twenty - four

1.7K 70 39
                                    

Po naszej krótkiej wymianie zdań jechaliśmy już w ciszy. Oglądałam widok za oknem, który nie był zbyt atrakcyjny z powodu na późną godzinę. Gdy dojechaliśmy Billy zaparkował pod domem i wyłączył auto lecz dalej siedział na fotelu kierowcy.
- Idziemy?- mruknęłam zestresowana i spojrzałam na chłopaka. Mimo wszystko wygląda dzisiaj naprawdę dobrze. Ciemne jeansy delikatnie opinające jego nogi, czarna koszula z rozpiętymi trzema pierwszymi guzikami i oczywiście wszystko musi dopełniać czarna skórzana kurtka, którą nie jeden raz miałam na sobie.
- Tak. Idziemy.- odchrząkną po chwili i wyszedł z auta, a ja od razu za nim. Dreptałam za nim aż do drzwi gdzie musiałam poczekać aż je otworzy. Oczywiście przepuścił mnie w drzwiach na co przewróciłam oczami lecz powstrzymałam się od zgryźliwej uwagi. Stanęłam na przeciwko lustra i już chciałam zdejmować kurtkę lecz poczułam dłonie chłopaka na moich ramionach. Przełknęła ślinę, a on zdjął ze mnie kurtkę następnie wieszając ją na wieszaku. Otrząsnęłam się i zdjęłam szybko buty. Po tym poprawiłam długie włosy i stanęłam na przeciw chłopaka. Spojrzał na mnie i od razu spuścił wzrok dłonią pokazując drogę do jego pokoju.
- Chcesz coś do picia?- zapytał opierając się o framugę drzwi podczas gdy ja dokładnie studiowałam powierzchnie pokoju chłopaka. Nie byłam tu ponad dwa tygodnie, a nic się nie zmieniło. Drzwi od szafy dalej się nie domykają, bluzki chłopaka są porozrzucane po pokoju, a nasze zdjęcie leży na jego biurku tak samo jak od czasu kiedy je zrobiliśmy.
- Jestem.- mruknął Billy gdy wszedł do pokoju. Nawet nie zauważyłam kiedy zniknął z pokoju.- chcesz coś do przebrania? Raczej nie jest ci zbyt wygodnie w tej wyjątkowo krótkiej sukience.
Prychnęłam cicho na jego uwagę, w której specjalnie podkreślił ostatnie słowa.
- Racja.- burknęłam przyznając mu racje. Wyszedł na chwile i po minucie czy dwóch wrócił z czarnymi szortami zapewne Max.
- Masz.- podał mi spodenki i wyciągnął z szafy swoją koszulkę. Bordowy t-shirt spoczął w moich dłoniach, a ja przypomniałam sobie jak byłam u chłopaka po raz pierwszy. Wtedy też dał mi tą koszulkę. Podziękowałam mu cicho i poszłam do łazienki ogarnąć się i przebrać. Po ubraniu luźnych ubrań związałam włosy w kucyka i przemyła twarz wodą.
- Spokojnie Liz. Przecież do tylko Billy.- szepnęłam do swojego odbicia w lustrze i wzięłam głęboki wdech. Zebrałam ubrania, które śmierdziały imprezą i wyszłam z łazienki od razu kierując się do pokoju chłopaka.
-Jestem.- powiedziałam cicho patrząc na chłopaka, który ewidentnie czekał na mnie siedząc na łóżku. Oparłam się delikatnie o framugę i patrzyłam jak się podnosi z posłania i staje przede mną w odległości jakiś dwóch bądź trzech metrów.
- Liz...- mruknął patrząc mi w oczy i robiąc krok do przodu- naprawdę przepraszam. Naprawdę Lizzie.
Przełknęłam ślinę patrząc na niego i słuchając załamującego się tonu.
- Nie wiem co mi strzeliło do głowy. Byłem totalnym głupcem ale naprawdę nie wiem dlaczego tak postąpiłem. Jesteś wspaniałą kobietą, moją kobietą. Błagam Lizzie, wybacz mi. Przez te cholernie długie dwa tygodnie zdążyłem się przekonać o tym jak bardzo mi ciebie brakuje, kochanie.
Gdy wypowiedział te słowa byłam w totalnym rozdarciu. Zranił mnie cholernie mocno. Bardzo mocno. Ale widać po nim, że żałuje. Sam widok jego oczu, które są lekko zaczerwienione co świadczy o tym, że chłopak płakał, boli mnie ten widok strasznie mocno. Pomimo krzywdy jaką mi wyrządził dalej mi na nim zależy.
- Kochanie, powiedz coś.- szepnął podchodząc do mnie i kładąc mi dłonie na policzkach. Po tym geście wiedziałam już, że mu ulegnę. Wiedziałam, że uczucie zakochania weźmie nade mną władze. Popatrzyłam prosto w jego oczy i zauważyłam w nich dwie łezki, z moich natomiast łzy lały się ciurkiem.
- Nie płacz.- mruknął i od razu starł słoną ciecz z moich policzków- żałuje, że to zrobiłem, Lizzie. Nie myślałem normalnie wtedy. Tak strasznie cię przepraszam... Jesteś moim wszystkim, Liz. Kocham cię.
Po wypowiedzeniu tych słów zbliżył się do mnie i delikatnie mnie pocałował, jakby obawiając się mojej reakcji. Oczywiście oddałam pocałunek, nie umiałabym inaczej zrobić. Następny pocałunek z jego strony był już odważniejszy. Przeniosłam dłonie na jego szyję, a on podniósł mnie za uda i następnie opierając moje plecy o ścianę. Co chwile całował moje usta na zmianę mówiąc jak bardzo mnie kocha i dopiero w tej chwili zorientowałam się jak bardzo tęskniłam za jego malinowymi ustami i za całym nim.

||700 słów

Stay with me || Billy Hargrove Where stories live. Discover now