Rozdział 7

21.3K 783 49
                                    


Marco

Zastanawiałem się, ile czasu będę potrzebował, żeby wyciągnąć informację od tej dziewczyny.
Nie rozumiałem co taka krucha istota jak ona, mogła mieć coś wspólnego z tym całym zamieszaniem. Jednak nie mogłem nie sprawdzić. Nie jestem typem mężczyzny, który odpuszcza.
Po głowie ciągle krążyła mi jedna myśl, która nie dawała mi spokoju. Co jeśli okaże się, że jest zamieszana w tę sprawę z Enzo? Co wtedy? Miałem ją zabić, torturować, zastraszyć?
Spojrzałem na stojącego obok mnie Louisa. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że od dwudziestu minut stałem na podjeździe skupiony na jednym martwym punkcie.
-Chciałeś mnie widzieć? -odezwał się po chwili, gdy tylko skupiłem na nim swoją uwagę.
-Podstaw samochód.
Chciałem jak najszybciej załatwić tę sprawę. Miałem tylko nadzieję, że zastanę Rachel w domu. Nie miałem dziś nastroju na zabawę w kotka i myszkę. Co prawda nie miałbym żadnego problemu, by znaleźć ją nawet na końcu świata, jednak dziś stawiałem na prostotę. Gdy tylko Louis podjechał, zająłem miejsce z tyłu.
-Dokąd jedziemy? -odezwał się od razu.
-Zawieź mnie do Rachel. -mruknąłem, zakładając na nos czarne okulary. Słońce zbyt bardzo raziło mnie w oczy, dzisiejszego dnia. Gdyby nie zarwana noc, nie narzekałbym. Jednak czasami trzeba się poświęcić. Widziałem kątem oka, jak blondyn co chwila mi się przygląda we wstecznym lusterku. Aż tak źle wyglądałem?
-Mów. -odezwałem się w końcu.
-Domencio prosił o parę informacji o tej dziewczynie. -westchnął, pod nosem poprawiając się na przednim siedzeniu. Przeczuwałem, że nie spodoba, mi się to, co za chwilę usłyszę. Kiwnąłem, głową na znak by kontynuował. Louis chwilę milczał, po czym podał mi białą teczkę.
-Nie wiele się dowiedziałem, w żadnej bazie danych nie ma o niej zbyt istotnych informacji. Trochę dziwne jak na zwykłą dziewczynę, nie uważasz?

Przyglądałem się zawartości teczki, aż w końcu dostrzegłem, pewne braki. W jej akcie urodzenia nie było istotnych informacji, które w jakikolwiek sposób mogłyby odpowiedzieć na moje wątpliwości.
Co więcej, był strasznie wybrakowany.
-Czyli nie wiadomo, kim są jej rodzice?
-Nigdzie nie ma o nich wzmianki.
-Ciekawe. -przejechałem dłonią po twarzy, zastanawiając, się jak wiele jeszcze tajemnic skrywa ta dziewczyna.
-Za to, jest masa informacji o jej znakomitych wynikach w nauce. -spojrzałem na odbicie Louisa w lusterku i zauważyłem, jak śmieje się pod nosem. Cóż musiałem przyznać, że straszna z niej prymuska była.
-I nagle grzeczna dziewczynka zamieniła, się w diabełka pracującego w jednym z moich klubów. -uśmiechnąłem się pod nosem. Po chwili samochód zatrzymał się kawałek dalej od domu dziewczyny.
-Pora na zabawę. -mruknąłem, wysiadając z auta. -Nie czekaj na mnie.

Ruszyłem w stronę drzwi wejściowych, wziąłem, głęboki oddech, po czym zapukałem.
Nie wiedziałem, ile minut minęło, odkąd sterczałem pod tymi drzwiami jednak z minuty na minutę, coraz bardziej traciłem cierpliwość. Jednak nie zamierzałem odpuszczać, przeczuwałem, że była w domu. Po kilku minutach walenia w jej drzwi usłyszałem hałas, dochodzący zza drzwi, następnie dźwięk otwieranego zamka. I tak o to po chwili ukazała mi się zaspana Rachel. Na jej twarzy z sekundy na sekundę, malowało się niedowierzanie. Mój wzrok padł na jej roznegliżowane ciało, ubrana była tylko w czarną bieliznę. Dopiero po chwili blondynka, zorientowała się, co zrobiła i zamknęła drzwi. Nie spodziewałem się takiego powitania, jednak sam widok jej półnagiego ciała, wynagrodził mi te kilka minut czekania, aż łaskawie otworzy.

Po chwili w drzwiach znowu pojawiła się ona, tym razem ubrana w biały podkoszulek i czarne dresy.
-Co tu robisz? -burknęła zaskoczona.
-Zdążyłem się już stęsknić. Wpuścisz mnie, czy będziemy tak pół dnia sterczeli?
Rachel wywróciła oczami, po czym otworzyła szerzej drzwi, dając mi tym samym wejść do środka.
-Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że przywitasz mnie w takim stroju. -odezwałem się, siadając na wysokim stołku, w jej kuchni.
-Wypadek przy pracy. Myślałam, że to Lucas znowu dobija się do mnie. -wzruszyła ramionami.
-Zawsze otwierasz mu półnaga?
-Zależy czy zostanę zerwana z łóżka. -mruknęła, podchodząc do blatu.
-Szczęściarz...
-Po co przyszedłeś?
-Nie odpowiedziałaś mi wczoraj, czy umówisz się ze mną na randkę. -uśmiechnąłem się, widząc jej zdezorientowanie.
-I tylko dlatego przyszedłeś?
-Nie wystarczający powód? -przechyliłem głowę lekko w bok, zastanawiając się, co ta mała kruszynka ma teraz w głowie.

Zemsta Moretti / Gangsterskie Porachunki Tom IWhere stories live. Discover now