fifteen

2.3K 106 32
                                    

Wstając rano z łóżka byłam bez życia. Ledwie wstałam, a już poczułam ból głowy spowodowany płaczem w ciągu nocy. Przetarłam oczy i zaścieliłam łóżko białą pościelą i ułożyłam równo różowe poduszki. Podeszłam do szafy i wybrałam ubrania na dzisiaj. Bordowa sukienka jeansowa, pod to biała bluzka z długim rękawem i czarne rajstopy. Wzięłam wszystko w ręce i skierowałam się do łazienki. Gdy spojrzałam w lustro zobaczyłam na tyle podkrążone i czerwone oczy, że nie wiem czym to zakryję. Wykonałam poranną toaletę i ubrałam się w wcześniej wybrane ubrania. Gdy wróciłam do pokoju, spakowałam plecak i zbiegłam po schodach. Z nikim się nie witając wyszłam z domu. Musiałam iść ja nogach. Prawo jazdy na szczęście już za trzy miesiące. Gdy byłam kilka metrów od domu stanęło koło mnie czerwone auto.
-Gdzie ty idziesz w taką pogodę? Masz równo z garem?- Steve. No tak.
-Do szkoły?- bardziej zapytałam niż oznajmiłam.
- Wsiadaj. - wykonałam jego polecenie i razem pojechaliśmy do szkoły. Wizja spędzenia szkolnego dnia w tym samym budynku co mój były chłopak nie uśmiechała mi się. Najchętniej zostałaby w domu. Dopiero wczoraj wieczorem doszło do mnie to co się stało w szkole. Nie mogłam uwierzyć że Billy zrobił mi coś takiego. Moje rozmyślania przerwał Steve mówiąc że, już jesteśmy pod szkołą.
-Dziękuję Steve.- podziękowałam chłopakowi i wyszłam z auta, uprzednio rozglądając się czy nigdzie nie widać auta Billy'ego, bądź jego samego.

-Nie wierzę w tego palanta! Jak on mógł ci to zrobić. Najchętniej to bym mu skopała dupe.- I tak już od dwudziestu minut słucham Clary. - Idziemy dzisiaj na zakupy. Nie możesz myśleć o tym palancie.
- Nie będę o nim myśleć, jak przestaniesz o nim mówić, Clary.- dziewczyna tylko mruknęła coś w odpowiedzi i zajęła się swoją kanapką. Była właśnie przerwa obiadowa, moment w którym najbardziej obawiałam się, że spotkam jego. Starałam się skupić na języku hiszpańskim, z którego swoją drogą za jakieś piętnaście minut mam sprawdzian, ale Clary zaczęła mnie szturchać w ramię.
- Ja nie mogę, Clary. Co znowu?
-Billy tu idzie.
- Co? O nie.- szybko spojrzałam w stronę chłopaka i obmyślałam co mogę zrobić najlepszego. Ucieczka. W tempie wyjątkowo szybkim, zabrałam swoje rzeczy ze stołu i ruszyłam do wyjścia, a Clary zaraz za mną.
- Liz. Lizzie Kurwa stój!- gdy już wyszłam ze stołówki usłyszałam krzyki Billy'ego.
- Billy, nie. To co zrobiłeś to już koniec - ze stresu nie umiałam nawet skleić porządnego zdania.
-Kocham Cię Liz.- patrzył na mnie tymi swoimi oczami, w które jeszcze nie dawno patrzyłam z takim zafascynowaniem.
- Też Cię kocham Billy. Ale to co zrobiłeś to...- przełknęłam gulę w gardle. Myślałam że zaraz się rozpłaczę.- Nie umiem ci tego wybaczyć.
- Kocham Cię.- powtórzył, a z jego oczu poleciały łzy. Taki widok bardzo mnie zabolał. Pomimo takiej krzywdy jaką wyrządził mi Billy, dalej go kochałam. Bardzo mocno.
- Muszę iść Billy.- nie wytrzymałam. Rozpłakałam się na dobre. Przyłożyłam dłoń do ust, aby zagłuszyć wydobywający się z nich szloch. Nie umiałam tego wytrzymać. Tak bardzo go kocham.

Po lekcjach Clary i ja wybrałyśmy się do galerii. Taki wypad bardzo dobrze mi zrobił. Clary próbowała poprawić mi humor jak najbardziej mogła. Po całym dniu, około godziny ósmej wieczorem, przyjaciółka odwiozła mnie do domu. Pożegnałam się z nią mocnym przytulasem i wyszłam z auta. Trzasnęłam drzwiami i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Gdy już byłam w środku zdjęłam moje buty. Wchodząc do kuchni zauważyłam mamę i Mike'a.
- Cześć córciu.- uśmiechnęła się do mnie mama.
-Cześć.- odpowiedziałam z uśmiechem i nalałam sobie wody do szklanki. - Co tam młody? Historia?
- Mhm.
-Mam nadzieję że tym razem wiesz kiedy rozpoczęła się pierwsza wojna światowa.
- No pewnie! 1880! - Mike z entuzjazmem odpowiedział.
- Ważne, że próbujesz. Ale nie. Ponad trzydzieści lat później.

Po krótkiej rozmowie z rodziną poszłam do góry. Od razu usiadłam do biurka i zaczęłam się uczyć. Nie miałam teraz co innego robić, tak naprawdę. Kiedy byłam razem z Billy'm to codziennie razem coś robiliśmy, a teraz kiedy go nie ma to mam masę czasu na naukę. I po części dobrze. Cały tydzień mam zawalony sprawdzianami.

Po dwóch godzinach wreszcie skończyłam. Przeciągnęłam się na krześle i wstałam podchodząc do łóżka. Wzięłam piżamę składającą się z krótkich czarnych, satynowych spodenek i takiej samej koszulki na ramiączkach. Weszłam do łazienki i rozebrałam dzisiejsze ubrania i wrzuciłam do kosza na pranie. Dokładnie tego mi trzeba. Zimny prysznic. Po wykonaniu reszty wieczornej rutyny ubrałam szybko piżamę i rozczesałam włosy.

Będąc już przy drzwiach mojego pokoju. Usłyszałam wołanie.
- Lizzie?- Nancy wyjrzała ze swojego pokoju.
- Tak, Nancy? - zapytałam siostry z lekkim uśmiechem.
- Wszystko dobrze?- Nancy miała współczujący wyraz twarzy. Na pewno wiedziała co się stało. W sumie jak cała szkoła. Podczas bójki między Billy'm a Steav'em na korytarzu znajdowała się większość uczniów naszej szkoły. Na jej pytanie tylko uśmiechnęłam się słabo i odwróciłam w stronę pokoju. Co jej miałam powiedzieć? Kłamać, że wszystko dobrze? Otworzyłam drzwi do pokoju i przymknęłam oczy głęboko oddychając. Gdy je otworzyłam cicho krzyknęłam.
- Jasna cholera! Billy! Co ty tu robisz?!

|| 815 słów

☆ Dodaje jeszcze jeden w ten weekend. Mam nadzieję, że wam się spodoba, dajcie znać w komentarzach!❤

Stay with me || Billy Hargrove Where stories live. Discover now