Rozdział 8

20.9K 844 107
                                    

Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że będę stała przed najgorętszym mężczyzną na świecie, odziana w kusą sukienkę, wyśmiałabym go.
Ba! Dałabym sobie rękę uciąć, że nigdy by do tego nie doszło. Jednak teraz, stoję w swoim ogromnym salonie jak rzeźba w muzeum, podziwiana z każdej możliwej strony.
Brakuje jeszcze, żeby Marco zajrzał mi pod sukienkę, by przekonać się, czy założyłam na siebie bieliznę. Cóż sukienka była na ramiączka, z odkrytymi plecami.
Stanik w tym wypadku był zbędny, jednak o dolnej części garderoby nie zapomniałam.
-Podoba, Ci się to, co widzisz? -zapytałam, używając jego standardowego pytania.
Z dość cwaniackim uśmiechem, Marco podszedł do mnie na tyle blisko, że czułam jego ciepły, oddech na szyi.
-Cholernie, a co więcej mam ochotę to z ciebie ściągnąć. Jak myślisz, w jak szybkim tempie byłbym w stanie to zrobić? -szepnął mi do ucha.
Po moim ciele przeszły ciarki, jego słowa upewniły mnie w przekonaniu, jak dobrą robotę wykonałam. Jednak nie pora jeszcze na spoczęciu na laurach.
Zamierzałam, jeszcze sporo namieszać dzisiejszego wieczoru.
-Myślę, że szybciej niż zdążyłabym zaprotestować panie Moretti. Jednak, jak dobrze pamiętam, obiecał mi pan dość ciekawą, randkę.
-To prawda, będzie ciekawa. Lecz nie ukrywam, że wrócimy jeszcze do tego tematu. -podstawił mi ramię, które od razu chwyciłam.

Po wyjściu z domu ujrzałam, czekający samochód z kierowcą na przodzie.
Jak widać, Marco zaplanował wszystko. Otworzył, przede mną drzwi, po czym czekał, aż wsiądę. Muszę przyznać, podobało mi się to. Kto powiedział, że nie można chociaż raz pobawić się w księżniczkę?
-Dokąd jedziemy? -spytałam, gdy tylko Marco zajął miejsce obok mnie.
-Gdybym teraz Ci, powiedział, nie byłoby niespodzianki.
-A skąd pewność, że je lubię?
-Przyzwyczajaj się do nich. Będzie łatwiej. -wzruszył rozbawiony ramionami.
Spojrzałam przez okno, nie kojarzyłam trasy, którą podążał kierowca Marco, więc nie mogłam, założyć dokąd zmierzamy, jednak moja ciekawość sięgała zenitu.
Nie byłam osobą cierpliwą, więc nie miałam zamiaru ułatwiać mu tego wszystkiego.
-Jak długo będziemy jechali? -odezwałam się po chwili, zwracając na siebie, jego uwagę.
-Dopiero wyjechaliśmy, już masz dość? -zaśmiał się, przysunęłam się bliżej niego, udając, że coś zaciekawiło mnie za szybą, przy której siedział.
Przysunęłam się na tyle, że musiałam oprzeć rękę o siedzenie między jego nogami.

Marco w tej chwili miał idealną okazję, by trochę popatrzeć sobie na mój biust, nie ukrywam, że sukienka miała lekki dekolt, przy każdym większym schyleniu bez problemu widać było mi nagie piersi. Usłyszałam, jak głośno przełyka ślinę i nie spokojnie porusza się na siedzeniu.
Całe szczęście, że nie miałam zapiętego pasa, trochę dziwnie by to wyglądało, gdybym nagle go odpięła. Lepiej sprawiać wrażenie, że zrobiło się to całkiem przypadkiem.
-Coś zaciekawiło Cię, w krajobrazie za oknem? -odezwał się w końcu, spięty jak struna w gitarze. Czułam, że doprowadzenie go do szału, będzie szybsze niż się spodziewałam.
W końcu, który samiec oprze się, pięknej kobiecie? Bidulek jeszcze nie wie, że to tylko gra.
-Być może. -mruknęłam, wracając na swoje miejsce.
-Masz znakomity wzrok, zważając, że szyby są przyciemnione, a my jesteśmy na terenie nieoświetlonym. -poczułam, jak moje policzki przybierają różowego koloru. Skubaniec.
-Widocznie jeszcze mało o mnie wiesz. Sokoli wzrok to jedna z moich umiejętności.
-Sporo ich jeszcze masz?
-Wystarczająco, by niejednokrotnie Cię jeszcze zaskoczyć.
-Dobrze się składa, będziesz miała na to okazję. Właśnie dojechaliśmy. -puścił mi oczko.
Samochód zatrzymał się przed ogromnym wieżowcem, po chwili zorientowałam się, że podjechaliśmy pod jakiś hotel. Ambitnie, Marco...
-Zapraszam. -podał mi dłoń, którą od razu złapałam.
Gdy tylko weszliśmy do środka, dech zaprał mi w piersi. Wystrój był tak ekskluzywny, że miałam wrażenie, że jedna doniczka kosztowała więcej niż mój samochód. Kto bogatemu zabroni?
Po wejściu do winy czułam się jak w małej pułapce.
Marco wcisnął guzik, który prowadził na samą górę. Za dużo naoglądałam się Greya. Jednak na całe szczęście, nic takiego się nie wydarzyło. Nie rzucił się na mnie, jak Christian na Anastazje.

Gdy tylko winda stanęła na ostatnim piętrze, Marco złapał mnie, za rękę kierując się w głąb pomieszczenia. Co jak się okazało, była restauracja.
Całe piętro było przeszklone, co dodawało uroku temu miejscu. Widok oświetlonego miasta z takiej wysokości, wprawiał, mnie w zachwyt.
Stanęłam, wpatrując się w ten piękny widok. Nie mogłam w to uwierzyć, że znajduję się w takim miejscu.
-Podoba Ci się? -stanął za mną, kładąc delikatnie dłoń, na moim ramieniu.
-Jest pięknie. -wydukałam w końcu. Marco odsunął mi krzesło, czekając, aż zajmę swoje miejsce, po czym sam po chwili usiadł naprzeciwko mnie. Nie minęła chwila, aż kelner podszedł do naszego stolika.
-Co będzie dla państwa?
Spojrzałam na Marco, po czym na kartę dań. Jednak pierwsze co przykuło moją uwagę, to cholernie wysokie ceny. Kompletnie nie miałam, pojęcia co kryję się pod każdą z tych dziwnych nazw.
Marco widząc moje zmieszanie, puścił mi oczko, po czym zwrócił się do wysokiego blondyna.
-Poprosimy butelkę Amarone oraz danie szefa kuchni. -kelner kiwnął, głową, po czym odszedł, zostawiając nas samych.
Świece na stole oraz świeże kwiaty, dodawały tej kolacji lekkiego romantyzmu. Nie spodziewałam się, że Marco jest do tego zdolny.
Raczej sądziłam, że bierze wszystko, to czego chce, bez większego wysiłku.
Zabawne, jak człowiek myśli, że ma, taką potęgę by na kiwnięcie palcem dostał, to co mu się należy. Szczególnie jeśli chodzi o kobiety.
Ciekawe jak to wygląda w rezultacie, czy mówi "rozbieraj się", a one bez mrugnięcia okiem, w sekundę stoją już całkiem nagie przed nim, gotowe do działania?
-O czy myślisz? -zapytał w końcu, nalewając do mojego kieliszka wino. Nawet nie zwróciłam uwagi kiedy kelner je przyniósł.
-Zastanawiam się, jak to jest bawić się w Pana i Władcę. -puściłam mu oczko.
-Chcesz się przekonać?
Czułam, że czasami powinnam ugryźć się w język, zdając sobie sprawę, że mam do czynienia z nieprzewidywalnym człowiekiem.
Wiedziałam, że ta rozmowa z czasem mogłaby wejść na niebezpieczne tory, ale nie spodziewałam się, że tak szybko.
Wzięłam do ręki kieliszek, patrząc, mu w oczy upiłam łyk. Jego wzrok śledził każdy mój ruch. Gdy tylko poczułam, jak ciecz spływa po moim gardle, zdałam sobie sprawę, że muszę uważać. Wino było słodkie, wyśmienite, ale też mocne.
Gwarantowałam za swoją mocną głowę do alkoholu, jednak do tego, z którym miałam wcześniej do czynienia. Jednak to, było mi kompletnie nie znane, w głowie miałam już myśl, że może nie bez powodu zabrał mnie w takie miejsce. Jeśli cwaniak myślał, że mnie upije i wskoczę, mu do łoża to był w ogromnym błędzie.
-A ty? -odbiłam piłeczkę.
-Co masz na myśli? -zaciekawiło go moje pytanie.
No właśnie, co ja miałam na myśli? Rachel nie pogrążaj się bardziej, bo wpadniesz w głębsze bagno, niż już jesteś. Nie dobrze, nie dobrze...
-Nie jesteś chyba przyzwyczajony do tego, żeby to kobieta ustalała reguły, co? -Marco uśmiechnął się pod nosem.
-Lubisz dominować?
-Nie lubię być posłuszna.
-To coś nowego. -poprawił się na krześle, trzymając kieliszek w dłoni, delikatnie kołysząc nim.
Cieszyłam się, że tę naszą wymianę zdań przerwał, kelner, przynosząc nasz posiłek.
Ten Stek wyglądał tak apetycznie, że nagle poczułam się strasznie głodna. Idealnie wysmażony.
To będzie najdroższy stek, jakiego było mi dane zjeść w życiu.
Zastanawiałam, się jak mogę go podejść. Nie miałam w zwyczaju, zachowywać się tak jak teraz, świecić atutami i kusić jak sukkub.
Jednak nie mogłam odpuścić. Chciałam, skończyć to co zaczęłam i liczyłam na efektywny finał.

Zemsta Moretti / Gangsterskie Porachunki Tom IWhere stories live. Discover now