37. Plany

1.4K 123 117
                                    

- Więc, co planujesz? - Zapytał Todoroki.

Niecały tydzień później mieszaniec wraz z zielonowłosym, spotkali się w domu Izuku, aby jakoś się przygotować na kolejne spotkanie z głową Mafii i jego zastępcą. Musieli uzgadniać wszystko w tajemnicy, nie chcieli aby któryś z ich przyjaciół wplątał się w to razem z nimi. Chcieli pomścić Iidę, a nie załatwić mu większe towarzystwo w zaświatach.

- Chcę znów pojechać do Yokohamy. Chcę też znaleźć moment kiedy będą poza budynkiem. - Oznajmił spokojnie, choć wewnątrz jego umysł szalała burza.

- To samobójstwo. - Podsumował go przyjaciel.

- Wiem. - Przyznał. - Ale nie zniosę myśli, że wtedy nie byłem w stanie nic zrobić. To samobójstwo i dlatego nie chciałem ciebie w to wciągać. Możesz żyć dalej, razem z Momo.

- Mógłbym, ale jestem też bohaterem. To ryzyko zawodowe, że mogę ponieś śmierć w walce. Nie zostawię przyjaciela. - Uśmiechnął się delikatnie.

- Dziękuję. - Powiedział zielonooki i odwzajemnił uśmiech. - Więc, chcę tam iść i ich aresztować. Jeśli się to nie uda, będę musiał ryzykować aby ich okaleczyć, tak aby nie mogli atakować... lub zabić. Choć wolałbym tego uniknąć. - Dodał.

- Nie dadzą się dobrowolnie zaaresztować, czyli mamy tylko dwa wyjścia. - Zastanowił się. - Ktoś z nas straci życie. Albo oni, albo my.

- Wiem... - Spuścił głowę i spojrzał na swoje stopy. - Ale zaryzykuję...

- Ja również. Tylko kiedy chcesz ich złapać? - Zapytał.

- Za dwa dni pojedziemy do Kobe, aby się z nimi zmierzyć. Musimy się do tego czasu przygotować psychicznie i wymyślić coś w co uwierzy nam reszta naszych przyjaciół. - Zakomunikował Midoriya.

W czasie kiedy dwaj herosi się przygotowywali, para Soukoku zajmowała się sobą. Nie żeby Dazai nie przewidział zagrożenia, gdyż zdążył już poznać Izuku na tyle, iż wiedział, że zaatakuje. Jednak były rzeczy ważne i ważniejsze, a w tym przypadku Chuuya był dla Osamu sto razy ważniejszy od przyszłego ataku, na który swoją drogą był przygotowany i nawet sam miał zamiar wystawić się im jak na tacy, kiedy tylko przekroczą granicę Yokohamy.

Para znajdowała się w biurze szefa Port Mafii. Dazai wygonił ochroniarzy, uznał, że lepiej oszczędzi im traumy, oraz sobie kazań Ozaki. Obydwoje znajdowali się na dużym fotelu szefa. Ciemnooki usadził sobie na kolanach miedzianowłosego, który przylegał do niego całym sobą i prawie gryzł jego usta.

- Chuuya... powoli, nie ucieknę. - Zaśmiał się brunet, kiedy Nakahara na chwilę się od niego oderwał.

- Nie mam pewności, czy to nie jest ostatni raz, kiedy mam okazje dotykać cię ciepłego i żywego. Ile bym nie miał na to czasu, będzie zawsze za mało. - Wtulił się w wyższego.

- Myślisz, że jakiś heros zdoła mnie pokonać? - Zapytał niby retorycznie i odsunął starszego na tyle, aby móc spojrzeć mu w oczy.

- Zawsze jest ryzyko... - Chuuya zmierzył go lazurowym, zaciekawionym spojrzeniem.

- Wiem, że jest, ale zrobię wszystko abyśmy żyli razem jak najdłużej. Zgodziłeś się na życie ze mną i... - Rudowłosy mu przerwał.

- Nie chcę aby to nasz wspólne życie się skończyło, zanim się zaczęło. - Spojrzał na niego wymownie, na co Dazai się uśmiechnął zadziornie.

- Mogłeś zgodzić się za pierwszym razem, a nie za dziewiątym, kochanie. - Pocałował go krotko w usta. - Ono już się zaczęło i skończy się, kiedy razem o tym zdecydujemy. - Zapewnił.

- Nie zgodzę się na podwójne samobójstwo. - Mruknął. - Ale jeśli miałbym wybrać śmierć z rąk bohatera, albo więzienie... to może to by nie było jednak najgorsze wyjście. - Pomyślał na głos.

Osamu już nic nie odpowiedział, tylko rozpoczął go delikatnie muskać ustami po szyi. Rudzielec na czuły gest zaczął mruczeć i odchylać głowę do tyłu. Zaczął zachowywać się jak Prezes Black kiedy miał dobry dzień. Potem Dazai zaczął błądzić dłońmi po jego plecach, a ten wplótł swoje drobne palce w jego włosy, delikatnie za nie ciągnąc.

- Kocham cię i nie chcę stracić. - Znów odezwał się Nakahara, na chwilę przerywając pieszczenie ciemnych loków.

- Ja ciebie też. I pamiętaj... Kocham cię zbyt mocno, nie zgodzę się na utratę ciebie, albo twoją krzywdę. - Podsumował i zamknął błękitnookiemu usta zachłannym pocałunkiem.

- Nie dawaj obietnic, których nie możesz stuprocentowo dotrzymać. - Tym razem to on złączył swoje wargi z tymi wyższego i już się przez dłuższą chwilę nie oderwał.

Dazai znów zaczął błądzić dłońmi po jego ciele, od ud zaczynając, na twarzy kończąc i tak w kółko. Chuuya za to na oślep dopadł ręką do jego koszuli, której guziki zaczął odpinać. Brunet uśmiechnął się na ten ruch i tylko czekał na moment, kiedy partner posunie się dalej, jednak ta chwila nie nadchodziła co zaczynało go powoli irytować, dlatego sam jedną z dłoni wcisnął między nich i zjechał nieco niżej.

- Tę grę wstępną ja prowadzę, zabieraj tę rękę. - Warknął Chuuya między pocałunkami.

- Nie. - Odpowiedział mu krótko i sięgnął do jego krocza.

- Nie psuj... - Oderwał się od niego, ale nie dane mu było dokończyć, gdyż jego genialny partner wsunął swoją dłoń w jego spodnie.

- Nic nie psuję. Ja tylko robię to, czego ty nie zrobisz jako pierwszy. - Uśmiechnął się zadziornie i zaczął błądzić dłonią przez co rudzielec się spiął i warknął coś niezrozumiałego pod nosem.

Przez to, że błękitnooki nie odpowiedział nic konkretnego, brunet wziął jego milczenie za przyzwolenie i zaczął powoli przechodzić do konkretów. Zdjął spodnie oraz bieliznę z ukochanego, zaś swoją dolną garderobę tylko trochę zsunął i posadził rudzielca tym razem w rozkroku na swoich kolanach.

- Nienawidzę cię. - Warknął w końcu cały czerwony na twarzy Chuuya.

- Kilka minut temu, mówiłeś że mnie kochasz, skarbie. - Przygryzł płatek jego ucha, na co ten westchnął. - Rozumiem, że "Nienawidzisz mnie, ale twoja miłość nosi moje imię"? - Na jego słowa starszy spojrzał w jego oczy z wyraźnym zaskoczeniem.

- P-pamiętasz te słowa? - Zapytał nadal zdziwiony przeczesując ciemne włosy mężczyzny swoimi palcami.

- Nie mógłbym zapomnieć. Tym cytatem rozpoczęliśmy to co jest teraz między nami. - Uśmiechnął się i cmoknął niższego delikatnie w policzek.

- Dlaczego mam wrażenie, że teraz te słowa brzmią jakby były zakończeniem? - Zadał kolejne pytanie, wyraźnie się zaczynając stresować.

- Nie, one znowu zaczynają początek. - Pocałował go również krótko, ale tym razem w kącik ust. Rudzielec zmarszczył brwi.

- "Początek"? Zaczynamy coś nowego, poza stosunkiem? - Zdziwił się, a Osamu się cicho zaśmiał.

- Tak, ale to tajemnica. - Złączył ich usta w namiętnym pocałunku, takim aby Nakahara nie miał możliwości wypytać o szczegóły.

Kontynuował to co przerwali i po kilku chwilach, połączył ich ciała. Westchnienia, ciche jęki i stłumione w pocałunkach ich imiona roznosiły się z echem po biurze.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie wiem czemu, ale uważam, że ten rozdział jest w miarę okay... a to się rzadko zdarza! A wy co o nim myślicie?

Zdrajcy (Bungou Stray Dogs and Boku no Hero Academia) //FanfictionWhere stories live. Discover now