17. Pogrzeb

2.4K 169 224
                                    

- Grożenie czyszczeniem kuwety, było trochę zbyt okrutne. Wiesz, że to zniewaga dla Akutagawy. - Zaczął Chuuya, kiedy już dotarli do zarezerwowanego hotelu.

- Wiem, ale i tak to jest lepsze, niż jakbym im groził wywaleniem z mafii na ulicę. Atsushi by nie przeżył tego drugi raz. Za pierwszym wyrzucono go z sierocińca, uratował mnie i przyjąłem go do naszej organizacji. Akutagawa też żył na ulicy razem z siostrą, w slumsach. Obydwoje są mi winni chociażby wierność. - Osamu usiadł na obszernym hotelowym łóżku. Pokój w którym się zatrzymali nie był jakiś wielki. Łazienka i sypialnia, urządzone w bieli, czerni i szarości.

- Tak, wiem. - Rzucił się na materac, przez nagły ruch, kilka poduszek spadło na podłogę.

- A nasz kociak byłby zachwycony. - Zaśmiał się brunet i również się położył. Jego głowa była na równi z tą Nakahary.

- W jakim sensie? On nie lubi jak dotyka się jego rzeczy. - Rudzielec parsknął śmiechem i położył się na prawym boku, teraz mógł obserwować partnera.

- Racja... to nie wiem. Miałby przynajmniej kogo drapać? - Ni to stwierdził, ni zapytał.

- No. Wybroniłeś się. - Przymknął swoje ślepia o kolorze oceanu, lecz kiedy to zrobił poczuł wilgotne wargi bruneta na tych swoich. Osamu jak zwykle wykorzystał nieuwagę niższego. Kiedy dostrzegł lekko błogi stan mężczyzny, od razu się przekręcił i nie powstrzymał się od zrobienia czegokolwiek. Zaczął delikatnie muskać usta partnera, co jakiś czas przejeżdżając po nich swoim językiem. Kiedy rudzielec niepewnie zaczął oddawać niewinne pocałunki i przy tym lekko rozchylał usta, Dazai szybko pogłębił ich pieszczoty. Nakahara zamruczał i chwilę później je przerwał.

- Coś nie tak? - Brunet się zdziwił. Partner zazwyczaj nie przerywał tak nagle.

- Muszę złapać oddech, nie stresuj się tak. - Zaśmiał się i po chwili znów złączył ich usta, tym razem w nieco zachłannym pocałunku. - Idę się ogarnąć do snu. - Zachichotał widząc niezadowolony wyraz twarzy ciemnookiego. - Tak, dzisiaj śpimy. - Zniknął za drzwiami łazienki, które zamknął, aby Osamu czasami do niej nie wszedł. Niestety zamek nie powstrzymał czekoladowookiego i wpadł do pomieszczenia, szybciej niż się rudzielcowi zdawało. Oczywiście, że wiedział iż głowa mafii nie odpuści, ale podenerwować go mógł.

- Odmawiasz szefowi? - Osamu wszedł do łazienki, a następnie w ubraniach pod prysznic, do złośnika.

- Używasz tego tytułu, tylko wtedy, kiedy jest ci to na rękę! - Zawołał nieco zły. Był kompletnie nagi, a jego partner wszedł mu pod prysznic w koszuli i spodniach od garnituru. - Jesteś pojebany! - Warknął. - Rozbieraj się. Już! - Nakazał. - Ja nie będą potem tego suszyć suszarką do włosów! - Zagroził.

- Jak sobie życzysz. - Mężczyzna uśmiechnął się triumfalnie.

Tymczasem u bohaterów trwała organizacja pogrzebu. Było ciężko się z kimkolwiek dogadać, gdyż wszyscy prawie dławili się łzami. Jednak jakoś się udawało i już prawie kończyli. Stypa miała być na świeżym powietrzu, bo żadna dostępna sala nie byłaby w stanie pomieścić takiej liczby bohaterów i ważniejszych gości. Bakugou patrzył na tę szopkę ze złością. Wszystkie przygotowania wyglądały, jakby miało odbyć się jakieś cholerne wesele, a nie pożegnanie kompana. Miał dosyć patrzenia na rozryczanego Deku i resztę znajomych z dawnej klasy. Jedyni co jakoś się trzymali, to Todoroki, Kirishima, choć też wiecznie miał łzy w oczach i on. Nawet Fumikage nie krył łez. To było drażniące i już widział swoje zirytowanie, kiedy odbędzie się część oficjalna. Te wszystkie sztuczne przemowy i wylewane łzy przez tych samych urzędników, co nazwali Izuku numerem jeden. Wizja wysadzenia ich wszystkich była bardzo kusząca, ale nie godna bohatera.

Zdrajcy (Bungou Stray Dogs and Boku no Hero Academia) //FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz