Rozdział 1

62.1K 1K 160
                                    

-Rachel, wstawaj! -krzyk, mojej przyjaciółki Bree, wybudził mnie ze snu.
Podniosłam się ledwo przytomna, do pozycji siedzącej i z mordem w oczach spojrzałam, na jej radosną twarz.
Starałam się wyglądać groźnie, jednak moje starania poszły, na marne i jedyne co udało mi się zrobić, był grymas wymalowany na mojej twarzy.
Odkąd zaczęłam pracę w klubie, miałam problemy z przestawieniem się na tryb nocny. Nie łatwo przystosować organizm, by w dzień spał a w nocy pracował na pełnych obrotach. Z początku było ciężko, jednak z każdym kolejnym dniem, przychodziło mi to coraz łatwiej. Mocna kawa, czasem dwie wystarczały, by dać mi porządnego kopa, na dobry początek.
-Zastanawiam się, czy morderstwo i zatuszowanie go jest banalnie proste? Coraz częściej chodzi mi to po głowie. -wzruszyłam ramionami.
Byłam zła za przerwanie mi mojego snu, z Bradem Pittem w roli głównej. Już był moment, w którym miałam dotknąć jego cudownie, umięśnionej klaty. Nie oszukujmy się, ciało miał świetne. Skoro nie mogłam na żywo, nacieszyć się takimi widokami u mężczyzny, pozostawała mi moja, bujna wyobraźnia, która całkiem dobrze sobie radziła.
-Nie marudź, tylko wstawaj. Czekałam na ten dzień bardzo długo. -burknęła i zeszła z mojego łóżka. -Daje ci dziesięć minut i ani sekundy więcej.

Bree, była moją przyjaciółką od dziecka. Chociaż kochałam ją jak siostrę, momentami miałam ochotę ją związać, spakować do bagażnika i wywieźć do lasu. Jednak mimo to, długo bym nie wytrzymała bez jej towarzystwa.
Ojciec zawsze uczył mnie, że przyjaźń jest w życiu najważniejsza. Możesz mieć masę pieniędzy, super mieszkanie, oraz sukcesy zawodowe, ale jeśli nie ma w twoim życiu człowieka, który jest z tobą mimo porażek i złych decyzji. To nie masz nic wartościowego.
Zawsze doceniałam, to co los mi stawiał na drodze. Niejednokrotnie przejechałam się, na swojej łatwowierności. Zbyt szybko zaczynałam darzyć innych ludzi zaufaniem, przez co za każdym razem bolało podwójnie. Stałam się dzięki temu, tym kim dzisiaj jestem i nie rozdaje już swojej cząsteczki siebie, na złotej tacy, jak wcześniej. Ostrożniej dobieram przyjaciół i więcej rozmyślam, za nim coś zrobię. Ostatnie lata były dla mnie ogromną lekcją.
-Za tą okropną pobudkę, w ramach rekompensaty przydałaby się kawa.
-Pomyślałam już o tym. -wskazała głową szafkę nocną, na której stał różowy kubek. Anioł!
-Z mlekiem?
-I dwie łyżki cukru.
-Myślę, że jestem w stanie Ci wybaczyć. -wstałam, biorąc do ręki kubek. Co jak co, ale dzień bez kawy był dla mnie dniem straconym. Kofeina była jedynym ratunkiem, bym dzień rozpoczęła z dość dobrym nastrojem.
-Lucas będzie po nas, za godzinę. -powiedziała Bree, zajmując miejsce przy moim biurku.

Dziś był wyjątkowy dzień dla niej, mianowicie wyprzedaże. Która kobieta ich nie kocha? Jednak wstawanie o ósmej rano, to już przesada. Dziewczyna zajęła się przeglądaniem Instagrama. Ja w tym czasie zgarnęłam z szafy, krótkie czarne spodenki oraz biały crop top.
Wzięłam szybki prysznic.
Tym razem musiałam, odpuścić sobie relaksującą i długą kąpiel. Owinęłam się ręcznikiem, po czym spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Muszę przyznać, że dziś nie zachwycał mnie widok, jaki zastałam.
Nigdy nie byłam zwolenniczką sztucznych rzęs czy też, makijażu permanentnego, jednak teraz zaczynałam zazdrościć innym kobietą, które nie musiały nic robić, a i tak od rana wyglądały znakomicie.
Bree w porównaniu do mnie wyglądała olśniewająco, brązowe długie włosy spięte w niedbały kok, lekki makijaż i czarna sukienka na ramiączka. Na nogach miała czarne vansy, które idealnie pasowały do jej ubioru.
Skąd ona się wzięła? Obstawiam, że nawet jakby nie spała tydzień, na jej pięknej buźce nie byłoby, żadnych oznak zmęczenia.
Umyłam zęby, po czym zabrałam się za nakładanie delikatnego makijażu. Nie było mnie stać dziś na nic więcej, oprócz tuszu do rzęs, pudru i delikatnej pomadki ochronnej. Ostatnio coraz rzadziej, chciało mi się malować. Zasługą było moje wieczne zmęczenie, jednak dzisiejszego dnia nic nie przebije. Ledwo przespane dwie godziny po wczorajszej zmianie, dawały mi w kość. Co jak co, ale Bree zawsze wybiera najlepsze momenty na ściągnięcie mnie z łóżka.
Miałam cichą nadzieję, że kiedyś dane będzie mi, odwdzięczyć się dziewczynie za te cudowne pobudki...
Ubrałam się szybko w naszykowane wcześniej rzeczy. Skoro czułam się dzisiaj źle, to chociaż ubiorem planowałam poprawić sobie samopoczucie.
Chwilę, myślałam nad zrobieniem czegoś z włosami, jednak po chwili namysłu zostawiłam je rozpuszczone. Wychodząc z łazienki, zauważyłam śmiejącą się do siebie brunetkę.

Zemsta Moretti / Gangsterskie Porachunki Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz