one

5K 165 30
                                    

Słońce. Godzina siódma. Znienawidzona przeze mnie pora. Szkoła w Hawkins była typowym liceum. Ci popularni I ci nie popularni. Po jakimś czasie wylegiwania się w łóżku wstałam. Gdy miałam otwierać szafę usłyszałam głos wołający moje imię
- Liz! Chodź na dół zaraz się spoznicie do szkoły!
Spojrzałam na zegarek i zorientowałam się że jest za dwadzieścia ósma, jeśli się nie pospiesze to będę iść pieszo do szkoły, a wtedy na pewno nie zdążę. Nawet na trzecią lekcje. Szybko ubrałam swoje niezawodne jeansy i krótką koszulkę w paski. Gdy próbowałam rozczesać moją burzę włosów Nancy zaczęła mnie wołać
- Liz szybko bo z nami nie pojedziesz!
- Już idę Nancy!- odpowiedziałam szybko i wzięłam plecak zapakowany po brzegi książkami.

Zbiegłam po schodach i weszłam do kuchni. Jak codzień mama robiła gofry, tata czytał gazetę i pił kawę, Mike siedział prawie nieprzytomny i jadł śniadanie, Holly uśmiechnięta i cała ubrudzona bawiła się gofrem ze śmietaną, a Nancy rozmawiała przez telefon ze Steave'em. Normalny poranek. Zajęłam miejsce i szybko zaczęłam jeść śniadanie żeby zdążyć.
- Jesteś brudna. - Mike krzywo na mnie popatrzył I podał chusteczkę.
- Dzięki młody.- uśmiechnęłam się do niego i zjadłam do końca gofra.
- Liz chodź szybko idziemy. - Nancy mnie pospiesza, a ja wstaje szybko i czochram bratu  włosy i daje buziaka w policzek Holly i mamie.
- Pyszne gofry mamo. Dzisiaj wrócę później idę do Clary pouczyć się na chemię.
- Weź klucze.- mama się do mnie uśmiecha i podaje mi klucze do ręki.
Wiąże buty i szybko biegnę do auta.
- Przepraszam że tak długo Nancy.
Siostra tylko się do mnie uśmiecha i odpala auto. Podczas jazdy patrzę na obraz malujący się za oknem. Deszczowa pogoda to odwieczny towarzysz października. Zdecydowanie wolę lato. Nagle Nancy staje pod domem Steave'a.
Chłopak mojej siostry szybkim krokiem idzie w stronę auta. Otwiera drzwi do tyłu i siada. Jest ubrany w jeansowe spodnie i kurtkę z tego samego materiału, czarne buty i oczywiście włosy ma ułożone na jak to ja nazywam lwa. Wita się z Nancy A potem ze mną.

Po dwóch minutach jesteśmy pod szkołą. Zbieram swoje rzeczy i wychodzę z auta. Decyduje że przed zajęciami muszę koniecznie poprawić moje ciemno brązowe, długie prawie do pasa, włosy.
- Czekać na Ciebie czy wrócisz sama?- pyta mnie Nancy trzymana w objęciach Steave'a.
- Idę do Clary, nie musisz. Wrócę sama.
-Uważaj na siebie!-krzyczy w moja stronę Nancy gdy oddalam się szybkim krokiem w stronę szkoły. Gdy weszłam do szkoły była godzina siódma pięćdziesiąt. Najpierw udałam się do swojej szafki żeby odłożyć chociaż kilka książek. Są strasznie ciężkie. Gdy otworzyłam szafkę zobaczyłam idąca szybkim krokiem w moją stronę Max, koleżankę mojego brata. Max to rudowłosa piękność. Jest młodsza ode mnie o trzy lata lecz mimo takiej różnicy wiekowej dobrze się z nią dogaduję. Niedawno przeprowadziła się z ojczymem, matką i bratem do Hawkins.
- Liz! Widziałaś może Lucas'a?
- Hej Max. Nie, nie widziałam. Coś się stało?
- Ma moją książkę do historii. Zabije go jak mi jej nie odda.- zbulwersowana dziewczyna żwawo gestykulowała rękami gdy to mówiła. W jednej chwili go zobaczyła I odbiegła ode mnie żegnając się. Odeszłam szybko od szafki i pognałam w stronę łazienki. Uczesałam włosy i przejrzałam się w lustrze. Zupełne przeciwieństwo Nancy. Ciemne długie włosy, porcelanowa, biała cera, ciemne pełne usta. Zawsze mówiono że urodę mam po babci zaś Nancy jest bardziej podobna do mamy. Jest ode mnie dużo niższa i ma bardziej uwydatnione kształty, ja za to jestem szczupła oraz wysoka. Przeczesałam włosy jeszcze raz palcami i usłyszałam dzwonek na lekcje. Zabrałam plecak i pobiegłam na lekcje angielskiego.

Razem z Clary wyszłam ze szkoły kierując się w stronę auta. Rozmawiałyśmy o naszym projekcie z chemii który musimy dzisiaj zrobić kiedy zauważyłam Nancy która do mnie macha. Podeszła do mnie szybko, a ja zapytałam co się dzieje.
- Możesz dac to dzisiaj Steave'ovi?- zapytała wręczając mi do rąk cztery książki średniej grubości.- Zapomniałam mu oddać, a mówił że będzie mu na dzisiaj potrzebne.
Pokiwałam twierdząc głową i udałam się w stronę auta Clary.
- Co to?
- Książki do Steave'a. Poczekasz na mnie chwilę? Muszę mu to zanieść.
- Pewnie Ale szybko bo chemia sama się nie zrobi.
Uśmiechnęłam się szeroko I udałam się z powrotem w stronę szkoły. Przechodząc przez główne wejść zastanawiałam się gdzie może być Steav. Sala gimnastyczna.
Steav od początku tego roku szkolnego zaczął chodzić na treningi i podobno idzie mu coraz lepiej. Gdy doszłam pod drzwi popatrzyłam przez szklane otwory. Chłopcy właśnie rozgrywali mecz. Postanowiłam ze wejdę i poczekam chwilę aż zrobią sobie przerwę. Otwarłam drzwi najciszej jak umiałam i oparłam się o ścianę. Zauważyłam Billy'ego, brata Max. Nigdy osobiście z nim nie rozmawiałam ale wiedziałam że bardzo nie lubi Steav'a. Billy jest ode mnie rok starszy. Wysoki, dobrze zbudowany, świetne włosy. Ideał nastolatek. Gdy zabrzmiał gwizdek chłopcy zaczęli się rozchodzi.
- Steave!- krzyknęła chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.
- Co tam masz młodą?- zdyszany podszedł w moja stronę.
-Twoje książki. Nancy kazała przekazać.
- Dzięki Liz.- uśmiechnął się do mnie i zaczął rozmowę na temat szkoły. Pytał o mój projekt z chemii i czy mi się podoba w szkole. Dopiero w tym roku dołączyłam do liceum w Hawkins i muszę przyznać że szkoła bardzo mi się podoba. Świetni nauczyciele, dobry poziom. Czego chcieć więcej? Steav zapytał nagle czy idę na imprezę u Tiny organizowaną z okazji Halloween. Gdy już miałam mu odpowiadać przerwał nam pewiem brunet.
- Steav, a kto to taki?- Billy zawiesił mu rękę na ramieniu.
- Nie interesuj się, palancie.- Steav zrzucił rękę brata Max ze swoich ramion i zwrócił się do mnie.
- Powinnaś iść. Teraz.
-A po co ten pośpiech królu?- chłopak się uśmiechnął i odwrócił wzrok w moją stronę- Jestem Billy. A ty to?
-To ktoś nie dla ciebie.- zdenerwowany Steav stanął naprzeciwko Billy'ego. Zdezorientowana miałam ochotę jak najszybciej stamtąd wyjść. Gwizdek trenera Barry'ego spadł mi jak z nieba.
-Mam nadzieję że jeszcze się spotkamy.- Billy mrugnął do mnie okiem i odbiegł w stronę boiska. Steav miał już się odezwać gdy przerwał nam krzyk trenera.
- Romansy zostaw na później Harringhton Wracaj na boisko. Już!
Chłopak popatrzył tylko na mnie i odbiegł w stronę boiska. Zdezorientowana skierowałam się szybkim krokiem w stronę auta.
-Jedziemy?- zapytała Clary wyrzucając do połowy spalonego papierosa.
- Jedziemy.

|| Nareszcie dodaje moje pierwsze opowiadanie! Mam nadzieję że wszystkim się spodoba i z góry przepraszam za błędy!

1032 słowa

Stay with me || Billy Hargrove Where stories live. Discover now