz kiedy to zrobił poczuł wilgotne wargi bruneta na tych swoich. Osamu jak zwykle wykorzystał nieuwagę niższego. Kiedy dostrzegł lekko błogi stan mężczyzny, od razu się przekręcił i nie powstrzymał się od zrobienia czegokolwiek. Zaczął delikatnie muskać usta partnera, co jakiś czas przejeżdżając po nich swoim językiem. Kiedy rudzielec niepewnie zaczął oddawać niewinne pocałunki i przy tym lekko rozchylał usta, Dazai szybko pogłębił ich pieszczoty. Nakahara zamruczał i chwilę później je przerwał.
- Coś nie tak? - Brunet się zdziwił. Partner zazwyczaj nie przerywał tak nagle.
- Muszę złapać oddech, nie stresuj się tak. - Zaśmiał się i po chwili znów złączył ich usta, tym razem w nieco zachłannym pocałunku. - Idę się ogarnąć do snu. - Zachichotał widząc niezadowolony wyraz twarzy ciemnookiego. - Tak, dzisiaj śpimy. - Zniknął za drzwiami łazienki, które zamknął, aby Osamu czasami do niej nie wszedł. Niestety zamek nie powstrzymał czekoladowookiego i wpadł do pomieszczenia, szybciej niż się rudzielcowi zdawało. Oczywiście, że wiedział iż głowa mafii nie odpuści, ale podenerwować go mógł.
- Odmawiasz szefowi? - Osamu wszedł do łazienki, a następnie w ubraniach pod prysznic, do złośnika.
- Używasz tego tytułu, tylko wtedy, kiedy jest ci to na rękę! - Zawołał nieco zły. Był kompletnie nagi, a jego partner wszedł mu pod prysznic w koszuli i spodniach od garnituru. - Jesteś pojebany! - Warknął. - Rozbieraj się. Już! - Nakazał. - Ja nie będą potem tego suszyć suszarką do włosów! - Zagroził.
- Jak sobie życzysz. - Mężczyzna uśmiechnął się triumfalnie.
Tymczasem u bohaterów trwała organizacja pogrzebu. Było ciężko się z kimkolwiek dogadać, gdyż wszyscy prawie dławili się łzami. Jednak jakoś się udawało i już prawie kończyli. Stypa miała być na świeżym powietrzu, bo żadna dostępna sala nie byłaby w stanie pomieścić takiej liczby bohaterów i ważniejszych gości. Bakugou patrzył na tę szopkę ze złością. Wszystkie przygotowania wyglądały, jakby miało odbyć się jakieś cholerne wesele, a nie pożegnanie kompana. Miał dosyć patrzenia na rozryczanego Deku i resztę znajomych z dawnej klasy. Jedyni co jakoś się trzymali, to Todoroki, Kirishima, choć też wiecznie miał łzy w oczach i on. Nawet Fumikage nie krył łez. To było drażniące i już widział swoje zirytowanie, kiedy odbędzie się część oficjalna. Te wszystkie sztuczne przemowy i wylewane łzy przez tych samych urzędników, co nazwali Izuku numerem jeden. Wizja wysadzenia ich wszystkich była bardzo kusząca, ale nie godna bohatera.
![](https://img.wattpad.com/cover/198225679-288-k522740.jpg)
CZYTASZ
Zdrajcy (Bungou Stray Dogs and Boku no Hero Academia) //Fanfiction
FanfictionDazai i Chuuya mają po szesnaście lat i obydwoje należą do Mafii Portowej. Mori-szef organizacji daje im zadanie, przez które muszą iść do liceum U.A.-Akademii szkolącej przyszłych bohaterów. Mają uzyskać informacje o bohaterach i przy okazji może s...