31. Szczur

1.6K 155 99
                                    

Osamu stał przy oknie w swoim biurze. Wpatrywał się w panoramę Jokohamy. Piękny widok. Był sam. Przynajmniej tak mu się wydawało. Chuuya poszedł na trening, Nakajimy i Akutagawy też nie było. Ryuu pomagał siostrze zabrać jej rzeczy ze szpitala, w którym wylądowała po jednej z misji. Niby nic poważnego, ale jednak mafijna doktor Yosano zostawiła ją na obserwacji. Akiko była lekarką członków organizacji, od kiedy Agencja się rozpadła. Podlegała pod Nakaharę i była zaraz po nim w hierarchii, przez zarządzenie szefa. Czarnowłosa, krótko ścięta kobieta, szybko się odnalazła wśród członków Portówki i pomagała im kiedy zachodziła taka potrzeba.

- Jesteś nieostrożny, Dazai. Każdy może wejść do twojego biura. - Brunet usłyszał za sobą znajomy śmiech.

- Nie każdy. Tylko ten, kto zabija moich ochroniarzy, przy każdej swojej wizycie. - Powiedział zadziornie Osamu. Wiedział doskonale, kto go odwiedził.

- Zabijając ich, daje im odpoczynek i zbawienie, jakiego potrzebują. - Szczur wyłonił się z cienia w przejściu i podszedł do szefa organizacji.

- Kto by pomyślał, że odwiedzi mnie dziś demon. - Zaśmiał się Dazai i odwrócił twarzą do Rosjanina. - Witaj, Fiodorze. - Uśmiechnął się triumfalnie w stronę mężczyzny.

Dostojewski był uzdolniony, którego dar ciężko było zdefiniować. "Zbrodnia i Kara". Według założenia mógł zabijać poprzez dotyk i nie potrzebował do tego kontaktu skóry ze skórą. Miał szczupła sylwetkę, czarne przydługawe włosy i do kompletu oczy w kolorze wina. Biała puchata czapka na jego głowie przykrywała ciemne kosmyki, a jasny ubiór tylko dopełniał wszystkiego. Rosjanin był bardzo sprytny i był liderem Szczurów z Domu Umarłych. Nie raz rywalizował z Dazaiem intelektualnie i nigdy nie dało się okrzyknąć zwycięzcy. Dwaj liderzy i myśliciele. Byli złym połączeniem, a zwłaszcza, że jakiś czas temu postanowili współpracować, aby wzmocnić swoje organizacje i podkreślić pozycje na świecie.

- Witaj, Dazaiu. Mój jakże godny przeciwniku. - Przywitał się z uśmiechem. - Pewnie wiesz dlaczego tu jestem? - Zapytał bez niczego.

- Owszem. Usłyszałeś o kręcących się tu bohaterach. - Odpowiedział mu i wskazał na krzesło przy swoim biurku, sam podszedł do drugiego, stojącego na przeciwko i na nim usiadł. Fiodor poszedł w jego ślady i cupnął na drugim.

- Według naszej umowy, też chcę aby moje szczury się wykazały jeśli dojdzie do starcia. - Rozsiadł się wygodniej i spojrzał na ścianę za brunetem. - Ty wysłałeś mi swoich podwładnych, kiedy była taka potrzeba. Sam też przyjechałeś, wtedy do Rosji. - Ugryzł czubek jednego ze swoich palców.

- Skoro chcesz, to nie mam nic przeciwko. Choć nie mam pewności, że w ogóle dojdzie do starcia. My zakopaliśmy topór wojenny, między sobą. - Uśmiechnął się przyjaźnie. Już zdążył lepiej poznać tego szczura. Znał jego gesty. Potrafił tak gryźć swoje palce aż do krwi. - Ale nie zabijaj mi kolejnych ochroniarzy, bo potem nikt nie chce przychodzić na ich miejsce. Cholerny demonie! - Krzyknął ze śmiechem Osamu.

- Co poradzę? Taki fetysz. - Dostojewski uśmiechnął się cwaniacko i rozłożył ręce. On i brunet mieli swój rodzaj przyjaźni, jeśli było można tak to nazwać. Mieli do siebie na wzajem dystans i wiedzieli kiedy przekraczają granice. Fiodor przekroczył ją tylko raz, kiedy próbował dotknąć Chuuyę. Potem sam uznał, że lepiej nie drażnić ciemnookiego w ten sposób. Dopóki rozmawiali na tematy organizacji lub o sobie, było dobrze. - A co u tego małego alkoholika? Nadal lubi wino, czy już się mu zbrzydło? Wiesz, że ja wolę wódkę. - Na potwierdzenie swoich słów, czarnowłosy postawił na blacie biurka litr swojego ulubionego trunku.

- Ta, nadal lubi wino. Tylko nauczył się stopować, więc już nie jest tak źle i nie muszę go wynosić na przykład z baru. Ja wole whisky. - Dazai wyjął z szafki w biurku, butelkę wspomnianego trunku.

- Dazai! Chyba Fiodor przyjechał, bo przed twoimi drzwiami leżą trupy ochroniarzy! - Krzyknął Chuuya z korytarza, jeszcze zanim otworzył drzwi i wszedł do środka. Kiedy już to zrobił uśmiechnął się na widok demona, ale kiedy dostrzegł stojące na obszernym biurku trunki, mina mu zrzedła. - Jak możecie... - Zaczął nieco zły. - ...pić beze mnie?! - Na jego słowa, dwójka przy biurku się zaśmiała.

- Jeszcze nie zaczęliśmy. - Uśmiechnął się cwaniacko czekoladowooki i tylko poczekał, aż rudzielec podejdzie i usiądzie mu na kolanach. - A gdzie twój klaun? - Dopytał kiedy Nakahara już siedział o niego oparty.

- Bawi się ze szczurami. Sztuczki i te sprawy. Rozkoszny to czasem widok. - Dostojewski odkręcił swój alkohol i upił łyk prosto z butelki. Dystans był wyczuwalny. Nie wchodzili w bardziej osobiste tematy. Niby mieli podpisaną współpracę, ale nie chcieli aby któraś ze stron wiedziała zbyt dużo. Mogło zdarzyć się wszystko. - A wracając do tematu herosów. Przyjdą tu. Zapewne jeszcze dzisiaj. Zaraz. Co masz zamiar zrobić? Masz swoje domysły, ale chce to usłyszeć. - Uśmiechnął się cwaniacko.

- Nie mogę pozwolić, aby jakkolwiek zagrozili organizacji. Nie mogę tez ich wybić, gdyż jeśli to zrobię, pojawią się inni, pewnie większa grupa. - Wzruszył ramionami. - Zakładam, iż negocjacje niewiele dadzą. Jestem tylko ciekaw co zrobią. Znam ich, a oni znają mnie. Uważają się za moich przyjaciół. Nie będą chcieli mi zagrozić, ale z drugiej strony, to herosi i mają obowiązek walczyć z przestępczością. - Osamu streścił sytuacje. - Wybór należy do nich. Ja mogę walczyć. - Zapewnił.

- Będą mieli przed sobą trudne zadanie. Ludzie mają ten problem, że zbyt mocno się przywiązują. Prawda, Dazai? - Fiodor spojrzał na niego wymownie.

- Niestety, muszę się z tobą zgodzić, Dostojewski. - Ciemnooki kiwnął w jego stronę głowa i ukradkiem spojrzał na śpiącego i opartego o jego klatkę piersiową rudzielca. Chuuya zasnął zaraz po wypiciu połowy butelki wyjętego z szafki wina, w trakcie ich rozmowy. Nie dość, że ich dialog go znudził, to jeszcze przyszło do niego zmęczenie po treningu i upicie winem. Posiadanie słabej głowy do alkoholu było okropne.

Zdrajcy (Bungou Stray Dogs and Boku no Hero Academia) //FanfictionWhere stories live. Discover now